Dymitr:
Obudziłem się mając w ramionach ją kochaną. Zauważyłem, że uśmiecha się przez sen i głaszcze czule brzuszek. Delikatnie położyłem rękę na brzuszku i wyczułem delikatne kopanie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Moje dziecko. Jak to pięknie brzmi. Ten malutki człowiek został stworzony przeze mnie i Rozę. Spojrzałem na wózek w kącie i się uśmiechnąłem. Już widzę jak będziemy spacerować z tym małym dampirkiem po parkach.
-Dymitr.-usłyszałem cichutki głos żony. Spojrzałem na nią i okazało się, że mówi przez sen. Pogłaskałem ją delikatnie po głowie i leżałem dalej myśląc o naszym życiu z tą małą niesamowitą fasolką. Nagle Roza zaczęła się wiercić.-Nie!
-Roza co jest?-spytałem przytulając wystraszoną kobietę.
-Dymitr, Wiktor.-tyle powiedziała i zaczęła płakać.
-Co ci zrobił?-spytałem kołysząc ją spokojnie.
-Powiedział, że jeszcze pożałujemy.
-Czego?
-Tego wszystkiego co mu zrobiliśmy.-powiedziała szlochając.
-Kochanie spokojnie.-powiedziałem przytulając ją mocno.
-Dymitr ja się boję.-wyznała szczerze.
-Czego?-spytałem zmartwiony.
-Wiktor powiedział, że zrobi krzywdę nam nie tylko mi, ale również tobie. Nie chcę żeby stało się coś tobie albo fasolce.-powiedziała zalewając się łzami.
-Kochanie rozumiem, że się o mnie martwisz, ale teraz najważniejsza jest fasolka.-powiedziałem uspokajająca.
-Chcę chronić wszystkich których kocham.-powiedziała z nowymi łzami w oczach.
-Wiem, ale Roza to nie do wykonania.-powiedziałem spokojnie.
-Wiem.-powiedziała wtulając się w moją pierś. Przytuliłem ją wiedząc, że to ją uspokoi. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale czułem, że stopniowo się uspokaja i jest w stanie normalnie funkcjonować.
-Wszystko gra?-spytałem gdy się odsunęła.
-Tak, jesteś kochany.-powiedziała całując mój policzek.
-Za co?-spytałem przytulając żonę.
-Za to, że jesteś.
-Teraz to ja się popłaczę.-powiedziałem ocierając niewidzialne łzy.
-Już nie bądź takim mięczakiem. Lubię twardych mężczyzn.-powiedziała uśmiechając się wesoło.
-Dobrze, dla ciebie i dziecka.-powiedziałem.
-Jak damy mu na imię?-spytała Roza.
-Komu?
-No jej albo jemu.-powiedziała wskazując brzuch.
-Roza zadałaś najtrudniejsze pytanie jakie mogłaś.-powiedziałem szczerze.
-Dymitr trzeba dać jakieś imiona żebyśmy wiedzieli podczas porodu jakie imię powiedzieć.-zaczęła się nakręcać.
-Roza spokojnie. Wstępnie mamy wybrane imiona.
-Dymitr dziecko będzie żyć z tym imieniem całe życie.-zaczęła narzekać.
-Roza mamy jeszcze pięć miesięcy.-powiedziałem spokojnie.
-To mało.-powiedziała załamana.
-Ubieraj się bo się spóźnimy na śniadanie.-powiedziałem wstając.
-Tak zamierzasz skończyć naszą rozmowę?-spytała.
-Roza porozmawiamy o tym w domu.-powiedziałem spokojnie.
-Jak chcesz.-powiedziała wstając. Ruszyłem za nią i po chwili byliśmy gotowi i szliśmy na śniadanie.
-Dzień dobry.-powiedzieliśmy wchodząc.
-Hej.-odpowiedzieli wszyscy.
-Jak się spało?-spytała Roza nakładając sobie sałatki na talerz.
-Nam dobrze, ale słyszałem, że mieliście ciekawą i raczej nieprzespaną noc.-powiedział Abe z uśmiechem.
-Podsłuchujesz nas?-spytała Roza.
-Nie, twoje krzyki było chyba słychać w całym domu.-zauważył.
-Przesadzasz.-powiedziała Roza.
-Jak ty nie potrafisz przyznać się do błędów.-zauważył Abe.
-Przepraszam czy ktoś oprócz mojego chorego ojczulka słyszał jak się wczoraj wydzierałam?-spytała Roza patrząc na moje siostry.
-Ja tam nic nie słyszałam.-powiedziała Sonia, a wszystkie ją poparły.
-Widzisz powinieneś iść do lekarza.-zauważyła Roza.
-Nie jesteś za mądra?-spytał Abe.
-Nie.-powiedziała z pełnymi ustami.
-Nie mówi się z pełną buzią.-zauważył Abe.
-Nikt mnie nie wychował.-powiedziała Roza z uśmiechem.
-Nie moja wina.-powiedział Abe.
-Po części twoja.-powiedziała Roza.
-Skończcie.-odezwałem się.-Są święta i nie powinniście się kłócić.
-Przepraszam.-odpowiedziała Roza spuszczając głowę.
-Przepraszam.-powiedział Abe. Zapadła cisza.
-Wujek ulepimy dzis balwana?-spytała Zoja siadając na moich kolanach.
-Jak mama pozwoli to jasne.-powiedziałem przytulając siostrzenicę.
-Jasne. Tylko Zojka trzeba się ciepło ubrać.-powiedziała Karolina z uśmiechem.
-Jej. Wujek ulepimy takiego duzego misia?-spytała Zoja, a jej oczy świeciły szczęściem.
-Misia?-upewniłem się.
-No wies nesti*.-powiedziała patrząc na mnie z uśmiechem.
-Dobra spróbujemy.-powiedziałem wiedząc, że ją to ucieszy.
-Tak wujek. Ja teiebia lubliu dyadya*.-pisnęła szczęśliwa. Poszliśmy się ciepło ubrać i ruszyliśmy do ogrodów.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
nesti-miś
dydya-wujek
Zastanawiam się, czego ten Wiktor znowu chce. Jeśli coś im zrobi, będzie miał ze mną do czynienia.
OdpowiedzUsuńPrzekomarzanki Rose i Abe, uwielbiam ich i zawsze się śmieję w takich momentach.
Rozdział cudny, jak zwykle zresztą. Życzę weny i jak zawsze czekam na nn.
Wiktor błagam cie wypierdzielaj
OdpowiedzUsuńHahaa Rose i Abe
Fansastyczny rozdział czekam na next i życze weny
Abe! 😂😂😂😂😂😂 Miałam sie na niego wydrzeć, ale to zbyt śmieszne 😂😂 Podsłuchiwał.. Dźwięki Rose? 😂😂 Skubany
OdpowiedzUsuńJej! Ulepimy dziś bałwana! ⛄
Świetny! Czekam na kolejny!
Normalne rodzinne święta. 😂😂😂 Abe zawsze kontroluje swoją córkę. Zoja kochana, słodka. Czy tylko mi skojarzyło się z Krainą Lodu? Trochę martwi mnie ten sen. Co z tym pajacem Daszkowem jest nie tak?! No ja się pytam? Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń