Rose:
Spojrzałam wściekła na Dymitra i na Lissę. Lissa chwyciła mocno Dymitra i patrzyła mu prosto w oczy.
-I kto tu kogo zdradza?!-krzyknęłam wściekła.
-Rose spokojnie.-powiedziała Sonia.
-Nie będę spokojnie, nie dla tego gnoja!-krzyknęła podchodząc do niego, ale nawet dureń mnie nie zauważył. Sonia chwyciła mnie za ramię i pociągnęła do kuchni.
-Rose spokojnie. Spójrz na mnie.-powiedziała spokojnie. Spojrzałam w jej oczy, a ona przygniotła mnie do ściany.-Teraz się uspokoisz i pogodzisz się z Dymitrem.
-Tak pogodzę się.-powiedziałam spokojnie.
-Teraz cię puszcze i pójdziesz do nie.....
-Używasz wpływu!-krzyknęłam.
-Spokojnie jest tu.-powiedziała patrząc na mnie wściekła.
-Co? Kto?
-Wiktor.
-Chyba chodzi ci o tego co ma moc ducha i dla niego pracuje.-powiedziałam mrużąc oczy.
-Rose nic nie rozumiesz. Wiktor ma moc ducha.
-Jak?-pisnęłam przerażona.
-Robert w ostatnim geście desperacji umierając obdarował braciszka nieznaną mocą.-powiedziała Sonia puszczając mnie.
-Ale......czy to znaczy, że mój największy wróg może wejść do mojej głowy?-spytałam przerażona.
-Nie wejdzie. Proszę.-powiedziała podając mi zawiniątko. Rozwiązałam je i moim oczom ukazała się biała bransoletka ze srebrnym znakiem nieskończoności. Założyłam bransoletkę i się rozpłakałam.
-Zniszczyłam nasze małżeństwo.-pisnęłam załamana.
-Spokojnie jeszcze się nie rozwodzicie.-powiedziała Sonia przytulając mnie.
-Nic nie rozumiesz padło za dużo słów. Nie ma szans na uratowanie tego.
-Rose zawsze są szanse musisz tylko się uspokoić.
-Soniu ja nie wiem czy dalej go kocham.-słowa z trudem przechodziły mi przez gardło, ale taka była prawda. Nic nie było pewne.
-Na razie czeka was trudna rozmowa.-powiedziała wstając z ziemi. Chciałam pójść w jej ślady, ale tylko zgięłam się w pół. Dziecko kopnęło z ogromną siłą.
-Ałł....-jęknęłam.
-Co się dzieje?-spytała zdenerwowana Sonia.
-Dymitr musi uspokoić dziecko.-wysyczałam. Jeszcze nigdy tak nie bolało.
-Już po niego idę.-powiedziała Sonia wybiegając z kuchni. Zaczęłam głęboko oddychać, ale niewiele to pomagało. Dymitr wpadł do kuchni jak szalony.
-Roza o matko przepraszam. Nie chciałem tego wszystkiego mówić....
-Zamknij się!-krzyknęłam.-Trzeba je uspokoić.-wskazałam na brzuch.
-Aż tak kopie?-spytał kucając obok mnie.
-Nie gadaj tyle tylko rób co trzeba.-powiedziałam.
-Hej maluszku. Co tam się dzieje? Nie masz się co denerwować.-niepewnie położył dłoń na moim brzuchu i delikatnie go pogładził.-Wiesz między mamą i tatą wszystko gra.-spojrzał na mnie.-Już możesz się uspokoić i nie musisz kopać tak mocno. Już ci kiedyś mówiłem, że doskonale wiemy, że tam jesteś.-poczułam jak dziecko się rozluźnia i położyłam się płasko na posadzce. To co przed chwilą miało miejsce nie było bezpieczne ani dla dziecka ani dla mnie.
-Dzięki.-mruknęłam zmęczona.
-Musimy pogadać.-powiedział Dymitr.
-Wiem.-powiedziałam cicho. Chciałam się podnieść, ale nie miałam siły, a nie będę prosić o pomoc Dymitra.
-Roza...
-Nie mów tak do mnie.-powiedziałam nie patrząc na niego.
-Rose to co się stało.....te słowa które padły........zrozumiem jak będziesz chciała tego rozwodu.-powiedział krótko.
-Odpowiedz na jedno pytanie.-powiedziałam siadając.
-Jakie?
-Czy naprawdę uważasz mnie za dziwkę?-spytałam głaszcząc brzuch. Nie mogłam na niego spojrzeć bo bym się rozpłakała.
-Kochanie...
-Mów mi po imieniu.-nie byłam w stanie słuchać jego kotków i kochanych skoro kilka minut temu nazwał mnie dziwką.
-Dobrze. Rose to co tam powiedziałem to nie płynęło ze mnie.....nie umiem ci tego wytłumaczyć, ale to tak nagle mną zawładnęło....nie umiałem się opanować. To nie były moje myśli to nie płynęło ze mnie.
-Rozumiem.-powiedziałam nie patrząc na niego.-Chcesz tego rozwodu?
-Nie, ale jak ty będziesz chciała to zrobię to.
-Ja.......sama nie wiem czego chcę.
-Błagam daj mi jeszcze jedną szansę.-chwycił mój podbródek na co się wzdrygnęłam.
-Spróbuję, ale nie proś o zbyt wiele.-powiedziałam nie patrząc na nic specjalnie.
-Dziękuję.-chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
-Proszę cie małe kroczki.-poprosiłam.-Twoje słowa po mimo, że nie twoje to bolały i to bardzo. Ciężko mi teraz się na ciebie rzucić jakby nigdy nic.-powiedziałam wstając.-I nie martw się będę spać w salonie.-powiedziałam wychodząc z kuchni.
-Czekaj.-powiedział ciągnąc mnie za rękę. Jak poparzona wyrwałam rękę z jego uścisku.
-Co?-spytałam.
-Śpij w sypialni. Ty musisz się wyspać, a ja dam sobie radę na kanapie.-powiedział spokojnie.
-Jesteś pewien?-spytałam.
-Tak.
-Zgoda.-powiedziałam wchodząc po schodach.
-Wniosę walizki z korytarza.-powiedział wychodząc.
-Jak chcesz.-szepnęłam. Czuję, że zapowiada się ciężki okres dla nas i dla naszego dziecka.
Już lepiej, że nie będzie rozwodu, ale aż tak się oddalić? Uznałabym to za rozstanie, gdyby nie to, że są małżeństwem. Mam nadzieję, że jakoś przeżyją ten kryzys, zwłaszcza z obroną przed Wiktorem. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńMatko co tu sie dzieje! Ola, solienizantko, niszczysz mi powoli psychikę!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na następny
Uwielbiam jak Dymitr mówi do dziecka! 💖💖 Ale niech oni się pogodzą!
Najlepszego 😘😘
Kurcze co tu się dzieje! Ola ale ty potrafisz akcje rozkręcić :-)
OdpowiedzUsuńŻeby tylko Rose mu przebaczyła a Wiktor niech się w końcu odczepi :-|
Czekam na następny i pozdrawiam :-)
Zabij tego Wiktora jak najszybciej
OdpowiedzUsuńOni nie mogą się rozwieść
Czekam na następny i życzę weny