Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

niedziela, 23 października 2016

Rozdział 295

Dymitr:
Musieliśmy obudzić się w środku naszej nocy co nie było przyjemne. Tym bardziej jak Roza co chwilę jęczała jak bardzo jej się nie chce i ona nigdzie nie jedzie. Aktualnie marudzi mi w samochodzie.
-Dymitr mogliśmy jechać moim.-powiedziała patrząc na mnie.
-Kochanie pół godziny temu jęczałaś, że chcesz spać. Bezpieczniej jest jak ja prowadzę.-powiedziałem skupiając się na drodze.
-To możesz się ze mną zamienić.-jęknęła.
-Kobiety w ciąży nie powinny prowadzić.-powiedziałem spoglądając na nią.
-To po co kupowałeś mi samochód?-spytała ciekawa.
-Jak urodzisz to dostaniesz kluczyki.-zaśmiałem się.
-Kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera.-mruknęła złowrogo.
-Kochanie i tak jedziemy tylko do willi Abe'a.-powiedziałem wjeżdżając w leśną dróżkę.
-Wiem, dasz poprowadzić?-spytała z uśmieszkiem niewiniątka.
-Nie, za pięć minut jesteśmy.-powiedziałem uśmiechając się.
-Już cię nie lubię.-powiedziała obrażona.
-Pogadamy wieczorem.-powiedziałem dumny.
-Wieczorem to ja będę spać.-powiedziała spoglądając na mnie.
-Oczywiście.-zaśmiałem się podjeżdżając pod bramę.
-Słucham?-podszedł do nas starszy mężczyzna.
-Przyjechaliśmy do pana Mazura.-powiedziałem.
-Pan Mazur nie spodziewa się gości.-warknął.
-Proszę do niego zadzwonić i powiedzieć, że strażniczka Hathaway-Bielikow i strażnik Bielikow już są.-powiedziałem spokojnie.
-Pan Mazur śpi.-mężczyzna zaczął mnie irytować.
-Ale nalegam by pan zadzwonił.
-Kim pan dla niego jest.
-Zięciem.
-Akurat.
-Jak żona pana Mazura ma na nazwisko?-spytałem zmęczony.
-Hathaway-Mazur. To ja może faktycznie przedzwonię.-facet cofnął się do butki.
-Byłeś niemiły.-stwierdziła Roza.
-Jestem niewyspany.-powiedziałem z uśmiechem.
-Prześpisz się w samolocie.-powiedziała z uśmiechem Roza.
-Wątpię.
-Dlaczego?
-Będę podziwiał śpiącą żonę.
-Często na mnie patrzysz jak śpię?-spytała.
-Codziennie.
-Naprawdę?
-Tak.
-Pan Mazur kazał państwa wpuścić.-powiedział facet podchodząc do samochodu.
-Wspaniale.-powiedziałem z uśmiechem. Po chwili brama się otworzyła, a my wjechaliśmy na posesję willi. Abe czekał na nas w drzwiach z płaczącą Mią na rękach.
-Miło, że jesteście na czas.-powiedział ze słabym uśmiechem.
-Co się dzieje?-spytała Roza podchodząc do siostry.-Daj mi ją.-powiedziała uśmiechając się do dziewczynki. Przytuliła małą, a ona momentalnie się uspokoiła.
-Rose jak?-spytał zaskoczony Abe.
-Wydaje mi się, że to przez to w jakim jest stanie.-powiedziałem ostrożnie.
-O czym ty mówisz?-spytał Abe.
-Nasze dziecko ma złotą aurę.-powiedziałem podchodząc do żony.-Może dlatego Roza ma taką rękę do dzieci.
-Ale przecież to niemożliwe.-powiedział Abe.
-Sam widzisz, Rose wzięła Mię na ręce, a mała momentalnie się uspokoiła.-pogłaskałem dziewczynkę po policzku. Jeszcze dwa miesiące i sam będę mieć taką kruszynkę w domu.
-To niesamowite, ale i niebezpieczne.-stwierdził Abe.
-Wiem i dlatego ma to zostać między nami Abe.-powiedziałem spokojnie.
-Oczywiście głupi nie jestem. Tom!-Abe krzyknął do domu. Po chwili pojawił się Tom.-Weź Mię, a ja i Simon odwieziemy Rose i Dymitra na lotnisko.
-Oczywiście panie Mazur.-Tom podszedł do Rozy i zabrał jej małą.
-Zapraszam was dzieci do samochodu.-Abe wskazał nam stronę w którą mamy iść.  Rodzinko nadchodzimy.

2 komentarze:

  1. Rose będzie wspaniałą matką. Już to wodzie. Łocho! Lepiej nie denerwować niewyspanego Dymitra. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się nie moge doczekać dalszej części

    OdpowiedzUsuń