''Roza, wiem, że za mną tęsknisz i uwierz mi, że ja za tobą też,
ale dziś wybiorą jedną osobę, która będzie z nimi rozmawiać.
Więc od jutra będę mieć dla ciebie dużo więcej czasu.
I może wreszcie zdecydujemy się kiedy iść ta to niesamowite
USG. Nawet nie wiesz jak bardzo chcę zobaczyć naszą fasolkę.
Bardzo tęsknię i obiecuję, że spróbuję dziś wrócić szybciej.
Kocham Cię bardzo.
Ps.Zjedz śniadanie i wypij herbatkę.
Ps.2 Wiem, że zachowuję się jak TATUSIEK, ale martwię
się o moją piękną żonę.
Z wyrazami miłości Dymitr''
Uśmiechnęłam się widząc ten list. Jest taki kochany i nadopiekuńczy. Będzie świetnym ojcem dla naszego dziecka. Usiadłam i zabrałam się za śniadanie. Jeśli kanapki można dzielić na grupy to te są zdecydowanie z najwyższej półki. Matko jakie one pyszne! Nie wierzę, że tak zachwycam się kanapkami. Po przepysznym śniadaniu ruszyłam na górę ubrać się i umyć. Gotowa zeszłam na dół. Zastanawiałam się co zrobić i stwierdziłam, że zrobię pranie. Ale jak? Zastanawiał się chwilę, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć, a moim oczom ukazały się Sonia i Sydney z Declanem.
-Hej można?-spytała Sydney poprawiając małego na rękach.
-Jasne, uratujecie mnie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Jak mamy cię uratować?-spytała Sonia.
-Jak włączyć pralkę?-spytałam z uśmiechem.
-Rose ty nie nadajesz się na kurę domową.-zaśmiała się Sydney puszczając Declana, który od razu zaczął raczkować.
-Wiem, dlatego proszę o pomoc.-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Chodź pokazać nam tę machinę zagłady, która pokonała wielką Rose Hathaway-Bielikow.-Sonia poklepała mnie po plecach i ruszyłyśmy do pralni. Dziewczyny wszystko mi wytłumaczyły i pomogły włączyć odpowiedni program. Pranie nie jest trudne, ale podziwiam dziewczyny, że wiedziały jak to wszystko ustawić.
-Dzięki.-powiedziałam gdy weszłyśmy do salonu.-Czegoś się napijecie?
-Mogłabym poprosić sok?-spytała Sonia głaszcząc brzuszek.
-A ty Sydney?
-Kawę?
-Robi się.-powiedziałam idąc w stronę kuchni, ale Declan chwycił mnie za nogę.-No hej śliczności.-powiedziałam uśmiechając się do chłopca. Mały popatrzył na mój brzuszek i dotknął go zaciekawiony, chciałam się odezwać, ale wiedziałam, że Sonia nic nie wie, a Sydney i Adrian prosili o dyskrecję. Pocałowałam małego w czółko i podałam go Sydney. Popatrzyła na mnie znacząco, a ja uśmiechnęłam się do niej. Weszłam do kuchni i przygotowałam dziewczyną napoje. Wróciłam do salonu i zaczęłyśmy gadać.
-Nie wiem czy będę na ślubie Mii i Masona.-powiedziała Sonia odkładając szklankę.
-Dlaczego?-spytałyśmy jednocześnie z Sydney.
-Na dwudziestego siódmego mam termin.-powiedziała ze zmartwioną miną.-A przy trojaczkach jest ryzyko wczesnego porodu.-powiedziała gładząc brzuch.
-Ale byłabyś furorą jakbyś zaczęła rodzić podczas przysięgi.-zaśmiałam się za co oberwałam poduszką.
-Zamknij się. Nawet nie wiesz jak bardzo się tego boję.-powiedziała z wystraszoną miną.
-Spokojnie, sama boję się porodu.-powiedziałam gładząc brzuszek.
-Sydney, a jak u ciebie przebiegał poród?-spytała Sonia.
-U-u mnie?-Sydney spojrzała na mnie.-Nie pamiętam za wiele.-ucięła temat.
-Widzę, że za wiele nie pamiętasz, a to może dlatego, że Declan nie jest twoim biologicznym dzieckiem.-Sydney zakrztusiła się kawą i musiałam ją poklepać po plecach.
-Co?-spytała zszokowana.
-Sydney, Declan ma taką samą aurę jak dziecko Rose i Dymitra. Dawno się domyśliłam licząc, że w końcu mi powiesz, ale nie więc chcę poznać prawdę.-Sonia w tej chwili wydawała się zmęczona. Sydney popatrzyła na mnie, a ja skinęłam jej głową na znak, że już czas. Wzięła głęboki wdech i zaczęła o wszystkim opowiadać. Sonia słuchała uważnie, a ja się nie wtrącałam tylko skupiłam się na Declanie. Moje dziecko może podobnie się zachowywać więc wolałam się mu przyjrzeć. Widziałam, że mały jest troszkę inny niż dzieci w jego wieku, ale poza tym był słodkim brzdącem jak każde dziecko. W końcu Sydney skończyła i popatrzyła ze skruchą na Sonię.
-Wybacz, że nic ci nie powiedziałam, ale chciałam żeby Declan miał normalne dzieciństwo, nie chcę żeby skończył jako królik doświadczalny.-powiedziała spuszczając głowę, a mnie ścisnęło w żołądku. Declan nie skończy jako królik doświadczalny, ale moja fasolka jak najbardziej może tak skończyć. Wstałam gwałtownie, a dziewczyny spojrzały na mnie czujnie.
-Rose co się dzieje?-spytała Sydney.
-Nic muszę iść do toalety.-powiedziałam kierując się do łazienki. Kiedy zamknęłam drzwi pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach. Nie pozwolę by fasolka tak skończyła. Głaskałam brzuszek starając się uspokoić i po bardzo długiej chwili mi się to udało. Doprowadziłam się do stanu w którym mogłam pokazać się dziewczyną i wszyłam z łazienki.
Nie martw się Rose, Dymitr nie pozwoli, zeby Wasze dziecko skończyło jako królik doświadczalny. Przez chwile myślałam, ze Rose zacznie rodzic, ale to tylko (lub aż!) atak paniki. 🤔😏
OdpowiedzUsuńPotrzeby jest teraz Dymitr. Niech ja pocieszy! A Rose niech sie nie martwi! Nic sie nie stanie ich dziecku. Będzie miało za dobrą ochronę
OdpowiedzUsuńSuper czekam na kolejny
Nie martw się Rose tak się nie stanie
OdpowiedzUsuń