Rose:
Po wielogodzinne jeździe, która wykończyła mnie i dziecko, dojechaliśmy do Bai. Wjechaliśmy o poranku, wypoczęci i szczęśliwi. Dymitr w końcu się zgodził i zamienialiśmy się podczas jazdy. Dziecko było dziś strasznie ruchliwe, więc musiałam się wiele natrudzić by znaleźć pozycję wygodną dla mnie i dziecka. Dymitr wjechał na podwórko dobrze znanego nam domu i wyłączył silnik.
-Gotowa?-spytał z uśmiechem.
-Oczywiście.-powiedziałam z uśmiechem. Dymitr wysiadł i obszedł samochód pomagając mi wysiąść. Ledwo zdążyłam postawić nogi na ziemi poczułam małe łapki oplatające moje nogi.
-Ciocia.-powiedziała Zoja wtulona w moje nogi. Ukucnęłam i przytuliłam mocno dziewczynkę.
-Hej myszko.-dziewczynka jeszcze mocniej się we mnie wtuliła, a ja powoli się podniosłam. Mała od razu oplotła mnie nóżkami jak małpka.
-Cio wy ty lobicie?-spytała z ogromnym uśmiechem.
-Przyjechaliśmy w odwiedziny.-powiedziałam podchodząc do męża.
-Wujek, a cio ty taki śmutny?-spytała Zoja patrząc na Dymitra.
-Nie jestem smutny, tylko zamyślony.-Dymitr uśmiechnął się do małej, a my obie odwzajemniłyśmy jego uśmiech.
-A wies ciocia ze ja mam nazeconego i to baldzo powazna splawa?-Zoja wyglądała teraz bardzo poważnie.
-Naprawdę? Musisz mi trochę o nim opowiedzieć.-bardzo starałam się nie roześmiać, ale to było trudne.
-Jeśt ulocy. I pzynosi mi cukielki.-Zoja jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
-To już jest prawdziwe uczucie.-powiedziałam patrząc jak mąż wyciąga walizki.
-Baldzo i bendziemy takimi stlaznikami jak ty i wuja.-powiedziała piszcząc.
-Czyli jakimi?-spytałam spoglądając na małą.
-Najlepsymi.
-Jesteś kochana.-powiedziałam całując ją w główkę.
-Zojka ile razy babcia ma ci mówić........Dimka! Rose!-Olena wybiegła z domu i się z nami przywitała.-Rose w tej chwili puść Zoję.
-Dlaczego?-spytałam poprawiając małą na rękach.
-Jak mi tu zaczniesz rodzić....
-Dobra już ją odstawiam.-powiedziałam stawiając małą na ziemi.
-Rose wyglądasz coraz piękniej w ciąży.-powiedziała przytulając mnie jak matka.
-Dziękuję, ale nasz mały skarb waży coraz więcej i już naprawdę potrzebuję pomocy w co niektórych rzeczach.-powiedziałam głaszcząc brzuszek.
-Przyznaj, że masz radochę.-Olena zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, twój syn jest idealną służącą.-powiedziałam patrząc na męża.
-Twój mąż zwany służącą tu jest i ci tego nie odpuści po porodzie.-powiedział podchodząc do mnie i oplatając rękami moją talię oraz dając buziaka w czoło.
-Obiecujesz?-spytałam.
-Dam ci taki wycisk na siłowni, że przez miesiąc będziesz mieć zakwasy.-powiedział złowieszczo.
-Najgorsze jest to, że ty nie żartujesz.-powiedziałam zdołowana.
-Dzieci chodźcie już do domu.-Olena zaśmiała się z naszego zachowania i ruszyła do góry.Weszliśmy
do domu i od razu wpadliśmy w ramiona Soni i Karoliny. Po przywitaniu się poszliśmy do salonu.
-Gdzie jest Wiki?-spytałam gdy Zoja usiadła na moich kolanach i zaczęła rozmawiać z brzuszkiem, który o dziwo zaczął się poruszać gdy usłyszał głos kuzynki.
-Wiki dziś śpi u Koli.-powiedziała Karolina z uśmiechem.
-Czyli faktycznie to poważny związek?-spytałam z uśmiechem.
-I to bardzo.-stwierdziła Sonia.-Ostatnio tyle z nim gada przez telefon, że wygadała wszystkie minuty, teraz gadają przez stacjonarny.
-Biedna, ja nie miałam takiego problemu.-powiedziałam myśląc jakie to było skomplikowane.
-Jesteście głodni?-spytała Olena wchodząc do salonu.
-Mamo spokojnie jedliśmy.-powiedział Dymitr bawiąc się z Pawką.
-Powinniście odpocząć. Pewnie całą noc jechaliście.
-Spokojnie Oleno, zmienialiśmy się i oboje jesteśmy wyspani jak nigdy.-powiedziałam patrząc jak Zoja podwija moją bluzkę i przykłada ucho do brzuszka.
-Ono mówi!-krzyknęła zaskoczona.
-I co ci ciekawego powiedziało?-spytała Karolina siadając obok mnie.
-Mówi ze mnie kocha.-powiedziała to z tak słodkim uśmiechem, że musiałam ją przytulić.
-Córeczko nawet nie wiesz jak ja cię czasem kocham.-Karolina śmiała się z małej.
-Ja ciebie tez mamusiu.-Zoja jakby nigdy nic wróciła do rozmowy z moim brzuszkiem. Była nim tak zafascynowana, że nie wytrzymała i zaczęła go głaskać.
-Rose, nie masz rozstępów?-spytała zszokowana Karolina.
-Nie, a powinnam mieć?-spytałam zmartwiona.
-No niby nie, ale jak byłam w ciąży z Pawką to miałam pełno rozstępów, a ty ani jednego.-Karolina była zaskoczona, a ja zdziwiona.
-Mój organizm się chyba uodpornił.-powiedziałam z uśmiechem.
-Lepiej opowiadaj co tam u maluszka?-spojrzała na mój brzuch, akurat gdy fasolka pokazała nóżkę.
-Rusza się i to dużo. Kopie mocno i ogólnie brzuch zaczyna mi przeszkadzać.-powiedziałam szczerze.
-To dużo się dzieje.-zauważyła Sonia siadając obok mnie.
-Niestety, do tego wszystkiego co chwilę zmienia mi się humor i najczęściej chce mi się płakać.-wyznałam szczerze.
-Spokojnie po porodzie to minie. Sama z resztą zobaczysz.-te słowa mnie nie uspokoiły. Niestety.
Zoja!! Tak! Na to czekałam! Na Zoje! Matko jak ja kocham to dziecko! <3 Olenka! Ją też uwielbiam! <3 Wiki u Koli.. U.. poważnie się robi. To dobrze :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, czekam na następny ! :*
Ciekawe kto jest wybraniem naszej małej Bielikówny?😂😂😂 Kocham tą małą. Umiesz poprawić mi humor. Ciągle się śmiałam, ona jest taka rozkoszna.💖💖💖💖 Czekam na następny i życzę weny. 😘😘
OdpowiedzUsuńZojka jak ja Cię kocham <3
OdpowiedzUsuńczekam na next
Nie mogę się doczekać następnego. Czekam, życzę weny.
OdpowiedzUsuńWerka
Ciekawe do Wiki robi z Kolą u niego w domu. Mrrrr. Czekam.
OdpowiedzUsuńBad girls