Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Niechętnie otwarłam oczy i ujrzałam mojego męża.
-Co się stało?-spytałam nie bardzo wiedząc gdzie jestem ani co się dzieje.
-Roza trzeba się szykować.-powiedział Dymitr.-Płakałaś?
-Co?-starałam się skupić myśli, ale wszystkie były rozbiegane.
-Pytam się czy płakałaś.-powiedział spokojnie.
-Tak.
-Dlaczego?-spojrzałam na niego i zastanawiałam się chwilę.
-Bo....nasze małżeństwo się rozpada.-po co ja mu to mówię?
-Jak to się rozpada? Przez co?-Dymitr zdenerwowany usiadł na łóżku.
-No wiesz ciągle się kłócimy bądź podnosimy na siebie głos. O seksie nie wspomnę. Kiedyś tak nie było.
-Akurat to ty zawsze jesteś zmęczona bądź nie masz ochoty.-zaczął Dymitr.-Nie zauważyłem żebyśmy się kłócili.-powiedział spokojnie.
-Pomyśl kiedy ostatnio w naszym małżeństwie był na tyle względny spokój byśmy ze spokojem porozmawiali bez awantur.-zastanowił się chwilę.
-Roza to, że się kłócimy to normalne w małżeństwie.
-Wiem, ale mu sprzeczamy się o pierdoły.-powiedziałam przytomna.
-Kochanie, każde małżeństwo na początku przeżywa kryzys.-powiedział spokojnie.
-Dymitr, ale my nie jesteśmy jak każde małżeństwo. My musieliśmy walczyć o miłość, a teraz zachowujemy się jak wrogowie. Bardzo tego nie chcę.-powiedziałam zdołowana.
-Kochanie będzie dobrze.-powiedział przyciągając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego tors. Było mi dobrze.-Pamiętaj nigdy nie zrezygnuje z tego małżeństwa. Jesteś dla mnie zbyt cenna.
Usiałam na nim okrakiem i wtuliłam się w ciepły tors. Było mi dobrze. Dziecku chyba też bo zaczęło się ruszać. Dymitr zaśmiał się cicho.
-Co cię śmieszy?-spytałam mocno wtulona.
-Czuję jak dziecko się wierci.-powiedział kładąc dłoń na moim brzuchu.-Maluchu co podoba się jak rodzice się godzą?-spytał czule.
-Aaa, chyba to miało znaczyć tak.-powiedziałam czując mocnego kopniaka.
-Rozmawialiśmy o kopaniu mamy.-zauważył Dymitr.
-Daj mu spokój święta są.-powiedziałam dźgając męża w brzuch.
-Jej.-poprawił.
-Kochanie to będzie chłopiec.-powiedziałam spokojnie.
-Załóżmy się o to.-zaproponował Dymitr.
-O co?
-Pierwsze dwa tygodnie wstawania do noworodka?-spytał z uśmiechem.
-Stoi.-powiedziałam pewnie.-A jak będzie z karmieniem?-spytałam.
-Co?
-No wiesz pokarm zaczynam mieć ja nie ty.-powiedziałam niepewnie.
-Roza jest tyle sposobów, a ty przejmujesz się akurat tym. Nie wiem może będziesz odciągać mleko do butelek?
-No dobra. Może trochę dramatyzuje.-powiedziałam zawstydzona.
-Trochę? Dziecko ma jeszcze pięć miesięcy w twoim brzuchu, a ty przejmujesz się co będzie piło.-zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Wybacz.-powiedziałam z uśmiechem.
-To co mówiłaś? Zaczynasz mieć pokarm?-zagadnął ciekaw.
-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać?-spytałam ciekawa.
-A nie? Widzę, że twoje ciało się zmienia, a w szczególności brzuch i piersi.-powiedział z uśmiechem.
-Sugerujesz, że jestem gruba?-spytałam ciekawa.
-Skąd, masz teraz słodkie krągłości.
-Och już przestań.-powiedziałam rzucając w niego poduszką.
-Dobra, sory.-krzyknął śmiejąc się.
-Chodź już się umyć.-powiedziałam z uśmiechem. Wstaliśmy z łóżka i skierowaliśmy się do łazienki. Czułam się dużo lepiej po tej szczerej rozmowie z mężem. Po kąpieli sięgnęłam po koszulkę Dymitra i poszłam do naszych walizek. Wyciągnęłam kosmetyki do makijażu, suszarkę i lokówkę. Wróciłam do łazienki akurat by zobaczyć jak mąż przycina włosy.
-Nie lepiej iść do fryzjera?-spytałam.
-Nie.
-W takim razie tnij.-powiedziałam rzucając włosami.
-Żartujesz?-spytał zaszokowany.
-Tnij tak żebym nie miała rozdwojonych końcówek.-powiedziałam z uśmiechem.
-Roza, ale to twoje włosy.
-Sama ma je obciąć?
-Nie.-powiedział biorąc moje włosy w dłoń, przyciął tak krótko, że nic nie było widać.
-Daj.-wyrwałam mu nożyczki i ścięłam włosy na wysokość łopatek.
-Roza!-krzyknął.
-Co?
-Czemu, aż tak krótko?-spytał zrozpaczony.
-Bo były zniszczone, a teraz grzecznie wyrównaj.-powiedziałam podając mu nożyczki i odwracając się tyłem.-Czy ty płaczesz?-spytałam słysząc jak lekko skomli pod nosem.
-Nie.-powiedział zrozpaczony.-Podoba się?-spytał. Spojrzałam na swoje odbicie. Nareszcie zrobiłam coś na co moje włosy się prosiły. Wysuszyłam je i skręciłam. Opadały miękkimi lokami na ramiona i wyglądały fantastycznie.
-I jak się panu podoba?-spytałam ukazując włosy.
-Całkiem.-powiedział smutno.-Cały czas nie wierzę, że obcięłaś je aż tak krótko.
-Kotku to włosy odrosną.
-Wiem, ale jak mogłaś?-spytał dotykając ich.
-Dasz radę.-powiedziałam całując go w policzek. Następnie zajęłam się makijażem. Postawiłam na dość delikatny makijaż, ale usta pomalowałam czerwoną szminką. Spojrzałam na męża i uśmiechnęłam się.
-Ślicznie Roza.-powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję mężulku.-zaśmiał się cicho z tego określenia.
-Czy moja żoneczka czegoś potrzebuje z szafy?-spytał wychodząc z łazienki.
-Przynieś mi stanik i majtki i sukienkę i szpilki i....
-Roza więcej nie dam rady!-krzyknął śmiejąc się. Wszedł do łazienki z moimi i swoimi ciuchami.
-Dziękuję, jesteś kochany.-powiedziałam zabierając swoje rzeczy.
-Nie ma sprawy.-powiedział zakładając spodnie. Okazało się, że do rudej marynarki ma szare spodnie w których wygląda świetnie. Do tego biała koszula. Zajęłam się ubieraniem własnych ubrań. Ale nie mogłam zapiąć sukienki.
-Misiu zapniesz?-spytałam słodko.
-Jak czegoś potrzebujesz to ''Misiu'', a tak to Dymitr.-powiedział oburzony zapinając moją sukienkę.
-Jesteś kochany.-powiedziałam całując go w policzek.
-Wytrzyj to.-rozkazał pokazując policzek.
-Już się robi kapitanie.-powiedziałam ścierając z policzka szminkę.
-Od razu lepiej.-powiedział patrząc na policzek. Zaczęłam zapinać guziki od jego koszuli.-Jesteś kochana. Nie prosiłem o to.-powiedział z uśmiechem.
-Nie przyzwyczajaj się.-mruknęłam.
-Nawet nie próbuję.-powiedział z uśmiechem. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do garderoby po szpilki (Dymitr o nich zapomniał) i po torebkę. Właśnie kończyłam zakładać buty kiedy do pokoju wpadła Zoja.
-Ciocia, ale slicnie wyglondas.-powiedziała z uśmiechem. Sama miała na sobie czarno-szarą sukienkę i ślicznie uczesane włoski.
-Ty też wyglądasz ślicznie.-powiedziałam zakładając pierścionek zaręczynowy i obrączkę.
-Ciocia, a wies ze Dziadek Mlóz juz byl?-spytała z uśmiechem.
-Kto?-nie wiedziałam zbytnio o kim mówi.
-Roza, Dziadek Mróz w Rosji to wasz taki Święty Mikołaj.-powiedział Dymitr wychodząc z łazienki.
-Wujek, ale zes sie odstawil.-powiedziała poważnie Zoja.
-Dziękuję, ale to ty Zojka jesteś dziś prawdziwą księżniczką.-powiedział Dymitr kucając przy małej.
-Kocham cie wujek.-powiedziała przytulając się do Dymitra.
-Ja ciebie też Zojka.
-Dzieci chodźcie wołają nas.-powiedziała Jewa wchodząc do naszej sypialni. Chwyciłam jeszcze bransoletkę, którą dostałam na rocznicę od męża i zeszliśmy na dół.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wstawiam nowy rozdział chodź nie powinnam bo są tylko dwa komentarze, ale znajcie moje dobre serce.
Sukienka Rose:
Nie no! Dlaczego tak spokojnie i do niczego nie doszło? Eh, przecież oni ewidentnie chca siebie!
OdpowiedzUsuńZoja 😍😍😍
Czekam na następny
Ej człowieku, no. Nie katuj tu nas tymi komentarzami no!
OdpowiedzUsuńPopieram Mańkę - czemu do niczego nie doszło?!
;)
Taki spokojny rozdział.
OdpowiedzUsuńWręcz ocenzurowany. No ale nie w każdym tak można :-) Pogodzili się :-)
Dziewczyny nie narzekajcie bo nam Ola jakiś numer wywine.
Czekam na następny i pozdrawiam
Sorry ja nie mogę zbytno pisać bo juz na zadają z minimum 4 przedmiotów. Po prostu super rozdział.
OdpowiedzUsuńBad girls
Jeju tak bez wyjaśnienia ta ich kłotnia. Pomimo tego cieszę się, że pogodzili się czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńRozdział spokojny, aż za spokojny. Może to cisza przed burzą? No nic, czekam na nn, życzę weny.
OdpowiedzUsuńCo tak spokojnie? I kto niby pisał mi "wiadomo jak to się skończy", "to kłótnia Romitri."? A u ciebie się tak nie skończyło. Pff..
OdpowiedzUsuńZoja jak zawsze przesłodka. A teraz lecę czytać dalej. 💖💖💖💖