Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

wtorek, 20 września 2016

Rozdział 262

Rose:
W poczekalni była masa ludzi. Usiedliśmy z boku gabinetu i  czekaliśmy na swoją kolej. Nagle poczułam kopniaka. Syknęłam z bólu, a Dymitr spojrzał na mnie nerwowo.
-Roza?-Dymitr spojrzał na mnie zmartwiony.
-Nic mi nie jest.-powiedziałam oddychając głęboko.
-Trzeba powiedzieć o tym lekarzowi.-powiedział cały czas trzymając mnie za rękę.
-Dobrze, a na razie jest już dobrze.-powiedziałam prostując się na krześle.
-Roza martwi mnie to.
-Mnie też.-przyznałam gładząc brzuszek.
-Będzie dobrze.-powiedział Dymitr z nieśmiałym uśmiechem.
-Musi być.-przyznałam patrząc mu w oczy.-Może wystarczy pobiegać.
-Wątpię.-powiedział z uśmiechem.-Nie wszystko można rozbiegać.
-Wiem.-powiedziałam wtulając się w ramię męża.
-Strażniczka Hathaway-Bielikow.-usłyszeliśmy.
-Chodź.-powiedział Dymitr wstając.
-Pomóż.-poprosiłam. Podał mi dłoń i podciągnął do góry.-Dzięki.-powiedziałam z uśmiechem.
-Panie przodem.-powiedział puszczając mnie w przejściu.
-Dziękuje.-powiedziałam wchodząc do gabinetu.
*
Właśnie wyszliśmy od lekarza, który zaproponował zażywanie magnezu na skurcze.
-Ten lekarz jest nienormalny!-krzyknął oburzony Dymitr.
-Uspokój się.-powiedziałam chwytając go za rękę. Było tu sporo ludzi i nie chciałam, żeby się patrzyli. 
-Nie uspokoję się ten lekarz to debil!-warknął wściekły.
-Ale o co ci chodzi?-spytałam.
-Chodzi mi o to, że zbagatelizował poważne objawy.-powiedział spokojniej.
-Kochanie, zapisał mi leki.
-Które raczej  nie pomogą.-powiedział Dymitr spoglądając na mnie.
-Jesteś lekarzem?
-Nie.
-Wiec się nie wymądrzaj tylko przytul ciężarną żonę.-powiedziałam przytulając się do męża.
-Zimno?
-Zimno.-powiedziałam naciągając czapkę na uszy.
-Idziemy szybko do domu.-powiedział. Ruszyliśmy marszem do domu. Gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania owiało mnie ciepłe powietrze. Zdjęłam buty i kurtkę...
-Roza.-mruknął Dymitr przytulając mnie do siebie.
-Słucham?-spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Pamiętasz co mi obiecałaś?-spytał ciekaw.
-Pamiętam, a pamiętasz co ty mi obiecałeś?-spytałam.
-Co?
-Na górę i wpakuj się w te śliczne majteczki.-powiedziałam dając mu klapsa.
-Żartujesz?-spytał zaskoczony.
-Ależ skąd to część umowy.-powiedziałam z uśmiechem.
-Roza no.-Dymitr wyglądał na załamanego.
-Nie Roza, tylko marsz na górę.-powiedziałam z uśmiechem. Niechętnie ruszył na górę, a ja poszłam na sypialni, gdzie stała torba z zabawkami dla dziecka. Na święta od przyjaciół dostaliśmy pełno ubranek dla dziecka i nadal leżą u nas w sypialni. Weszłam do pokoju dziecka i zaczęłam układać zabawki i ciuszki na szafkach i w szafkach.
-Roza ja w tym się nawet tobie nie pokaże.-usłyszałam głos męża.
-Dlaczego?-spytałam wychodząc z pokoju dziecka.
-Wyglądam w tym strasznie.
-Kotku to tylko majtki z trąbom słonia.-powiedziałam z ogromnym uśmiechem wchodząc do garderoby.
-Tylko?-spytał odwracając się do mnie przodem. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Majtki były mu troszeczkę za małe i tam gdzie nie trzeba się wcinały oraz odstawały.
-Wyglądasz cudownie kotku.-powiedziałam podchodząc do męża.
-Wynagrodzisz mi to.-powiedział krótko.
-Oczywiście.-ruszyłam w kierunku półki z bielizną i wyciągnęłam najbardziej skąpą bieliznę jaką miałam.-Czy to jest odpowiednie wynagrodzenie?-spytałam ukazując mu skromne sznureczki.
-Jak ubierzesz to się przekonamy.-powiedział patrząc na  mnie głodnym wzrokiem.
-Wobec tego idę do łazienki, a ty mój kochany słoniku czekaj na mnie w sypialni.-powiedziałam powstrzymując śmiech.
-Roza nie śmiej się.-powiedział zasłaniając trąbę słonia.
-Oczywiście.-powiedziałam wchodząc do łazienki. Miałam mały problem z założeniem tego, ale się udało i wyglądałam bardzo wyzywająco. Stanik był z cienkich paseczków i zasłaniał niewiele, a stringi były tu tylko ozdobą. Założyłam czarne szpilki i wyszłam do męża.
-Wynagrodziłaś to.-powiedział pokazując słonia i podchodząc do mnie.
-Naprawdę?-spytałam kładąc ręce na jego nagim torsie.
-Oj tak.-powiedział chwytając i ściskając moje pośladki. Nachylił się i zaczął mnie mocno i namiętnie całować. Podskoczyłam i owinęłam go nogami wokół tali. Jednym ruchem pozbył się mojego stanika i stringów i rzucił mnie na łóżko. Zawisł nade mną, a ja przewróciłam go na plecy. Zaczęłam całować jego tors schodząc to coraz niżej, pozbyłam się ''majtek'' i zaczęłam bawić się z mężem. Gdy skończyłam Dymitr chwycił mnie w ramiona i zaczął się nade mną znęcać. Zawsze gdy byłam blisko przerywał.
-Dymitr do cholery skończ co zacząłeś.-warknęłam gdy wyciągnął ze mnie palce.
-Śpieszy ci się gdzieś?-spytał ssąc mój sutek.
-Tak.-powiedziałam mordując go wzrokiem. W końcu poczułam go w sobie. Już zapomniałam jakie to uczucie mieć go w sobie. Pisnęłam zaskoczona, a on uśmiechnął się przebiegle. Po kilku seriach zasnęłam wtulona w ciepłe ramiona męża. Ostatnie co usłyszałam to:
-Roza to moje najlepsze urodziny w życiu.

4 komentarze:

  1. Awww... I to ja lubię. Tak bardzo mrrr.... Dymitr tak bardzo się martwi o dziecko😍😍😍 On jest taki kochany. I te majteczki😂😂😂. Pooglądała bym takiego towarzysza. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Rose taka niecierpliwa. Takie rozdział to ja rozumiem. Oboje wreszcie wszystko zrozumieli i jest tak, jak dawniej. Dymitr się martwi, ale to dobrze. Mam nadzieję na kolejny tak cudny rozdział. Przesyłam wenę i pozytywną energię do pisania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale urodzinki <3

    Martwi mnie to bardzo, że dziecko tak kopie Rose

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no... niezłe urodzinki mu Rose zrobiła! Rose... Co ty mu kazałaś założyć, o matko hahah xD
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń