Siedzieliśmy z dzieciakami na podłodze i świetnie się bawiliśmy. Dymitr i Lucas budowali zamek z klocków, a Kate i ja przebierałyśmy jej lalki. Dzieciaki świetnie się bawiły, a my razem z nimi.
-Coca ta.-Kate podała mi sukienkę w którą miałam ubrać mniejszą lalkę. Mała siedziała i czujnie patrzyła na to jak zakładam lalką ciuszki, spojrzałam na nią i zauważyłam, że jedna z dwóch kitek się rozpada.
-Kate, a może ciocia zrobi ci warkoczyki?-spojrzałam na dziewczynkę i uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Tak!-krzyknęła bijąc brawo. Chłopaki spojrzeli na nas, a ja się podniosłam i wzięłam małą na ręce.
-Roza, gdzie idziecie?-spytał Dymitr z uśmiechem.
-Zrobić warkoczyki.-powiedziałam wchodząc po schodach. Weszłam z małą do sypialni, a następnie do naszej łazienki. Chwyciłam grzebień i rozpuściłam włoski Kate. Zrobiłam jej równy przedziałek i zaczęłam pleść. Mała patrzyła na moje odbicie w lustrze, a ja co chwilę robiłam śmieszne miny żeby mała się śmiała. Gdy skończyłam robić warkoczyki założyłam gumeczki na końce i oplotłam je różową wstążeczką znalezioną w szafce.
-I jak ci się podoba?-spytałam biorąc małą na ręce.
-Coca icne.-powiedziała dając mi buziaka.
-Cieszę się, że ci się podoba. Idziemy teraz do chłopaków pokazać jaką masz ładną fryzurę.-powiedziałam kierując się na dół. Gdy weszłam do salonu zauważyłam, że nasze lalki siedzą już w pałacu, a Dymitr udaje konia. Usiadłam z Kate na kanapie i czekałam aż mąż mnie zauważy.
-O wróciłyście.-powiedział Dymitr z uśmiechem siadając obok mnie z Lucasem.
-Wróciłyśmy.-powiedziałam z uśmiechem.
-Kate masz śliczne warkoczyki.-powiedział Dymitr patrząc na małą.
-Kuje.-powiedziała tłumacząc coś bratu w niezrozumiałym języku. Posadziliśmy bliźniaki na ziemi bo chciały się bawić, a sami siedzieliśmy na kanapie patrząc na maluchy.
-Roza jeszcze kilka tygodni i my będziemy mieli takie maleństwo.-zauważył szczęśliwy Dymitr.
-Chyba miesięcy.-powiedziałam głaszcząc brzuszek.
-Oj już bliżej niż dalej.-powiedział całując mnie w szyję.
-Nie przypominaj.-poprosiłam głaszcząc brzuszek.
-Wuja!-krzyknął Lucas, a Dymitr się poderwał.
-Co się dzieje?-spytał kucając obok chłopca.
-Am.-pokazał brzuszek.
-Głodny?-spytałam kucając obok nich. Mamy energicznie pokiwał główką.
-Zaraz zobaczymy co jest w torbie.-powiedziałam sięgając po jedną z toreb, które Lissa zostawiła.-Maluchy co powiecie na zupkę pomidorową?-spytałam pokazując im słoiczek.
-Tak!-krzyknęła szczęśliwa Kate.
-Ble.-powiedział Lucas.
-Zaraz ci coś ciocia znajdzie.-powiedziałam grzebiąc w torbie.-Lucas, a rosołek?
-Tak!-chłopiec od razu otwarł buzię.
-Ciocia idzie podgrzać wam zupki, a wujek w tym czasie się wami zajmie.-powiedziałam idąc do kuchni. Po podgrzaniu zupki zawołałam Dymitra. Razem ruszyliśmy do salony. Dymitr wziął Kate, a ja Lucasa i zaczęliśmy ich karmić. Lucas grzecznie jadł zupkę pokazując mi co chwilę jego ulubione postacie z bajki, którą włączyliśmy, Kate co chwilę się wierciła i Dymitr miał nie lada problem żeby ją nakarmić.
-Coca ne.-Lucas obrócił główkę tak, że nie mogłam go nakarmić.
-Starczy?-spytałam patrząc w jego śliczne oczy.
-Tak.-powiedział z szerokim uśmiechem. Wytarłam mu dziubek i pocałowałam w czułko. Mały zaśmiał się słodko i się do mnie przytulił. Dziecko zaczęło się ruszać i Lucas to poczuł.-Co to?-spytał wystraszony.
-Ciocia i wujek niedługo będą mieć małą dzidzie, a na razie dzidzia jest u cioci w brzuchu.
-Coco am am bobo?-spytał.
-Nie ciocia nie zjadła dzidziusia. Dzidziuś u cioci w brzuszku rośnie.-Lucas patrzył na mój brzuch i marszczył czółko.
-Aha.-powiedział po chwili.
-Dzieciaki co powiecie na zakupy?-Dymitr spojrzał na maluchy.
-Yhym.-Kate nie za bardzo wiedziała o co chodzi, ale się zgodziła. Lucasowi było wszystko jedno. Przebraliśmy im pieluszki i ubranka. Dymitr poszedł do samochodu zamontować foteliki, a ja kończyłam ubierać dzieci i stwierdzam, że to ciężka praca. Usłyszałam huk z garażu i pognałam tam ile sił w nogach. Zastałam Dymitra masującego się po głowie i mój rower, który leża na ziemi.
-Co się stało?-spytałam zaniepokojona.
-Twój rower spadł mi na głowę.-powiedział zamykając tylne drzwi od samochodu.
-Bardzo boli?-spytałam podchodząc do męża żeby obejrzeć obrażenia.
-Trochę.-powiedział masując głowę.
-Daj żona pocałuje.-zaproponowałam.
-Z chęcią, ale najpierw zapakujmy dzieci.-powiedział wchodząc do domu. Wziął Kate i posadził ją za swoim siedzeniem, a ja zapięłam Lucasa w fotelik za moim fotelem Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do marketu całodobowego.
Ohoho.. Czyżby Rose i Dymitr sie wprawiali powoli? 😍😊
OdpowiedzUsuńJa też mogę pocałować jego główkę!! 😍😍
Super, czekam na kolejny
Słodkie te dzieciaczki. Oni naprawdę będą wspaniałymi rodzicami. Śliczne warkoczyki. Ja chcę już poród!!! Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńSłodkie te blizniaki
OdpowiedzUsuń