Nadszedł czas na powrót do domu. Dymitr przez ostatnie dwa dni miał wolne i wykorzystał je jak najlepiej. Nie wychodziliśmy z wartowni. Wspominaliśmy nasz pierwszy raz.
-Roza pakuj się!-krzyknął Dymitr. Siedziałam właśnie w łazience i pakowałam ostatnie rzeczy.
-Chwilę.-mruknęłam. Dymitr wszedł do łazienki i spojrzał na mnie.
-Pośpiesz się kochanie bo my zaraz się spóźnimy.-powiedział pomagając mi się dopakować. Wziął walizki i ruszył na dół. Sprawdziłam czy wzięliśmy wszystko i wyszłam z pokoju zabierając tajemnicze kluczyki od Dymitr i ruszyłam na dół. Dochodziłam do samolotu gdy poczułam mocnego kopniaka. Stanęłam na chwilę oddychając głęboko.
-Hathaway wszystko gra?-spytał Christian podchodząc do mnie.
-Tak jasne.-powiedziałam oddychając głęboko.-Tylko kopnęło.
-Aż tak mocno kopie?-spytał zdziwiony.
-A Kate i Lucas nie kopali tak mocno?-spytałam.
-Nie.-powiedział patrząc na mnie niepewnie.
-Dobra już jest dobrze możemy iść.-powiedziałam ruszając przodem.
-Roza co tak długo?-spytał Dymitr całując mnie w głowę.
-Zagadałam się z Christianem.-powiedziałam uśmiechając się do męża.
-Lissa mówi, że możemy już lecieć.-powiedział siadając i ciągnąc mnie na swoje kolana.
-Ach Liss zobacz jakie zakochańce.-powiedział Christian kładąc śpiącego Lucasa na siedzenie.
-Wiem, że zazdrościsz Ozera.-powiedziałam wtulając się w męża.
-Niby czego?-spytał ciekaw.
-Tego, że Lissa nie weźmie cię na kolana.-powiedziałam dumna.
-To było najgorsze stwierdzenie na świecie Hathaway.-powiedział siadając na przeciwko nas. Po chwili samolot wzniósł się w niebo. Zasnęłam w środku lotu.
*
Obudziło mnie przyjemne głaskanie. Otwarłam oczy i ujrzałam twarz męża. Uśmiechnęłam się do męża.
-Kochanie jesteśmy.-powiedział cicho. Uśmiechnęłam się do niego i wstałam.
-Czyli teraz czas na prezent?-spytałam pokazując mu kluczyki.
-Tak. Teraz jest czas na prezenty.
-Liczba mnoga?-spytałam zaskoczona.
-Tak przecież w zeszłym roku nie dostałaś prezentu.
-Kochanie twoje odzyskanie pamięci było najlepszym prezentem.-powiedziałam gładząc go delikatnie po policzku.
-I tak już za późno. Nie mogę oddać ani jednego prezentu.-powiedział Dymitr wzruszając ramionami.
-Jaki ty jesteś wspaniały.-powiedziałam wtulając się w męża. Wyszliśmy z samolotu, a Dymitr się do mnie uśmiechał.
-Roza muszę ci znów zabrać na chwilę wzrok.-powiedział pokazując ten sam szalik co w akademii.
-Skoro musisz.-powiedziałam wzruszając ramionami. Zawiązał mi szalik i zaczął mnie prowadzić.
-Roza nóżka do góry.-powiedział, a ja wykonałam polecenie.-I uważamy na główkę.-po chwili usłyszałam i poczułam zapinany pas i zamykanie drzwi. Dymitr usiadł obok mnie i odpalił silnik. Już dawno domyśliłam się, że jestem w samochodzie. Byłam ciekawa gdzie mnie wiezie, ale nie dowiedziałam się niczego. Po chwili Dymitr zatrzymał samochód i pomógł mi wysiąść. Obrócił mnie i podszedł do przodu.
-Gotowa?-spytał.
-Jasne.-powiedziałam podekscytowana. Zdjął mi z oczu szalik, a moim oczom ukazał się piękny biały SUV.
-I jak się podoba?-spytał Dymitr.
-Czy on jest nasz?-spytałam zaskoczona.
-Lepiej.
-Lepiej?
-Jest twój.-spojrzałam zszokowana na Dymitra i rzuciłam się na niego. Wtuliłam się w niego bardzo mocno.
-Jesteś najlepszy!-krzyknęłam na cały głos.
-Spokojnie kochanie to jeszcze nie koniec. Idź zwiedzić samochód.-powiedział z uśmiechem. Wyjęłam kluczyki i otwarłam drzwi. Samochód był śliczny. Usiadłam w nim szczęśliwa i spojrzałam na tylne siedzenia. Był tam już zamontowany fotelik dla dziecka. Dymitr podszedł do otwartych drzwiczek i na mnie spojrzał.
-Kocham cię.-pisnęłam szczęśliwa.
-Podoba się?
-I to jak.-powiedziałam patrząc na wóz.
-Może się przejedziemy?-spytał Dymitr.
-Tak!-krzyknęłam zapinając pas. Dymitr zaśmiał się i usiadł na miejscu pasażera. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Samochód leciał lekko po drodze. Chciało mi się piszczeć ze szczęścia.
-Pomyślałem, że przyda ci się wóz gdy ja będę na wyjazdach.
-Dymitr, ale przecież ten samochód musiał kosztować majątek.-powiedziałam lekko opanowana.
-Roza nie martw się. Przecież nas stać.-powiedział spokojnie.
-Wiem, ale nie powinieneś robić mi takich prezentów.
-Roza to dopiero początek.-tymi słowami mnie przeraził.
-Co jeszcze?-spytałam.
-Powiem ci gdzie masz podjechać.-powiedział z uśmiechem. Zaczął mnie kierować i po chwili powiedział słowa których się obawiałam.-I jak ci się podoba?
Samochód. Dymitr, wiem, że ją kochasz, ale naprawdę uważasz, że to bezpieczne? I jeszcze sugerować, że będzie jeździć z dzieckiem? No ale to twój wybór. I jestem na 100% pewna, że zatrzymali się przed ich własnym domem, którym będzie musiała się z nim dzielić. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńMiałam takie podejrzenia, że to będzie samochód. Ale racja, w przypadku Rose to niezbyt bezpieczny prezent. Dymitr naprawdę poszalał, tyle prezentów. Ciekawe co jeszcze szykuje. Już nie mogę się docczekać na nn. Weny.
OdpowiedzUsuńOOO tak samochód super
OdpowiedzUsuń