Rose:
Po składaniu życzeń przeszliśmy do kolacji, która była wyśmienita. W tym roku rodzina Bielikowów gotowała i strasznie się z tego cieszę. Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Była cudowna atmosfera. Dzieciaki siedziały jak na szpikach czekając na prezenty. Nawet mała Katia siedziała w krzesełku i gaworzyła patrząc na choinkę.
-Roza nad czym tak myślisz?-usłyszałam ochrypły szept męża przy uchu.
-Nad tym jaką wspaniałą mamy rodzinę.-powiedziałam wtulając się w ramię męża.
-Kocham cię.-mruknął przygryzając płatek mojego ucha.
-Co ty wyprawiasz?-spytałam zaskoczona jego śmiałością.
-Roza nie skończyliśmy się jeszcze przepraszać.-powiedział, a mi zrobiło się gorąco.
-Poczekajmy aż wszyscy pójdą spać.-mruknęłam.
-Aż tak długo?-spytał.
-Dzieciaki dostaną prezenty i lecą spać.
-A my będziemy musieli zostać.
-Wywiniemy się.
-Roza to niegrzeczne.-mruknął z uśmiechem.
-Nigdy nie byłam grzeczna.-zauważyłam.
-Racja.-przyznał śmiejąc się cicho.
-Zakochani co to za rozmowy?-spytał Abe patrząc na nas z uśmiechem.
-Tatku nie powinno cie to interesować.-powiedziałam siadając na kolanach Dymitra.
-Doprawdy? Co tym razem wymyśliłaś? Napad na bank?-spytał z uśmiechem.
-Eh wszystko wypaplałeś, a miała być niespodzianka.-powiedziałam śmiejąc się.
-Widzisz jak ojczulek potrafi cię przejrzeć?-spojrzał dumny.
-Brawo. O czymś ważnym rozmawialiście? -spytałam z uśmiechem.
-O tym, że chcę wam zdradzić jakie imiona wybrałem dla dzieci.-powiedział dumnie.
-Dawaj. Jak ukarzesz te małe istotki?-spytałam patrząc na matkę z uśmiechem. Uśmiechnęła się do mnie głaszcząc się po brzuchu. Ciekawe czy jak ja tam byłam też tak robiła? Rose stop! O czym ty myślisz? Było minęło.
-Rose na twoje imię wpadłem ja. Nie jest ładne?
-Śliczne lepszego mieć nie mogłam.-przyznałam z uśmiechem.
-Wiem o tym. Więc nasze dzieci jak wiecie to chłopiec i dziewczynka, więc wybrałem Mia i Adam*.-powiedział dumny.
-Powiem ci ojczulku, że dzieciaki bardzo nie ucierpią.-powiedziałam śmiejąc się cicho, ale zaraz umilkłam czując kopniaka.
-Bardzo ci dobrze.-powiedział Abe z uśmiechem.
-To twoja wina.-powiedziałam rozmasowując miejsce po kopniaku. Poczułam delikatne kopanie które było o wiele przyjemniejsze. Położyłam rękę na brzuchu i wtuliłam się w męża. Położył dłoń na moim brzuchu i pocałował mnie w szyję.
-Jesteście uroczy.-pisnęła Wiki z uśmiechem.
-Dzięki.-powiedziałam z uśmiechem.
-Mocno kopie?-spytała Sonia.-Katia kopała tak mocno, że czasem po nocach nie mogłam spać.
-Kopie i to bardzo mocno, ale lekarze uspokajają.-powiedziałam zmartwiona.
-Nie martw się. Urodzisz ślicznego bobasa.-powiedziała Karolina.
-Ciocia, a jak ulodzis to bede mogla sie pobawic z bobasem?-spytała Zoja wspinając się na moje kolana co okazało się trudne bo siedziałam na kolanach męża.
-Kochanie to będzie trudne. Jak bobas się urodzi to będzie malutki.-powiedziałam gdy już siedziała na moich kolanach.
-Ale ulosnie?-spytała zmartwiona.
-Tak i będzie taki duży jak ty.-powiedziała Karolina.
-O to dobze ze ulosnie bo jako kazel to cienzko by mu bylo.-stwierdziła.
-Zoja czy jak dorośniesz nie chcesz pracować u mnie?-spytał Abe z nadzieją.
-A ile pan bedzie placil?-spytała.
-Widzę małą ekonomistkę. A ile chcesz żebym ci płacił?-spytał z uśmiechem.
-Moze 100 dolalów?-spojrzała na niego z uśmiechem.
-Zgoda.-powiedział Abe z uśmiechem.-Takich pracowników lubię.
-Tato.-zganiłam go.
-Oj przepraszam już. Co powiecie na prezenty?-spytał z uśmiechem.
-Taaaakk!!-krzyknęły dzieci, a Katia pisnęła szczęśliwa. Abe podszedł do choinki i zaczął rozdawać prezenty. Dzieciaki biegały jak szalone rozdając prezenty. Pawka i Zoja musieli dźwigać robota dla Oleny. Zdziwiona spojrzała na po wszystkich, ale nikt się nawet nie odezwał. Zoja przyniosła nam paczuszkę mówiąc, że to od babci Jewy. Spojrzeliśmy z Dymitrem zdziwieni na siebie, a potem spojrzeliśmy na Jewę która uśmiechała się do nas. Otworzyłam paczuszkę i znalazłam śliczne ubranka robione na drutach.
-Ojej jakie śliczne.-pisnęłam widząc malutkie skarpetki. Dymitr który patrzył na to jak rozpakowuję teraz dotknął czule mojego brzuszka.
-Dziękujemy babciu.-powiedział z uśmiechem.
-Przydadzą się jak przyjedziecie do nas z tym skarbem.-powiedziała siadając obok nas. Dotknęła mojego brzucha, a mnie przeszedł dziwny dreszcz. Spojrzałam na nią. Wyglądała na tak samo zdumioną co ja.
-Roza wszystko gra?-spytał Dymitr.
-Tak.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ciocia, wujek.-Zoja gnała w naszym kierunku z kolejną paczką.
-Dziękuję.-powiedziałam sięgając po prezent. Znalazłam tam wielkiego misia i różne rzeczy które na pewno ułatwią nam opiekę nad dzieckiem. Spojrzałam na siostry i matkę Dymitra.
-Jesteście kochane sama nie wpadłabym na to, że takie coś może nam się przydać.-powiedziałam szczerze.
-Nie martw się Rose, bycie matką na początku cię przestraszy, ale z czasem będzie lepiej.-powiedziała Sonia z uśmiechem, a mi zebrało się na płacz.
-Dzięki.-powiedziałam najspokojniej jak umiałam, ale Dymitr wychwycił zmianę w moim głosie. Przytulił mnie i szepnął.
-Spokojnie.-tylko tyle wystarczyło żebym się uspokoiła. Spojrzałam na rodziców akurat otwierali prezent od nas. Spojrzałam na ich miny i zaczęłam się śmiać.
-Rose to niebezpieczne rozpowszechniać, że mam kontakty.-powiedział Abe z uśmiechem.
-Każdy o tym wie.-wyznałam.
-Skoro mam kontakty to czas żebyście zobaczyli prezent od nas.-powiedział tajemniczo Abe znikając w jednym z pokoi. Po chwili wyszedł z szaro-czarnym wózkiem. Zaskoczona spojrzałam na męża.
-Zatkało?-spytał Abe.
-Trochę.-wyznałam.
-Widzisz ojczulek umie zaskakiwać.
-Nawet bardzo. Chcieliśmy kupić ten wózek, ale cena sprowadziła nas na ziemię.-powiedziałam podchodząc do prezentu.
-Widzisz, a ojczulek wam za darmo załatwił.
-Jesteś z siebie cholernie dumny co?-spytałam z uśmiechem.
-Bardzo.-powiedział beztrosko. Chwyciłam za rączkę wózka i spojrzałam do środka. Tak to na pewno ten wózek który chciałam.
-Dziękuję.-powiedziałam przytulając ojca.
-Jakie mam kochane dziecko.-powiedział uradowany.
-Zamknij się.-mruknęłam i skierowałam się do mamy żeby jej podziękować. Wróciłam z prezentem do męża.
-Ja też coś dla ciebie mam.-powiedział cicho.
-Dymitr miało byś bez prezentów.-powiedziałam sięgając po torebkę.-Ale też coś dla ciebie mam.-powiedziałam wyciągając kopertę. Dymitr zrobił to samo. Wymieniliśmy się nimi.
-To co na trzy?-spytałam z uśmiechem.
-Raz.
-Dwa.
-Trzy.-oboje wybuchliśmy śmiechem. Dostałam bon na masaż do spa, Dymitr dostał taki sam.
-Kochanie trafiłeś z prezentem.-powiedziałam z uśmiechem.
-Ty też.-powiedział oglądając bon. Po rozdaniu prezentów dzieciaki poszły spać, a dorośli rozmawiali. Siedzieliśmy dość długo i zaczęłam robić się śpiąca. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i zabierając swoje prezenty skierowaliśmy się na górę. Gdzie czekał na mnie jeszcze jeden prezent
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mia i Adam-główni bohaterowie ''Zostań jeśli kochasz" oraz "Wróć jeśli pamiętasz".
W takim momencie przerwać. Abe.. uwielbiam. Ale Zoja rozwaliła mnie, zwłaszcza gdy ustalała z Mazurem warunki pracy😂😂😂. Takie mądre dziecko. Kochane słoneczko. Ja takie chcę. Gdzie można adoptować? Najlepiej w zestawie z Dymitrem. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńZoja + Abe ? Zawsze i wszędzie! Matko genialne połączenie!
OdpowiedzUsuńDymitr jest taki... bardzo otwarty. Mm, bardzo dobrze <3
Mia i Adam <3 Ty to jesteś taka mądra Olu :* <3
Czekam na kolejny ;)
Zoja rozwala system ponownie, zresztą Abe też. Rozdział cudny i momentami zabawny. Prezenty według mnie trafne.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życzę weny jak zwykle.
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńZoja pracująca dla Abe hahaha
Czekam na następny rozdział i życzę mnóstwo weny