Rose:
Podjechałam pod budynek gdzie mieszkamy, przepraszam mieszkaliśmy. Wysiadłam z samochodu, Dymitr już na mnie czekał.
-Gotowa?-spytał chwytając moją dłoń.
-Sama nie wiem.-powiedziałam z po wątpieniem. Weszliśmy na górę. Dymitr nie wiadomo skąd wyciągnął pudła i podał mi bym zaczęła wszystko pakować. Zajęłam się kuchnią, a Dymitr salonem. W tej chwili przeklinałam osobę która nakupowała tyle naczyń. Po godzinie miałam spakowane talerze i szklanki. Zajęłam się garnkami, sztućcami i jedzeniem.
-Jak idzie Roza?-spytał Dymitr wchodząc do kuchni.
-Średnio.-powiedziałam dokładając kolejne pudło na kupkę.
-To pójdę znieść te wszystkie pudła i ci pomogę.-powiedział z uśmiechem. Dałam mu całusa w policzek i zajęłam się pakowaniem tych wszystkich gratów do pudeł. Dymitr wrócił po chwili.
-Wszystko?-spytałam zdziwiona.
-Potrzebuję twoich kluczyków.-powiedział dysząc.
-Proszę tylko go nie zarysuj.-powiedziałam podając mu kluczyki.
-Spokojnie tylko bagażnik otworzę.-obiecał z uśmiechem. Po chwili skończyłam pakować wszystko co było w kuchni. Spojrzałam na nią. Jest tu teraz tak pusto i zimno. Weszłam do salonu i tu poczułam jeszcze większy chłód. Z parapetów zniknęły kwiaty z ścian ramki ze stołów obrusy. Nie chciałam się stąd wynosić, ale Dymitr ma racje tam będzie lepiej fasolce, a fasolka jest najważniejsza. Pogładziłam brzuszek i ruszyłam do łazienki.
-Hej.-usłyszałam głos Lissy.
-Jestem w łazience.-krzyknęłam pakując kosmetyki.
-Co tu tak pusto?-spytała Sonia.
-Wyprowadzamy się.-powiedziałam zamykając pudło.
-Co?-Sonia chyba nic o tym nie wiedziała, a Lissa wydawał się zaskoczona.
-Wyprowadzamy się.
-Gdzie?-spytała Sonia.
-Koło ciebie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Czekaj ten szary dom z drewnem to wasz?-spytała zaskoczona.
-Dokładnie.
-Kiedy chciałaś mi powiedzieć?
-Sama nie wiem. Dowiedziałam się jakieś trzy godziny temu.
-Wybaczam w takim razie.-powiedziała z uśmiechem.
-To super.-odetchnęłam z udawaną ulgą.
-Roza przejadę się wypakować paczki i wrócę. O hej dziewczyny.-powiedział Dymitr wchodząc do łazienki.
-Mam jechać z tobą?-spytałam.
-Nie, znaczy jeśli pozwolisz to oba samochody wypakuję.-powiedział z uśmiechem.
-Samochody?-spytały obie.
-Tak dostałam samochód. Jedź tylko wracaj jak najszybciej.-powiedziałam dając mu pudło z łazienki.
-Robi się.-powiedział wychodząc.
-Masz na to siłę?-spytała Sonia gładząc ogromy brzuszek.
-Ja nie, ale co mam zrobić?-powiedziałam chwytając worki i kolejne pudła. Ruszyłam na górę.
-Powiedz mu.-poradziła Lissa.
-Co mam powiedzieć:''Wybacz Dymitr dom jest super, ale ja chcę się cisnąć całe życie w naszym mieszkanku''? To bez sensu. Wydał na ten dom fortunę, widzę jak się cieszy z tej przeprowadzki, a mi ten dom się strasznie podoba po prostu muszę przywyknąć.-powiedziałam wchodząc do sypialni. Teraz stało tu łóżko z materacem, a na oknach już nie wisiały firany. Weszłam do naszej łazienki i zaczęłam pakować kosmetyki.
-Wydaje mi się, że powinnaś z nim porozmawiać.-powiedziała Sonia.
-A mi się wydaje, że powinnaś się cieszyć.-powiedziała Lissa.
-Dziewczyny nie potrzebuję porad.-powiedziałam z uśmiechem.
-Nie będziesz tęsknić za tym miejscem?-spytała Sonia.
-Będę, ale Dymitr powiedział bardzo mądre słowa.
-Jakie?
-Że wspomnienia nie są w rzeczach, a w sercu.-powiedziałam wychodząc z łazienki i kierując się w stronę garderoby.
-Masz bardzo mądrego męża.-powiedziała Lissa.
-Wiem.-uśmiechnęłam się do dziewczyn i zaczęłam pakować ciuchy do worków.
-Pomóc ci?
-Jakbyście mogły.-powiedziałam dając każdej worek. One zajęły się moimi ciuchami, a ja pakowałam ciuchy Dymitra. Po chwili wrócił Dymitr zabierając kolejne pudła. Widziałam jak dom zaczyna się robić pusty i stało się coś strasznego, zdałam sobie sprawę, że już nigdy nie będę tu mieszkać, nigdy więcej nie będę tu chodzić nago, jeść śniadań, ani nic z tych rzeczy. Spakowałam ostatnie rzeczy, podziękowałam dziewczyną i usiadłam na sofie. Niewiele myśląc rozpłakałam się. Siedziałam i płakałam.
-Roza co się dzieje?-spytał Dymitr wpadając do domu.
-Ja nie chcę się stąd wyprowadzać.-powiedziałam wtulając się w męża.
-Cichutko. Będzie dobrze, zobaczysz polubisz tamten dom.
-Wiem, ale tu się tyle zdarzyło ja nie chcę się stąd tak nagle wyprowadzać.
-Roza razem damy sobie radę.
-Wiem masz rację.-powiedziałam uśmiechając się.
-A teraz oddaje kluczki sprawdź czy aby na pewno nie jest zarysowany i jedziemy do nowego domu się rozpakować.
-Moje ulubione zajęcie. Rozpakowywanie się.-zaśmiałam się zabierając kluczyki i worki z ciuchami. Dymitr zamknął drzwi i wyszliśmy z ,już nie naszego, mieszkania.
Oj.. Rose będzie na pewno tęsknić za domem. Ale sadze, że da sobie rade. Dymitr przyszedł wtedy, kiedy Rose płakała.. A to znaczy, że jest świetny! 😁
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze długo nie komentowałam... AL teraz juz skomentowałam i czekam na kolejny! 💙
Rozumiem Rose. W końcu tyle wspomnień. Też bym nie chciała się wyprowadzać. Dymitr miał wyczucie czasu. Czekam na nn i weny.
OdpowiedzUsuńBiedna Rose. Ale ma Dymitra, a on zawsze ją wspiera. Fajnie, że będzie mieszkać koło Soni. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Rose. Ale da radę przecierz będzie miała swego Towarzysza no i oczywiście Sonię z męrzem (zapomniałam jak ma na imie(chyba Michaił (sorry Mich...))) .czekam!
OdpowiedzUsuńWerka
Rose za bardzo dramatyzuje
OdpowiedzUsuń