Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

czwartek, 3 listopada 2016

Rozdział 306

Obudziłam się mocno wtulona w nagie ciało męża. Nie wiem skąd wczoraj znaleźliśmy na to siły, ale dziś budziłam się w świetnym nastroju. Spojrzałam na śpiącego i męża i uśmiechnęłam się pod nosem. Wygląda uroczo gdy śpi. Już chciałam go pogłaskać, ale usłyszałam telefon. Wczoraj zostawiłam go na dole, ale jednak słychać go aż u nas. Ubrałam koszulę męża i szybko zeszłam na dół. Spojrzałam na wyświetlacz. Lissa.
-Hej królowo, co tam?-odebrałam wchodząc do kuchni.
-Hej Rose. Mam małą prośbę.-usłyszałam, że jej głos jest jakiś dziwny.
-Wszystko gra?-spytałam zaniepokojona.
-Jasne.
-Mów co się dzieje.-ponagliłam gdy cisza stała się niepokojąca.
-Mogłabyś popilnować kilka godzin bliźniaków?-spytała z nadzieją.
-Jasne nie ma problemu tylko przyprowadźcie je tu.
-Dzięki jesteś wielka. Będę za godzinkę.-powiedziała szczęśliwa i się rozłączyła. Stwierdziłam, że zrobię mężowi niespodziankę. Otwarłam lodówkę i zaczęłam w niej szperać za wiele to tu nie ma, ale damy radę zrobić jajecznicę. Wzięłam wszystkie produkty potrzebne do jajecznicy. Wzięłam też bekon i wszystko zaczęłam smażyć. Napisałam jeszcze do Lissy by zabrała ze sobą foteliki. Zrobimy dzieciom frajdę i pojedziemy na zakupy. Z gotowym śniadaniem i gorącą kawą skierowałam się na górę. Dymitr jeszcze spał więc odstawiłam śniadanie na stolik i usiadłam na mężu lekko się o niego ocierając. Od razu się uśmiechnął i chwycił mnie w tali.
-Kotku wstajemy.-mruknęłam mu do ucha.
-Roza jeszcze pięć minut.-mruknął sennie.
-Jak chcesz, ale jajecznica ci wystygnie.-powiedziałam schodząc z jego brzucha.
-Jajecznica?-spytał otwierając oko.
-Sama robiłam.-powiedziałam zabierając jeden talerz.
-Sama?-spytał siadając i zabierając mi talerz.
-Sama.-powiedziałam podając mu kawę i biorąc drugi talerz.
-To trzeba spróbować.-powiedział biorąc pierwszy kęs.-Roza pyszna.-Dymitr patrzył na mnie zaskoczony.
-Aż tak we mnie nie wierzysz?-spytałam zajadając się śniadaniem.
-Wierzę, ale nie myślałem, że będzie aż tak pyszna.-Dymitra nie patrzył na mnie tylko na jajecznicę.
-Pośpiesz się.-poradziłam.
-Dlaczego?-spytał kończąc jajecznicę.
-Ponieważ mamy gości.-odparłam krótko.
-Jakich?
-Lucasa i Kate.-powiedziałam wchodząc do łazienki. Ściągnęłam koszulę męża i weszłam pod prysznic. Ciepłe krople przyjemnie muskały moje ciało, a fasolka zaczęła się ruszać.
-Cześć słoneczko.-powiedziałam myjąc brzuszek.-Co słychać?
-Wszystko gra.-usłyszałam głos męża.
-Nie rozmawiam z tobą.-powiedziałam wychodząc spod prysznica.
-Czyli dziecko jest ważniejsze ode mnie?-spytał obrażony.
-Ty dasz sobie radę, a ono nie.-powiedziałam głaszcząc brzuszek.
-Oboje damy sobie radę.-powiedział podchodząc do mnie i zaczął czule głaskać mój brzuch opierając swoje czoło o moje. Staliśmy tak chwilę patrząc sobie w oczy. Po chwili odsunęłam się podchodząc do lustra i szukając suszarki. Dymitr poszedł pod prysznic, a ja zajęłam się suszeniem włosów i kończeniem porannej toalety. Gotowa ruszyłam do garderoby. Wzięłam czarne leginsy i białą bluzkę z długim rękawem na to założyłam szary, wełniany bezrękawnik. Wyszłam z garderoby gdy mój mąż wychodził z łazienki.
-Już ubrana?-spytał załamany.
-Kotku zaraz mamy dzieciaki pod opieką.-przypomniałam całując męża w nos. Objął mnie ramionami i szczelnie mnie objął. Staliśmy tak chwilę aż usłyszeliśmy dzwonek na dole.-Ubierz się, a ja pójdę po naszych gości.-powiedziałam idąc w stronę drzwi.
-Niech ci będzie.-powiedział załamany. Zeszłam na dół i skierowałam się na korytarz. Otwarłam drzwi. Lissa stała z Kate na rękach, a obok nich stał nieśmiało, patrząc na mnie Lucas. Wokół Lissy były dwa foteliki i torby zapewne z zabawkami.
-Hej.-Lissa uśmiechnęła się do mnie smutno.
-Hej chodźcie dzieciaki.-zachęciłam. Lucas spojrzał na mnie i mocno się we mnie wtulił. Po chwili poczułam ciepłe ręce na brzuchu.
-Witaj Lisso.-Dymitr uśmiechnął się do mojej przyjaciółki i podszedł do niej zabierając Kate i torby. Lissa wstawiła  foteliki na korytarz i już chciała iść.
-Lissa co się dzieje?-spytałam zaniepokojona. Lissa spojrzała na mnie i się rozpłakała.
-R-rose j-ja c-chyba j-jestem w c-ciąży.-powiedziała płacząc i mocno się do mnie przytulając.
-Co?-spojrzałam na nią zaskoczona.
-Jestem chyba w ciąży.-powiedziała załamana.
-Gratulację, ale proszę cię uspokój się.-powiedziałam mocno ją przytulając.
-Rose ja nie wiem jak dam sobie radę. Mam już dwójkę dzieci, a teraz ma być trzecie? Rose to dla mnie za dużo.
-Liss uspokój się. Jesteś dzielna i dasz sobie świetnie radę.-powiedziałam przytulając ją mocno.
-Dzięki Rose.-powiedziała uśmiechając się do mnie.
-Leć już.
-Zapominałam ci powiedzieć. Śliczny dom.
-Musicie wpaść i zobaczyć jak jest w środku.-powiedziałam z uśmiechem.
-Jak znajdę chwilę to na pewno.-powiedziała odchodząc. Zamknęłam drzwi i ruszyłam do Dymitra i dzieciaków.

2 komentarze:

  1. Uroczy poranek 😍
    Lissa znów w ciąży?!?! Szok!
    Czekam na następny rozdział. Ten jest super

    OdpowiedzUsuń