Rose:
Po tym jak zostawiliśmy nasze bagaże w pokoju zeszliśmy na dół. Oboje zastanawialiśmy się co dzieje się z moim ojcem. Chodził po domu rozanielony i wszystkim pomagał. Weszliśmy do salonu gdzie przywitaliśmy się ze wszystkimi.
-Rose wyglądasz ślicznie z brzuszkiem.-powiedziała Sonia gdy mnie przytulała.
-Dziękuję.-powiedziałam z uśmiechem. Dymitr podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek głowy.
-Roza co twojemu ojcu?-spytał szeptem.
-A co robi?
-Właśnie wziął w ramiona Zoje i z nią tańczy.-spojrzałam na ojca i musiałam szybko odwrócić wzrok żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Jak chcesz to możemy go sprowokować.-powiedziałam niby niewinnie.
-Roza, ale...
-Spokojnie obronię cię.-powiedziałam uspokajająca. Mieliśmy usiąść na jednej z kanap, ale podeszliśmy koło kominka. Dymitr niepewnie chwycił moje biodra i lekko je ścisnął. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. Nachylił się i musnął niepewnie moje usta zatopiłam usta w głębokim pocałunku. Niepewnie pogłębił pocałunek, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Całował mnie takk jakbyśmy byli tylko mu dwoje.
-Przepraszam.-usłyszałam głos Abe'a za plecami.-Ale może przeniesiecie się z imprezą do sypialni.
-Oczywiście tatusiu już lecimy.-powiedziałam ze słodkim uśmiechem. Dymitr spojrzał na mnie przerażony. Ojciec popatrzyła na mnie groźnie, a po chwili się roześmiał.
-Rose twoja mamusia pozwoliła mi dać imiona dzieciom.-powiedział szczęśliwy.
-Gratulacje.-powiedziała z uśmiechem.
-Rozumiesz ,będę mógł nadać tym małym istotką imiona.
-Ibrahimie skończ już!-krzyknęła moja matka wchodząc do salonu. Spojrzałam na nią. Wyglądała jak mały wieloryb.
-Witaj Janin ślicznie wyglądasz.-powiedział Dymitr z uśmiechem.
-Bielikow nie kłam.-ostrzegła moja matka.
-Ale ja nie kłamię wyglądasz olśniewająco.-wydawał się szczery.
-Dziwię ci się bo mi się wydaje, że jestem większa o kilka rozmiarów. -spojrzałam na matkę z uśmiechem.
-Hej.-powiedziałam krótko.
-Hej, widzę że to ty za kilka miesięcy będziesz wielka jak wieloryb.-oł czyli ma zły humor.
-Miło cię widzieć.-powiedziałam puszczając jej uwag bez słowa.
-Ciebie również.-powiedziała krótko. Stwierdziłam, że nie ma sensu się dłużej z nią spierać skoro sama nie panuję nad hormonami. Usiadłam obok Wiki która była jakaś smutna.
-Co się dzieje?-spytałam patrząc na nią.
-Możemy pogadać w cztery oczy?-spytała.
-Jasne, ale z słuchaniem będzie gorzej.-powiedziałam wstając.
-Czemu?-spytała, a ja wskazałam na brzuch.
-O no tak.-powiedziała idąc za mną. Gdy znalazłyśmy się w mojej sypialni rzuciłyśmy się na łóżko i spytałam jeszcze raz.
-Co jest?
-Kola.
-Co z nim?
-Został w Rosji.
-Tęsknisz?
-Tęsknię.
-Czyli to coś poważnego?
-Bardzo.
-Ślub?
-Zbieramy fundusze.
-Gratulacje. Kim dla niego obecnie jesteś?
-Na razie dziewczyną.
-Rozumiem, że w każdej chwili to ''na razie'' może zmienić się w coś innego?
-Tak.
-Cieszę się.
-Ja też.
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Ja i Dymitr w formie prezentu na osiemnastkę zabieramy cię na małe zakupki.
-Co? Ale nie musicie.
-Cicho siedź. Nic od nas nie dostałaś na urodziny więc to będzie mała rekompensata.
-Ale Rose.
-Nie ma żadnego, ale Rose jedziemy i tyle.
-Dziękuję.-powiedziała przytulając mnie.
-Nie dziękuj jeszcze.-powiedziałam.
-Jak się czujesz?-spytałam dotykając mój brzuch.
-Dobrze nawet bardzo.-zaśmiałam się czując jak fasolka znów zaczyna swój ''taniec''.
-Niemożliwe ty naprawdę czujesz ruchy dziecka.-powiedziała zdziwiona.
-No, a czekaj. Połóż rękę tu.-powiedziałam kładąc jej rękę pod piersiami bo właśnie tam dziecko zaczęło mocniej się ruszać. Wiki trzymała chwilę rękę, a po chwili odciągnęła ją zdumiona.
-Szok.-powiedziała kładąc ją znów.
-Super nie?
-No.
-Cio robicie?-spytała Zoja wchodząc do pokoju.
-Zojka chodź coś ci pokażę.-powiedziała Wiki wsadzając małą na łóżko.
-A cio?
-To.-powiedziała kładąc rączkę małej tam gdzie czuć było ruchy dziecka. Zoja siedziała chwilę w ciszy, a potem zaczęła piszczeć.
-Ciocia ale coś cię tam kopie.-powiedziała patrząc na mnie wystraszona.
-Wiem, a wiesz co to jest?-spytałam z uśmiechem.
-Cio?
-Dzidziuś.
-Dzidziuś wujka Dimki i twój?-spytała zaskoczona.
-Tak.
-Moge jesce?-spytała wyciągając rączkę.
-Śmiało.-powiedziałam sadzając ją na moich nogach żeby miała łatwiejszy dostęp.
-I cio teraz ciocia bedzies miala wlasne bobo i juz nas nie bedzies kochac?-spytała.
-Zawszę będę was kochać.
-Ale bedzies miala wlasne obowionzki?-spytała.
-Tak będę musiała teraz zajmować się małą fasolką która rośnie w moim brzuszku. Chcesz zobaczyć jak teraz wygląda?
-Ale wyciongnies jom z bzucha?-spytała zaskoczona.
-Nie mam jej zdjęcia.-powiedziałam sięgając po torebkę. Podałam małej zdjęcia.
-To nie wyglonda jak Pawka, Katia albo ja.-poskarżyła się.
-Jeszcze nie bo dzidziuś jest za mały.
-A ulosie ci w bzuchu?-spytała.
-Tak. Jak się urodzi to przylecimy do was i zobaczysz dzidzie.
-Naplawde?
-Tak.-odezwał się nowy głos. Dymitr wszedł do pokoju i położył się za mą kładąc mi dłonie na brzuch.-Kopie?
-Tak, tu.-powiedziałam kierując jego ręce w stronę jak podejrzewałam nóżek.
-Wujek tez chce.-poskarżyła się Zoja.
-Dawaj łapkę.-powiedział do małej. Po chwili poczułam silną dłoń i małą rączkę w miejscu gdzie dziecko coraz mocniej kopało. Syknęłam bo kopnęło naprawdę mocno, a Zoja chciała odsunąć rączkę.
-Spokojnie to nie twoja wina. Dzidziuś mocno kopie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Hej maluchu co to za kopanie mamy?-spytał Dymitr z uśmiechem.-Mówiłem, że nie wolno ci mamusi kopać. Mama to świętość.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dimka dobrze cię z Olenką wychowałam.-do sypialni weszła Jewa.
-Babciu najlepiej jak się dało.-powiedział wstając i pomagając babce usiąść na fotelu. Usiadłam na łóżku i poczułam naprawdę mocne kopnięcie. Zgięłam się w pół, a Dymitr momentalnie podbiegł.
-Roza co jest?-spytał głaszcząc mnie po brzuchu.
-Nic.-powiedziałam oddychając głęboko. Po chwili dziecko się uspokiło i ze spokojem mogłam się wyprostować. Wszyscy oprócz Zoji, która wybiegła z pokoju, patrzyli na mnie zmartwieni. No może oprócz Jewy która patrzyła na mnie zaciekawiona.
-Na pewno?-spytał masując mój brzuch.
-Mam ochotę skłamać bo to bardzo przyjemne.-powiedziałam z błogim uśmiechem.
-Ja się tu martwię, a ty ze mnie głupka robisz?-spytał przytulając się do mnie.
-Kochanie nigdy nie zrobię z ciebie głupka.-powiedziałam i pocałowałam go w nos.
Ola nie! No kurczę! Ja tu czytam takie mega słodkie chwilę a ty mi to przerywasz? Ten rozdział to cudo! Tyle Zoji i Dymitr mówiący do dzieci 😍😍 To świetne! Dasz mi jutro 2 rozdziały, prawda? 😍😘
OdpowiedzUsuńCzekam
Mańkuś postaram się.
UsuńJeju ten rozdział to CUDO. Zoja i Dymitr są cudowni jak mówią do dziecka. I proszę żeby fasolka oszczędzała trochę mamusię. I te słowa Jewy do Dymitra <3
OdpowiedzUsuńJa też chce jutro 2 rozdziały.
Życzę dużo weny
Uwielbbiam te ich rodzinne przekomarzanki. Abe mnie rozbawił, a Zoja jak zwykle pobija system. Weny i jak zawsze czekam na nn.
OdpowiedzUsuńKońcówka genialna. Kocjam.💖💖💖💖 Trochę martwi mnie, że dziecko tak kopie. I zachowanie Abe'a. Janin kochająca matka (wyczuj ten sarkazm). Wiki i Kola tak bardzo się kochają. Idę czytać następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń