Rose:
Obudziłam się dość wcześnie. Na dworze był zachód słońca. Wstałam patrząc na zegarek. 17:56. Pięknie. Poszłam do garderoby i ubrałam się ciepło. Zeszłam po cichu na śniadanie i chwyciłam jabłko. Wyszłam z mieszkania jak najciszej i ruszyłam ścieżkami pobiegać. Jest mi potrzebny ruch, a nie siedzenie w domu i zamartwianie się co dalej z moim małżeństwem. Biegłam i biegłam. Nie wiem jak długo biegłam, ale w końcu obiegłam cały Dwór i wróciłam do mieszkania. Poczułam przyjemny zapach dochodzący z kuchni. A na korytarzu pojawił się Dymitr.
-Gdzie byłaś Rose?-spytał delikatnie.
-Poszłam pobiegać.-powiedziałam ściągając buty.
-Nie powinnaś w swoim stanie.-upomniał mnie.
-Spokojnie umiem zadbać o siebie i dziecko.-powiedziałam sztywno.
-Przepraszam, ale się o was martwię.-powiedział speszony.
-Nie musisz.-powiedziałam wchodząc na górę.
-Przepraszam.-usłyszałam jeszcze. Weszłam do sypialni i się rozpłakałam. To nie ma sensu. To wszystko jest bez sensu.
-Rose wszystko gra?-spytał Dymitr wchodząc do sypialni.
-Tak, tak.-powiedziałam wycierając łzy.
-Roza co się dzieje?-spytał.
-Nic.-powiedziałam wycierając oczy.
-Widzę, że coś się dzieje.-powiedział siadając na łóżku i podając mi talerz z jajecznicą.
-Dymitr to jest bez sensu.-powiedziałam zabierając talerz.
-Co jest bez sensu?-spytał patrząc na mnie.
-To wszystko.-powiedziałam płacząc na nowo.
-Dlaczego tak uważasz?-spytał. Wyglądał jakby chciał mnie przytulić.
-Nie widzisz? Przecież my nie potrafimy rozmawiać.-powiedziałam jedząc jajecznice.
-Rose jest dość wcześnie, żebyśmy o tym rozmawiali.-powiedział chwytając mnie za rękę.
-Przepraszam.-powiedziałam ze spuszczoną głową.
-Za co?
-Za to co teraz powiem. Dymitr czy możemy na razie być dla siebie przyjaciółmi?-spytałam ostrożnie.
-Po co?-spytał chłodno.
-Bo.....nie umiem patrzeć na razie na ciebie jako na męża.-powiedziałam szczerze.
-Rozumiem.-powiedział sztywno.
-Jak chcesz możesz spać w sypialni.
-A ty?
-Będę spała obok.-powiedziałam. Była to dla mnie trudna decyzja, którą chciałam załagodzić skutki pierwszej decyzji.
-W takim razie zgoda.-powiedział z uśmiechem.-Co chcesz dziś robić?-spytał z uśmiechem.
-Pomyślałam też, że mógłbyś być moim trenerem.-powiedziałam spokojnie.
-Roza, ale jesteś w ciąży.-wyrwało mu się.-To znaczy Rose.
-Wiem, ale mi nie chodzi o rzucanie na maty tylko o bieżnię.
-A co na to lekarz?-spytał pocierając twarz.
-Zgadza się pod warunkiem, że w mojej diecie pojawi się dużo mięsa i zdrowych potraw.
-Zgoda, jestem w stanie na to przystać pod warunkiem, że będziesz mnie słuchać.
-Zgoda Towarzyszu.-pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam się na niego obalając nas oboje na łóżko. Spojrzałam w czekoladowe tęczówki i jak zwykle utonęłam. Uśmiechnęłam się błogo i już chciałam się nachylić i go pocałować, ale poczułam kopniaka, którego Dymitr też poczuł.
-Ej fasolka spokój.-powiedział kładąc ręce na moim brzuchu i odwracając tak, że ja leżałam pod nim. Spojrzał na mnie i na brzuch szukając pozwolenia. Mimowolnie skinęłam głową.-Co tam słychać? Jakie samopoczucie córeczko?
-Synku.-poprawiłam.
-Nasz dzidziusiu.-spojrzał na mnie z uśmiechem.-Wiesz co? Mama i tata przygotowali już dla ciebie pokoik, a dziadek Abe kupił ci wózek. Rozumiesz? Masz cztery miesiące nie ma cię jeszcze na świecie, a ty już masz całą wyprawkę. Wszyscy bardzo na ciebie czekamy i wszyscy bardzo cię kochamy.-poczułam przyjemne kopnięcie.
-Połóż dłoń pod moim biustem.-poradziłam. Położył dłoń tak gdzie wskazałam i uśmiechnął się błogo.
-Czyżby to przez moją wypowiedź?-spytał z uśmiechem.
-Yhym.-mruknęłam rozkoszując się przyjemnymi kopniakami. Poczułam, że Dymitr podwija mi bluzkę, ale dalej nie otwierałam oczu. Dopiero gdy poczułam na brzuszku morkę pocałunki. Spojrzałam na Dymitra. Całował tam gdzie wystawała nóżka lub rączka. Uśmiechnęłam się pod nosem nie komentując całego zajścia. Było przyjemnie. Po chwili na nowo przymknęłam oczy.
-Może w coś zagramy?-spytał nagle Dymitr.
-A w co chcesz grać?-spytałam.
-Monopol?-spytał niepewnie.
-Zgoda, ale głodna jestem.
-Ale dopiero zjadłaś śniadanie.-powiedział patrząc na talerz.
-Ale to dziecko zjadło, a ja głoduję.-powiedziałam robiąc maślane oczka.
-Zgoda czego pani sobie życzy?-spytał.
-Czegoś niezdrowego.-powiedziałam szczerze.
-Nie powinnaś...
-Dymitr proszę od trzech miesięcy nie jadłam niezdrowego.-poprosiłam.
-Zgoda.-powiedział wstając.-Ty rozkładasz planszę, a ja idę po przekąski.-powiedział spokojnie.
-Dobra.
-Ja biorę czerwony pionek.-powiedział.
-Nie ja go chcę.-powiedziałam z uśmiechem.
-Rose proszę ty ostatnio miałaś czerwony.
-Dobra, będę niebieskim.-powiedziałam z rezygnacją.
-Jesteś super!-krzyknął z dołu.
Trochę mnie nie było, ale już jestem i komentuję. Tyle się działo, przy poprzednich dwóch rozdziałach trzymałam kciuki, by tylko się nie rozwiedli. Mam nadzieję, że sytuacja szybko się poprawi. Co do poprzednich: wszystko cudnie jak zawsze. Postaram się na bieżąco komentować.
OdpowiedzUsuńOd razu widać, że Rose i Dymitr nie mogą być przyjaciółmi przez dłuższy czas. Poza tym życzę weny i czekam na nn.
Aj, było tak blisko. Jednak wiadomo, że Rose go nadal kocha. Uwielbiam Dymitra rozmawiającego z brzuszkiem. Jest taki słodki. Oni muszą do siebie wrócić. Ta odległość między nimi jest nie do zniesienia i smutna. Podoba mi się ta umowa. Niby tylko przyjaciele, ale będą razem spać. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej się nie rozstawają. Eztra, czekam!
OdpowiedzUsuńBad girls
Niezły rozdział, czyli dobry lub lepszy, ale to drugieg, czyli lepszy. Czekam!
OdpowiedzUsuńWerka
Fajny rozdział, ale tylko przyjaciele?
OdpowiedzUsuńKurcze ale ona jest okropna. Biedni, oby tylko wszystko sie ulozyło.
Czekam na next i pozdrawiam
Przyjaciółmi?? Nie tak być nie może
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę weny