Dymitr:
Jak tylko dopadnę mojego ojca to go uduszę. Widzę jak Roza udaje, że wszystko gra, ale naprawdę jest przerażona. I szczerze jej się nie dziwię. Skończyłem robić omlety i skierowałem się do jadalni. Roza siedziała opatulona kocem i miała zamknięte oczy.
-Wszystko gra?-spytał stawiając przed nią talerz.
-Tak.-powiedziała otwierając oczy.
-W takim razie smacznego.-powiedziałem siadając na przeciwko.
-Co dziś chcesz robić?-spytała zabierając się za śniadanie.
-Nie wiem. Powinniśmy ogrodzić dom.-powiedziałem z uśmiechem.
-Faktycznie powinniśmy.-powiedziała Roza biorąc kęs do ust.-Pycha.
-Może dziś przejrzymy oferty?-spytałem.
-Fakt im szybciej to zrobimy tym lepiej. Chciałabym żebyśmy wyrobili się ze wszystkim przed narodzinami fasolki.-powiedziała gładząc brzuszek.
-Kochanie postaram się wszystko załatwić.
-Zamieniasz się w mojego ojca.-zaśmiała się Roza.
-To źle?
-Tak. Wolę jak nic nie knujesz.-powiedziała śmiejąc się.
-Dobrze to zrób wszystko sama.
-Nie, mamy to zrobić wspólnie.-powiedziała spokojnie.
-Dobrze kochanie.-już chciała coś powiedzieć, ale ktoś zapukał do drzwi.-Pójdę otworzyć, a ty jedz.-powiedziałem wstając. Podszedłem do drzwi i krew żywiej mi zapulsowała.
-Synku.-usłyszałem jego ohydny głos.
-Czego?-spytałem patrząc na niego chłodno.
-Może ty mi powiesz z kim twoja żoneczka się pieprzyła?-spytał z uśmiechem.
-Ze mną.-powiedziałem spokojnie.
-To wiem, z kim jeszcze?-spytał z złośliwym uśmieszkiem.
-Z nikim.-powiedziałem coraz bardziej wściekły.
-O to kogo jest bachor?
-Dziecko jest moje.-aż mnie pięści zapiekły. Dymitr spokojnie. Nie denerwuj się.
-I ja mam w to uwierzyć?-zaśmiał się głośno.
-Nie obchodzi mnie to czy wierzysz. Taka jest prawda.-już chciałem zamknąć drzwi kiedy ten dureń wsadził nogę pomiędzy drzwi a próg.
-To powiedz jak ją podejść.-powiedział to takim tonem, że coś we mnie pękło. Nie panując nad sobą przywaliłem mu. Zobaczyłem tylko czerwoną plamę zamiast nosa. Usłyszałem kroki za sobą i wiedziałem, że jest za późno by tego nie widziała.
-Dymitr.-szepnęła cichutko odwróciłem się do niej nie zważając na jęki ojca. Stała przerażona. Była teraz taka drobna i delikatna.
-Kochanie spokojnie.-powiedziałem podchodząc do niej. Wpadła w moje ramiona i zaczęła cicho szlochać. Tuliłem ją do siebie powtarzając by się uspokoiła.
-Ty gnojku.-usłyszałem głos ojca za plecami.
-Myślałem, że już cię tu niema.-spojrzałem na niego. Wyglądał potwornie był cały upaćkany krwią, ale nie żałowałem tego co zrobił. Spojrzałem na Rozę. Patrzyła na niego z obrzydzeniem.
-Chcę wam powiedzieć tylko, że jeszcze tego pożałujecie.-powiedział wychodząc. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na Roze.
-Kochanie będzie dobrze.-powiedziałem całując ją w czoło. Wtuliła się w moje ciało, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem ją do naszej sypialni. Położyłem ją na łóżku, a sam ułożyłem się obok. Patrzyła na mnie załzawionymi oczami. Nie mogę uwierzyć, że aż tak bardzo hormony potrafią zmienić człowieka. Pocałowałem ją w czoło i uśmiechnąłem się do niej.
-Kocham cię.-powiedziała cicho. Uśmiechnąłem się szerzej.
-Obiecuję, że on nie zrobi wam krzywdy.-mówiąc to patrzyłem w oczy Roza, ale również położyłem dłonie na jej brzuszku. Dziecko akurat się ruszało.-Co u ciebie kruszynko?-spytałem cicho. Dziecko na chwilę przestało się ruszać, ale po chwili na powrót zaczęło się ruszać. Roza uśmiechnęła się do nie, a ja wiedziałem, że utonę w tym pięknym uśmiechu. Pocałowałem ją w czoło i zacząłem się zastanawiać czy mój ojciec nie ma serca. Jak on mógł skrzywdzić taką delikatną i cudowną osobę jaką jest Roza. Czy on do reszty oszalał. Jeśli chciał mógł wziąć każdą dziwkę, ale on uwziął się na moją biedną Różyczkę. Głaskałem uspakajając żonę do póki nie powiedziała.
-Jeszcze kilka dni i zacznie się siódmy miesiąc.-uśmiechnąłem się. Dwa miesiące i kruszynka będzie z nami. To takie wspaniałe.
-Faktycznie. Jak się z tym czujesz?-spytałem ciekaw.
-Jeszcze tylko dwa miesiące i będę musiała stawić czoło najstraszniejszej rzeczy jaka mnie czeka.-wyznała.
-Uwierz jak zaczniesz rodzić nie będziesz miała czasu żeby myśleć co jak zrobić. Po prostu będziesz wiedzieć.
-Bardzo mnie pocieszyłeś.-powiedziała śmiejąc się.
-Właśnie wiem.-powiedziałem całując ją w czoło.
-Nadal się boje.
-Czego?
-Przede wszystkim bólu, ale boję się samego początku porodu. No wiesz czy będę sobie szła i nagle dostanę skurczy tak mocnych, że wyląduję na ziemi, czy raczej wody odejdą i będzie okej.
-Roza nie mogę ci powiedzieć jak to się dzieje bo za każdym razem babka zabierała mnie na spacer i kiedy wracałem miałem już siostrę.-Roza zaśmiała się.
-Też bym tak chciała, ale niestety muszę być obecna podczas porodu.-powiedziała niby zdołowana.
-Ja też przy tym będę więc się nie martw.-oboje spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że damy sobie z tym radę.
Dobrze Dymitr! Rose mogła mu jeszcze w jajca przyfasolić, żeby się opamiętał typ. Oj, przeczuwam, że poród będzie troszeczkę szybciej niż się spodziewają. 🤔 Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów. 💞🤔❤️
OdpowiedzUsuńWreszcie komentuję. Brawo Dymitr! Pokazałeś mu, punkt dla ciebie. Uwielbiam czytać twoją twórczość, po każdym rozdziale chcę więcej. Poza tym czekam na nn i weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo nawet nie wieszczęśliwego ile twoje słowa dla mnie znaczą.
UsuńŁo! Na to liczyłam! Jeszcze ja mu poprawie!! 💪👊👃👊 😁
OdpowiedzUsuńRose... Nie rób mi tego i nie zmieniaj się w delikatną kkruszyne! Aczkolwiek Dymitr może sie wtedy wykazać, wiec nie mam nic przeciwko byś czasem byloa bezbronna. Matko, co te hormony robią z człowiekiem.
Czekam na następny 😘
Dużo weny i czasu ode mnie 😘😘 dla ciebie 😉
Dymitr +1000 do boskości. Brawo Bielikow. Pokaż mu, że Roza jest tylko twoja. Niech się uczepi jakiejś wolnej dziwki, a nie biedną strazniczkę męczy. Huj jeden. Oprócz genów nic was nie łączy. Co za ghkgddhkk...... Nienawidzę takich ludzi. Mańka przyłącze się do ciebie, w po drodze jeszcze złapiemy Wiktora i Romitri będzie żyło długo i szczęśliwie. Dalej czekam na poród z delfinkami.^^Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńDacie rade
OdpowiedzUsuń