-Mason nie tak.-Mia patrzyła na narzeczonego z politowaniem. Mason walczył z wstążką, która jak na złość nie chciała się ułożyć we właściwy sposób. Chciałam mu pomóc, ale Mia na mnie nakrzyczała, że to jego ślub i on też musi się postarać. Tak więc zostawiłam ich w spokoju i zajęłam się robieniem ozdób.
-Mia, ale sama mi pokazywałaś, że tak mam zrobić.-Mason wydawał się oburzony.
-Patrz jak robi to Rose!-warknęła i wyszła.
-Ty też taka byłaś przed ślubem?-spytał Mason.
-Nie jasne, że nie. Ja miałam konsultantkę, która wszystko za mnie zrobiła.-powiedziałam odkładając kolejną ozdobę.
-Mia od tygodnia to istny demon. Nic nie można jej powiedzieć bo od razu się na ciebie drze i wychodzisz na najgorszego. Jestem zmęczony.-Mason zacytował dziewczyny z filmów, a dla dodania dramaturgii udał, że płacze.
-Nie rycz mi tu. Ja jestem kobietą w ciąży i to ja powinnam płakać.-powiedziałam szturchając go w ramię.
-Jak się czujesz?-spytał patrząc na brzuszek, który podskakiwał radośnie. Nie wiem co dziecko robiło, ale wyglądało na to, że świetnie się bawi.
-Doskonale. Chcesz dotknąć?-spytałam widząc jak się waha się.
-Mogę?-spytał blady.
-Wątpię żeby dziecko cię ugryzło, a ja nie mam nic przeciwko.-wzruszyłam ramionami. Mason spojrzał na brzuszek i powoli położył dłoń na moim brzuchu. Dziecko czując nieznany dotyk na chwilę przestało się ruszać, ale gdy poczuło, że dłoń się rozluźnia wróciło do czynności sprzed chwili.
-Niesamowite.-powiedział patrząc na brzuszek. Widziałam jak bardzo chce zostać ojcem.
-Będziesz świetnym tatą.-stwierdziłam .
-Dzięki Rose.-powiedział z uśmiechem.
-A teraz wracajmy do pracy, bo twoja narzeczona nas zamorduję.-zażartowałam i po chwili wzięliśmy się do roboty . Po trzech godzinach mieliśmy już sześć wielkich pudeł pełnych ozdób. Oboje z Masonem byliśmy wykończeni, a Mia cały czas chciała robić ozdoby. Już chciałam jej pomóc, ale zadzwonił mój telefon. Wstałam z krzesła i ruszyłam na korytarz. Spojrzałam na wyświetlacz i szeroko się uśmiechnęłam.
-Hej Kochanie. Coś nie tak?-spytałam.
-Roza gdzie ty jesteś?-spytał Dymitr. Słyszałam, że jest wściekły.
-U Mii i Masona. Dlaczego pytasz?-spytałam marszcząc czoło.
-Roza rozumiem, że im pomagasz, ale jesteś w ciąży i powinnaś się nie przemęczać.
-O co chodzi?-spytałam.
-Wiesz która jest godzina?-spytał.
-Nie.
-Dziesięć minut po dwunastej.-powiedział, a mnie zamurowało. Już ta godzina?
-Dymitr uwierz mi, że nie zdałam sobie z tego sprawy. Za dziesięć minut będę w domu.-powiedziałam zakładając buty. Miał rację powinnam odpocząć ze względu na dziecko.
-Roza przyjadę po ciebie za pięć minut.-powiedział i się rozłączył. Weszłam do salonu i spojrzałam na Mię.
-Ja się będę zbierać. Zrobiło się dość późno.-powiedziałam z uśmiechem.
-Masz rację. Przepraszam, że cię tyle przetrzymaliśmy.-powiedziała Mia z przepraszającą miną.
-Spokojnie nic się nie stało, było naprawdę miło.
-Mam nadzieję, że mój narzeczony cię nie zanudził.-uśmiechnęła się do mnie szeroko, a Mason szturchnął ją w łokieć.
-A ja mam nadzieję, że moja narzeczona za bardzo na ciebie nie nakrzyczała.-powiedział dławiąc się ze śmiechu. Uśmiechnęłam się widząc jacy są szczęśliwi. Pożegnałam się z nimi z ruszyłam na dół. Gdy wyszłam na dwór myślałam, że padnę ze śmiechu. Dymitr stał oparty o auto i uśmiechał się jak głupi.
-Co to za uśmieszek?-spytałam podchodząc do niego. Mocno mnie przytulił i zaczął gładzić brzuszek.
-Roza nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.-powiedział prawie piszcząc.
-Dlaczego?
-Już tak niewiele brakuje bym został ojcem i to dzięki tobie.-powiedział. Wyglądał jak nastolatka, która dostała Iphone.
-Przesadzasz. Gdyby nie ty dziecka by nie było.-powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Kocham cię.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Ja teibia lubliu tovarishch.-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Wracamy do domu?-spytałam ziewając. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo zmęczona jestem.
-Wracamy Roza.-Dymitr pocałował mnie w czoło i otworzył przede mną drzwi od samochodu. Wsiadłam i oparłam się o siedzenie. Poczułam się tak błogo, ale nie chciałam spać więc otwarłam oczy, które nieświadomie zamknęłam.Spojrzałam na Dymitra. Patrzył na mnie z uśmiechem.
-Jedziemy?-spytałam.
-Jedziemy.-powiedział odpalając. Po pięciu minutach byliśmy przed domem i wjeżdżaliśmy do garażu.
-Trzeba w końcu ogrodzić domu.-powiedziałam wchodząc do domu.
-Wybierzmy płot i wszystko załatwię.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Dymitr stop! Mówisz jak mój ojciec.-spojrzałam na męża przerażona.
-Daj spokój.-Dymitr wydał się zdenerwowany, ale byłam zbyt zmęczona by poruszać trudne tematy.-Jesteś głodna?-spytał.
-Nie idę pod prysznic i idę spać.-powiedziałam wchodząc na stopień.
-Dobrze, ja wykąpie się na dole.-powiedział z uśmiechem.
-Nie, chodź z grubą żoną.-powiedziałam głaszcząc brzuszek.
-Roza nie jesteś gruba. Po prostu nosisz nasze dziecko pod sercem.-powiedział stając za mną i dotykając mój brzuszek.
-Jestem z nas dumna, Towarzyszu.-powiedziałam opierając się o niego.
-Roza ja też.-powiedział całując mnie w ucho.-A teraz chodź się wykąpać.
Przysięgam, są najkochańszą parą na świecie. Już niedługo będzie poród. ❤️���� Jestem ciekawa jak się sprawdzą w roli rodziców. ��
OdpowiedzUsuńMamo ja już tak bardzo czekam na tego bobosia!! Dawaj mi go szybko na świat!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i baaardzo czekam na poród
:* Kocham i weny życzę
Słodcy są
OdpowiedzUsuń