Rose:
Obudziłam się pierwsza. Po cichu wstałam z dywanu i ruszyłam do kuchni zrobić śniadanie. Jak się okazało, że lodówka jest pusta. Szybko podjęłam decyzję. Ubrałam się i zostawiłam Dymitrowi kartkę, że jestem na zakupach. Wzięłam swoje kluczyki i poszłam do garażu. Wyjechałam z garażu i skierowałam się w stronę bramy. Szybko uwinęłam się z odprawą i po chwili pędziłam autostradą w stronę całodobowego supermarketu. Zaparkowałam najbliżej wejścia i ruszyłam po koszyk. Stwierdziłam, że zrobię jedne porządne zakupy. Przy sekcji z warzywami i owocami spędziłam najwięcej czasu. Już chciałam iść do kolejnej alejki, ale zatrzymał mnie głos.
-Miło cię widzieć.-odwróciłam się nie dowierzając. Stałam przed własnym teściem i poczułam strach.
-Witam.-starałam się nie okazywać lęku.
-Co ty tu robisz?-spytał podchodząc.
-Zakupy na śniadanie.-powiedziałam wkładając do koszyka mango.
-O rozumiem, że dla mojego syna?-spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem.
-Tak.-ucięłam krótko.
-A gdzie on jest?-spytał z uśmiechem.
-Czeka na mnie w aucie.
-I ci nie pomoże?
-Nie robię dużych zakupów tylko najpotrzebniejsze rzeczy.-muszę jak najszybciej stąd uciekać.
-Rozumiem. Chciałem ci pogratulować.-mówiąc to spojrzał na mój brzuch.
-Dziękuję bardzo.-dotknęłam czule brzuszka. Na pewno nie tknie mojego dziecka.
-Kogo jest?-spytał z błyskiem w oku.
-Dymitra.
-Dobra, dobra możesz wciskać tą bajkę wszystkim, ale nie mnie. Kogo jest ten bachor?-spytał podchodząc.
-Jeśli nie rozumiesz to twój problem.-powiedziałam odchodząc. Wzięłam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam szybko do kasy. Zapłaciłam za wszystko i spakowałam siatki do bagażnika. Usiadłam za kierownicą i ruszyłam. Spojrzałam w tylne lusterko. Randall za mną jedzie. Przycisnęłam gaz. Cały czas za mną jechał. Byłam tak skupiona na zgubieniu go, że podskoczyłam gdy usłyszałam telefon. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Słucham.-spojrzałam w lusterko. Cholera ściga mnie.
-Roza gdzie jesteś?-usłyszałam głos męża. Odetchnęłam z ulgą.
-Będę za jakieś dziesięć minut.-powiedziałam wyprzedzając trzy auta.
-Dobrze, coś przygotować?-spytał.
-Nie wiozę wszystko na śniadanie. Możesz już otworzyć garaż.-im szybciej znajdę się w domu tym lepiej.
-Roza wszystko gra?-spytał zaniepokojony.
-Tak, tak już jadę zaraz wjeżdżam.-właśnie podjeżdżam pod bramę i na razie nie widzę samochodu Randalla.
-Dobrze garaż masz już otwarty.
-Dobrze.-odetchnęłam z ulgą gdy się rozłączył. Nie musi się martwić o to, że jego ojciec nie wierzy w to, że Dymitr jest ojcem dziecka.
-Hathaway nie pędź tak.-powiedział Mason podchodząc po mojego auta.
-Wybacz tęsknie za mężem i wiozę śniadanie.-powiedziałam spoglądając w lusterka.
-Wszystko gra Hathaway?
-Jasne, ale wpuść mnie już.-ponagliłam z uśmiechem.
-Robi się.-powiedział pokazując w stronę budki. Brama się otwarła, a ja wjechałam na teren Dworu. Szybko dojechałam do domu i zaparkowałam auto. Rozejrzałam się czy aby na pewno nie ma nikogo, ale droga była pusta. Wzięłam siatki i skierowałam się do domu.
-Jestem.-powiedziałam ściągając buty.
-Roza trzeba było mnie obudzić.-powiedział Dymitr zabierając ode mnie siatki.
-Spokojnie, chciałam żebyś się wyspał.-powiedziałam całując go w policzek.
-Wszystko gra?-spytał idą do kuchni.
-Jasne. A czemu pytasz?-powiedziałam idąc za nim.
-Bo wyglądasz tak jakbyś przed kimś uciekała.-Dymitr przyjrzał mi się czujnie.-Roza.
-Jest dobrze. Nie musisz się martwić.-powiedziałam z uśmiechem.
-Roza widzę, że coś nie gra.-chyba czas mu powiedzieć.
-Jak byłam w sklepie to spotkałam twojego ojca.-zaczęłam, ale już widziałam, że jest wściekły.-I zapytał mnie kogo jest dziecko, a ja odpowiedziałam, że twoje i mi nie uwierzył i przysiągł, że się dowie. Jak wracałam do domu to wydawało mi się, że ktoś za mną jedzie, ale chyba tylko mi się zdawało.-powiedziałam wszystko na jednym tchu i spojrzałam na Dymitra. Bałam się, że wybuchnie, ale on podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Roza obiecuję ci, że nie stanie wam się krzywda.-powiedział całując moje czoło.
-Wiem kochanie.-spojrzałam na niego i pocałowałam go w policzek.
-To co, śniadanie?-spytał z uśmiechem.
-Jestem za.-zaśmiałam się z jego zachowania i ruszyłam za nim by rozpakować siatki.
!€&€&&7!&!))8!?!! Czemu ten typek ją gonił?! A jakby był wypadek samochodowy?! Nie podoba mi się to. ;< Niech mi tylko wpadnie w moje łapki to sobie popamięta. 😡😡😡
OdpowiedzUsuńKurcze, no! Czy on ich nie może zostawić w spokoju?!?! Idiota.. Ale spokojnie. Dymitr ich obroni! <3 Wierzę w niego! (jak chyba każdy tu xd)
OdpowiedzUsuńRóbcie to śniadanie, ewentualnie jeszcze powtórkę ze wczoraj i zapomnijcie o Randaluu :*
Czekam na następny
Co go nagle interesuje Dymitr? Zazdrości mu Rose? Niech się w końcu od nich odwali. Jakby mało mieli problemów. Rose nie możesz się denerwować, bo dziecku zazaszkodzisz.Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńNiech sie odczepi ojciec dymitra
OdpowiedzUsuń