Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 304

Nadszedł dzień powrotu na Dwór. Oboje byliśmy jak struci, dobrze nam było przy Bielikównach i ciężko nam było się z nimi żegnać. Właśnie zastanawiałam się czy spakowałam wszystko, kiedy dziecko zaczęło się ruszać.
-Hej maluchu. Wiem mama i tata też nie chcą wracać, ale trzeba wrócić. Tatuś ma niedługą ważną naradę na, której będzie reprezentował mamusię.-powiedziałam czule do brzuszka.
-Co to za smutna minka?-spytał Dymitr wchodząc do pokoju i klękając przede mną.
-Bo my z dzieckiem nie chcemy jechać.-powiedziałam smutno.
-Ojej biedactwa moje.-Dymitr uśmiechnął się i pocałował najpierw mnie w usta, a potem w brzuch.
-Zobaczycie wrócimy tu szybciej niż wam się wydaje.-powiedział z uśmiechem, ale wiedziałam, że sam jest smutny.
-A co ty taki szczęśliwy?-spytałam głaszcząc brzuszek, który jak zawsze pod wpływem Dymitra się rozszalał.
-A czym mam się smucić?-spytał z uśmiechem.
-Tym, że wyjeżdżamy?-spytałam.
-Roza za dwa miesiące dziewczyny przyjeżdżają do nas więc się nie smucę.-powiedział dotykając czule brzuszka.
-To może faktycznie nie ma co się smucić.-spojrzałam na męża.-Dziękuję, że mnie tak szybko pocieszyłeś.-powiedziałam nachylając się do niego.
-Roza nie ma za co dziękować.-powiedział oddając pocałunek.
-Ciocia, wujek nie jedcie.-Zoja weszła do pokoju z smutną buźką.
-Musimy.-powiedziałam siadając na kolanach Dymitra. Zoja wskoczyła na łóżko obok Dymitr i się w nas wtuliła.
-Dlacego?-spytała.
-Niedługo mam ważną naradę i muszę się do niej przygotować.-Dymitr uśmiechnął się do Zoji.-Zojka nie ma co się smucić. Na wakacje przyjedziecie.-Dymitr uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja zrozumiałam z czego się cieszy. Za dwa miesiące będę po porodzie. Odetchnęłam głęboko żeby się uspokoić, ale nie pomogło.
-Naplawde?-spytała.
-Tak.
-To supi!-krzyknęła przytulając się do nas.
-Widzisz, nie ma co się smucić.-Dymitr spojrzał na mnie i zauważył, że coś jest nie tak.-Zojka idź na dół powiedz babci, że my zaraz jedziemy.
-Dobze.-powiedziała wychodząc z pokoju.
-Roza co się dzieje?-Dymitr spojrzał na mnie.
-Za dwa miesiące rodzę.-powiedziałam patrząc na niego z przerażeniem.
-Cały czas się boisz?-spytał głaszcząc brzuszek.
-Ty też byś się chyba bał, gdybyś nie wiedział co cię tam czeka.-powiedziałam wchodząc do łazienki żeby sprawdzić czy wszystko mamy.
-Tak, bałbym się.-powiedział zamykając walizki.-Mamy wszystko?
-Tak. Dlatego nie dziw mi się, że się boję.-powiedziałam patrząc jak znosi walizki.
-Nie dziwię się.-powiedział z uśmiechem. Podałam mu płaszcz i weszłam do salonu. Siedziały tam wszystkie Bielikówny. Pierwsza wstała Olena.
-Uważajcie po drodze, a ty Rose dbaj o siebie.-powiedziała przytulając mnie z uśmiechem.
-Na pewno będziemy i spokojnie Dymitr nie pozwoli mi o siebie nie dbać.-dodała z uśmiechem. Po kolei żegnałam się ze wszystkimi. Teraz przyszła najtrudniejsza chwila. Wsiedliśmy do samochodu, patrząc na dom. Zoja już płakała i rwała się z rąk Karoliny, a reszta z smutnym uśmiechem nam kiwała. Dymitr ruszył i już po chwili wyjechaliśmy z Bai.
-Będę tęsknić.-powiedziałam siadając wygodniej.
-Ja też, ale mama przygotowała nam wałówkę na podróż więc dopóki ją mamy to nie tęsknię.-zaśmiał się Dymitr.
-To trzeba ją zachować jak najdłużej.-powiedziałam z uśmiechem.
-Nie wytrzymam za długo. Widziałem jakie mama pyszności tam pakowała.-Dymitr spojrzał na torbę z jedzeniem, która leżała na tylnym siedzeniu.
-Patrz na drogę bo nas zabijesz.-powiedziałam dźgając go w ramię.
-Dobrze już.-powiedział masując ramię.
-Idziesz ze mną do ginekologa?-spytałam masując brzuszek.
-Kiedy?-spytał spoglądając na brzuszek.
-Początek maja.-powiedziałam z uśmiechem.
-Teraz nie byłaś.-stwierdził bardziej niż spytał.
-Nie miałam kiedy, ale w tym miesiącu pójdę dwa razy.-zapewniłam.
-Roza, to nie są żarty. To nasze dziecko.-zwrócił mi uwagę.
-Dymitr wiem. Po prostu wiecznie coś się działo i nie było kiedy.-powiedziałam spoglądając na niego.
-Niech ci będzie, ale żeby to było ostatni raz.-powiedział ostro.
-Uwierz wątpię, żebym zdążyła to jeszcze raz zrobić.-warknęłam.
-A drugie dziecko?-spytał.
-Drugiego nie będzie.-skończyłam temat, patrząc przez okno.
-Dlaczego nie chcesz drugiego dziecka?-spytał.
-Po pierwsze nie wiadomo czy mamy szanse na drugie, a po drugie ja nie do końca mogę mieć drugie.-nie chciałam mu tego mówić, ale mnie wkurzył.
-Roza?-Dymitr spojrzał na mnie.
-Lekarz powiedział, że obecne wyniki są dobre, ale wątpi by przy drugiej ciąży były takie.-powiedziałam patrząc w okno.
-Kiedy chciałaś mi to powiedzieć?-spytał.
-Chciałam cię odwieźć od pomysłu z drugim dzieckiem.-powiedziałam spokojnie.
-Czyli znów nie miałem się o czymś dowiedzieć?-spytał wściekły.
-Nie chciałam cię denerwować!-krzyknęłam zrozpaczona.-Wolałam żebyś myślał, że nie chcę tego dziecka!-rozpłakałam się na dobre. Cholerne hormony.
-Roza słoneczka spokojnie.-Dymitr już chciał zjechać na pobocze.
-Jedź.-nakazałam.
-Ale...
-Proszę cię jedź. Chcę być jak najszybciej na lotnisku.-powiedziałam wycierając łzy.
-Jak wolisz.-powiedział kładąc mi dłoń na udzie co bardzo mnie uspokoiło

2 komentarze:

  1. O... Biedni. Nie będą mogli mieć więcej dzieci. Ale dobrze, że mają jedno. Dymitr, spokojnie, gdzie twoje opanowanie. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń