Rose:
Po pysznym obiedzie Dymitr podał deser. Zaskoczona spojrzałam na męża, ale on tylko się uśmiechnął. Podał najgorszy deser jaki mógł. Ciasto czekoladowe. Zastanawiacie się pewnie dlaczego mówię, że najgorsze. Może dlatego, że potrafię zjeść całą blachę sama.
-Dobra teraz chcę usłyszeć, jaka była twoja reakcja na ten dom?-Sonia popatrzyła na mnie z uśmiechem.
-Byłam na tyle zszokowana, że nie było reakcji.-powiedziałam z uśmiechem.
-Żartujesz? Nie rzuciłaś się na Dymitra?-tym razem Michaił zadał mi pytanie.
-Michaił w ten sam dzień co przyjechaliśmy to się przeprowadziliśmy byłam tak wykończona, że nie miałam siły. Lepiej powiedzcie co tam dźwiga Sonia?-spytałam wiedząc, że ostatnio mieli poznać płeć dzieci.
-Więc tak dwóch chłopców i córeczka.-powiedział Michaił kładąc dłoń na brzuszku Soni.
-Macie już imiona?-spytał Dymitr.
-Właśnie nie.-powiedziała Sonia poprawiając się na krześle.
-A wam co się urodzi?-spytał Michaił.
-Nie wiemy i dowiemy się gdy się urodzi.-powiedziałam z uśmiechem głaszcząc brzuszek.
-Dacie radę tyle wytrzymać?-spytał Michaił.
-Musimy.
-Dziwię wam się.-odezwała się Sonia.-Wasze jedyne dziecko i nie chcecie poznać płci?-spytała, a Dymitr spojrzał na mnie zaskoczony.
-Jedyne?
-Nie chcę więcej dzieci.-powiedziałam patrząc na męża.-A z resztą po takim trudzie jaki mieliśmy z zajściem w pierwszą ciążę lekarz zastrzegł, że to może być nasze jedyne dziecko.-powiedziałam patrząc na męża.
-Cieszę się, że to ze mną uzgodniłaś.-powiedział nie patrząc na mnie.
-Oj daj spokój.-powiedziałam wściekła.
-Zapomnij.-mruknął.-Michaił napijesz się nalewki?
-Skąd masz?-spytał Michaił z uśmiechem.
-Mam mi przysłała.-powiedział Dymitr wstając Michaił wstał za nim.
-To trzeba spróbować.-powiedział Michaił idąc za Dymitrem.
-Rose tak bardzo cię przepraszam, myślałam że Dymitr wie.-powiedziała Sonia patrząc na mnie ze skruchą.
-Daj spokój. Wcześniej czy później musiałam mu powiedzieć, a teraz przynajmniej był spokojny.-powiedziałam patrząc uspokajająco na przyjaciółkę.
-Naprawdę się nie gniewasz?-spytała.
-Spokojnie, a teraz chodź trzeba im zejść z drogi niech piją w spokoju.-powiedziałam wstając.
-Gdzie chcesz im zniknąć?-spytała Sonia.
-Muszę cię wypytać co zrobić z ogrodem więc chodź do ogrodu.-powiedziałam z uśmiechem. Ubrałyśmy płaszczę i ruszyłyśmy do ogrodu.
-Więc wydaje mi się, że powinniście wsadzić więcej drzew. I trzeba też zrobić plac zabaw dla dziecka.-Sonia rozkręciła się na dobre i gadała jak katarynka.-O a tu można wkopać bez. Jak chcesz to się tym zajmę wiem gdzie można kupić.....-starałam się jej słuchać, ale nie nadążałam.
-Możesz mi to wszystko zapisać na kartce? Pogubiłam się.-powiedziałam patrząc na przyjaciółkę z uśmiechem.
-Jasne, ale mam masę pomysłów na wasz ogród.-Sonia utonęła we własnych myślach, a ja szłam obok niej zastanawiając się dlaczego Dymitr tak bardzo się wściekł. Rozumiem, że wychował się w rodzinie wielodzietnej, ale to że urodzę jego dziecko to wystarczający dowód na to, że nasze dziecko będzie cudem. Lekarz również wyraźnie powiedział, że nasze szanse zmaleją jeszcze bardziej jeśli uda mi się zajść w ciążę. Jak bardzo mogą zmaleć skoro w sierpniu mieliśmy 3 % szan na dziecko?
-Rose wszystko gra?-spytała zmartwiona Sonia.
-Jasne, może wejdziemy do środka? Zrobiło mi się zimno.-mówiłam prawdę było mi zimno i chciałam być już d domu.
-Jasne, martwię się o chłopaków, więc lepiej będzie wrócić.-weszłyśmy do środka, a mnie zaniepokoiła cisza. To co zobaczyłam w jadalni sprawiło, że obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Michaił i Dymitr spali na krzesłach z opartą o stół głową.
-Co się dzieje?-spytał Michaił przeciągając się.
-Wstajemy kotku.-powiedziała Sonia podchodząc do męża.
-Czemu?-spytał patrząc na żonę.
-Idziemy do domu.
-Czemu?
-Bo jest późno.
-Mogę pożegnać się z Dymitrem, mamo?-spytał Michaił patrząc na Sonię.
-Nie jestem twoją mamą, a żoną. Pośpiesz się.-powiedziała powstrzymując śmiech.
-Czy ja przypominam jego matkę?-spytała Sonia.
-Nie mam pojęcia, nigdy jej nie widziałam.-powiedziałam śmiejąc się z chłopaków. Dymitr dalej spał, a Michaił coś do niego mówił.
-Właśnie na ślub nie mogła przyjechać, a jak przyjechała to was nie było.-powiedziała Sonia zastanawiając się na głos.
-Tak wyszło. A Soniu mam do ciebie prośbę.
-Jaką?-spytała z uśmiechem.
-Za dwa dni wyjeżdżamy na tydzień do Rosji czy mogłabyś zająć się w tym czasie naszym domem?-spytałam.
-Jasne, nie ma problemu. Jutro przynieś mi kluczę i po kłopocie.
-Super dzięki.-powiedziałam przytulając ją mocno.
-Nie ma za co. Michaił chodź.-ponagliła męża, który stał cały czas nad śpiącym Dymitrem.
-Chyba musisz go wziąć za rączkę.-podsunęłam.
-Facet, a zachowuje się jak dzieciak.-powiedziała ciągnąc Michaiła po schodach.-Pa Rose.
-Na razie.-krzyknęłam i podeszłam do męża.-Dymitr. Dymitr wstajemy.
-Roza.-mruknął otwierając oczy. Widzę, że nieźle musieli popić bo oboje są piani.
-Wstawaj.-powiedziałam ciągnąc go za rękę.
-Gdzie idziemy?-spytał gdy wstał.
-Najpierw do łazienki, a potem idziesz do łóżka.
-Do łóżka to ja mogę iść z tobą.-powiedział chwytając mocno moje biodra.
-Zapomnij, jesteś piany.-powiedziałam odpychając go od siebie.
-Lubie jak zgrywasz niedostępną.-powiedział podchodząc.
-Daj już spokój.-powiedziałam idąc do salonu.
-Roza nie uciekaj.-mruknął. Szłam po schodach nie zważając na to co mówi.
-Idziesz?-spytałam stojąc w drzwiach do sypialni.
-Może nie idziemy się myć tylko od razu do łóżka?-spytał całując mnie po szyi.
-A może pójdziesz się jednak wykąpać?-spojrzałam na niego i popchnęłam go w stronę łazienki. Wszedł grzecznie. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, a on mruknął.
-Zaraz cię rozbiorę.
-Ty idziesz się myć ja na razie nie.-ściągnęłam z niego koszulę i ukucnęłam żeby zająć się spodniami.
-Roza tak bez gdy wstępnej?-spytał zaskoczony.
-Nie wiem jaką masz grę wstępną z prysznicem, ale ja zawsze się rozbieram i wchodzę.-powiedziałam ściągając mu buty.
-Roza kusisz.
-Żebyś ty mnie jeszcze słuchał.-mruknęłam ściągając bokserki. Wepchnęłam go pod prysznic i włączyłam deszczownicę. Wyszłam z sypialni i skierowałam się do łazienki dla gości. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni. Dymitr musiał siedzieć jeszcze pod prysznicem. Weszłam do łazienki i odkryłam, że mój mąż stoi oparty o ścianę, a woda mocno obija się o jego ciało. Wyłączyłam deszczownicę i wyciągnęłam męża. Zaczęłam go wycierać.
-Dobrze Roza.-mruknął.
-Zamknij się.-powiedziałam głośno.
-Roza jaką ja mam na ciebie ochotę.-powiedział i popchnął mnie na ścianę. Zaczął mnie całować, a ja nie mogłam mu się oprzeć.
-Dymitr przestań.-starałam się choć trochę go opanować, ale to poszło na nic. Jak jest piany nic mu się nie wmówi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie całkowicie mu się poddałam.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
4 komentarze=rozdział
Wow, co za końcówka! Ten rozdział momentami mnie rozbawił. Wiedziałam, że Rose mu się nie oprze. Czekam, co będzie dalej. Weny!
OdpowiedzUsuńChyba już zapomniał o obrazeniu na Rose. Czekam na 2.
OdpowiedzUsuńWerka
Haha, no ładnie Dymitr. Rose nie miała szans w tym starciu. xD Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńMam 4 komentarz i żądam rozdziału 😁😁
OdpowiedzUsuń😂😂
Ale się schlał. Dymitr 😂 ... Aczkolwiek jest pociągający jak jest pijany i kontrolują nim zmysły 😋😋😋
Czekam i chce kolejny!
Hahaha jaki Dymitr
OdpowiedzUsuń