Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

środa, 2 listopada 2016

Rozdział 305

Lot był potwornie długi ze względu na złą pogodę panującą w Pensylwanii. Wylądowaliśmy na jakimś małym lotnisku na którym czekał już na nas Abe.
-Jak tam wypoczęci ?-spytał Abe z uśmiechem.
-Aktualnie wykończeni.-powiedziałam z uśmiechem. Spałam w samolocie i jeszcze nie do końca się obudziłam.
-To zapraszam po wasz samochód i jedźcie do domu.-powiedział kierując się w stronę parkingu. Była straszna ulewa i ciężko się szło. Wsiedliśmy do samochodu gdzie czekał już na nas Sam. Ruszyliśmy w kierunku willi rodziców.
-Co u mojego rodzeństwa?-spytałam.
-Płaczą. Wiecznie.-Abe spojrzał na mnie.-Nawet nie wierz w co się wpakowałaś.-powiedział patrząc na mój brzuch.
-Staruszku damy radę.-zaśmiałam się.
-W to nie wątpię, chciałbym mieć ciebie w domu żebyś zajmowała się swoim rodzeństwem. Przy tobie są zupełnie inni.-Abe patrzył na mnie zmęczonymi oczami i widziałam jak bardzo dzieciaki dają mu w kość.
-Oj daj spokój Staruszku, za dwa miesiące sama będę miała własne zmartwienie.-powiedziałam gładząc brzuszek.
-Jak się czujesz?-spytał Abe z szerokim uśmiechem.
-Jakbym była w ciąży.-wyznałam.
-Który to miesiąc?-spytał marszcząc czoło.
-Środek szóstego.-wtrącił Dymitr z uśmiechem.
-Dumny jesteś co?-spytał Abe patrząc z chytrym uśmiechem na Dymitra.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-Dymitr objął mnie i się do mnie szeroko uśmiechnął.
-Już wiem co w nim widziałaś Rose.-powiedział Abe z rozmarzoną   miną.
-Spadaj Staruszku. Przypominam ci, że masz żonę.-powiedziałam patrząc na ojca.
-Wiem, ale on jest idealnym zięciem.-Abe patrzył na Dymitra tak jakby mieli jakiś sekret. Coś mi tu nie gra i dowiem się co. Spojrzałam na męża, ale miał odwróconą głowę więc nie widziałam jego twarzy.
-O co chodzi?-spytałam patrząc na nich.
-Nic.-Dymitr nadal na mnie nie patrzył.
-Towarzyszu dowiem się co. I z obu was to wyciągnę.-zagroziłam.
-Mam się bać córki w ciąży?-spytał Abe.
-Pogadamy pod koniec lipca.-spojrzałam na niego z aroganckim uśmiechem.
-Bielikow błagam nie trenuj jej po porodzie.-Abe patrzył na Dymitra z nadzieją.
-Abe sam jestem zastraszony to co mam zrobić?-Dymitr spojrzał z szerokim uśmiechem na Abe'a.
-Żona cię terroryzuje?-Abe spojrzał na Dymitra.
-Niestety.-Dymitr zwiesił smutny głowę.
-Ale z ciebie kłamca!-krzyknęłam uderzając go w ramię.
-I widzisz do tego mnie bije.-Dymitr śmiał się gdy go okładałam.
-Zgłosimy ją do sądu.-powiedział Abe z uśmiechem.
-Nic mi nie zrobicie. Jestem ponad prawem.-uśmiechnęłam się jak wariatka, a oni śmiali się ze mnie.
-Szefie jesteśmy.-Sam mruknął w stronę Abe'a.
-Oj dzieciaki z wami przyjemnie podróż mija, ale wracajcie do domu i odpocznijcie. A Rose i nie bij tego biednego chłopaka.-Abe wysiadł z samochodu i skierował się w kierunku drzwi. Dymitr obszedł samochód i pomógł mi wysiąść. Wziął nasze walizki i kluczyki i ruszył do naszego samochodu. Po chwili mknęliśmy autostradą w kierunku Dworu. Ułożyłam się wygodnie w fotelu i skupiłam się na kroplach na oknie.
-Cholera!-podskoczyłam na dźwięk klaksonu. Spojrzałam na męża darł się na auto przed nami.-No i co palancie co ci to dało?! Jedź tak dalej, a wszystkich na drodze pozabijasz!
-Dymitr spokojnie.-spojrzałam na drogę i zrozumiałam, że kierowca przed nami wymusił przed nas wjazd.
-Nie będę spokojny! Pogoda jest fatalna, a ten pedał wjechał tak, że gdyby nie sprawne hamulce to w rowie  byśmy leżeli!-Dymitr włączył migacz i wyprzedził tego imbecyla pokazując mu środkowy palec.
-Nie znałam cię od tej strony.-powiedziałam głaszcząc brzuszek. Dziecko się przestraszyło i strasznie zaczęło wierzgać.
-Bo nie pozwolę pacanowi was skrzywdzić.-Dymitr był już spokojniejszy i położył dłoń na moim brzuchu. Dziecko położyło dłoń w miejscu w którym czuło dłoń Dymitra. Uśmiechnęłam się czując to.
-Kocham was.-powiedziałam patrząc na Dymitra.
-Ja też was kocham.-Dymitr uśmiechnął się do mnie szeroko. Resztę drogi spędziliśmy w spokoju i miłej atmosferze. Gdy tylko podjechaliśmy pod nasz dom Dymitr wybiegł z samochodu i podbiegł do domu Soni i Michaiła. Deszcz wciąż lał więc Dymitr wrócił zmoknięty. Wjechaliśmy do garażu, a ja spojrzałam na mój piękny samochód. Stał nieruszony i czekał na mnie.
-Jeszcze trochę poczekasz.-mruknął Dymitr widząc w którą stronę patrze.
-Daj spokój tylko patrzę.-powiedziałam podziwiając mój samochód.
-Chodź do domu. Ty nas rozpakujesz, a ja zrobię coś dobrego.-Dymitr pocałował mnie w czoło, klepnął w tyłek i ruszyliśmy do domu. Zaśmiałam się na to co zrobił, ale grzecznie za nim poszłam.

3 komentarze:

  1. Oj, panowie nie ładnie tak się naśmiewać z ciężarnej kobiety. A w waszym przypadku niebezpiecznie. 😂😂😂 Padam ze śmiechu. Genialny rozdział. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham jak klepią się po tyłku xD Hah
    Abe! Abe! Abe! Jeju jest świetny! Tatusiek, co? xD
    Rose wcale nikogo nie terroryzuje!
    Super, czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń