Rose;
Niechętnie otwarłam oczy. Spojrzałam na Dymitra. Spał głaszcząc mój brzuszek. Uśmiechnęłam się leniwie na wspomnienie wczorajszej nocy. Spojrzałam na zegarek i zamarłam. Wstałam ostrożnie z łóżka i poszukałam swój telefon. Wybrałam numer Hansa.
-Hathaway powiedz mi coś ty zrobiła z Bielikowem?-spytał.
-Hej Hans. Dymitr dziś nie przyjdzie.-powiedziałam spokojnie.
-Dlaczego?-słyszałam, że jest z siebie dumny.
-Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego?-spytałam ciekawa.
-Bardzo.
-Ponieważ w nocy go wymęczyłam i jeszcze śpi.-odparłam dumnie. Usłyszałam śmiech, który na pewno nie należał do Hansa i dopiero teraz domyśliłam się, że ma zapewne włączone na głośnomówiący.
-To faktycznie lepiej żeby został w domu.-Hans wydawał się zawstydzony.-Ale jutro ma się pojawić.
-O to się już nie martw.-powiedziałam rozłączając się. Wróciłam do łóżka i położyłam się obok męża. Wtulił się we mnie, a ja pogłaskałam go po głowie. Patrzyłam na niego i wydawał się taki bezbronny. Uśmiechnęłam się wspominając jak go poznałam. Nic wtedy nie wskazywało na to, że się w nim zakocham i zostanę jego żoną oraz matką jego dziecka. Mówiąc o dziecku poczułam jak nasze szczęście się przeciąga. Pogłaskałam czule brzuszek. Już nie mogę się doczekać dziecka, ale ciągle boję się porodu. Moje przemyślenia przerwał Dymitr przytulając się do brzuszka, ale dziecko czując dotyk tatusia oszalało i zaczęło się ruszać. Dymitr został skopany po twarzy i się obudził.
-Co się dzieje?-spytał siadając.
-Spokojnie. To tylko twoje dziecko stwierdziło, że za długo śpisz.-powiedziałam układając się wygodniej.
-Cholera narada!-Dymitr już chciał wstać, ale go powstrzymałam.
-Spokojnie. Dzwoniłam do Hansa i wszystko mu wytłumaczyłam.-Dymitr spojrzał na mnie i wszedł pod kołdrę wtulając się we mnie.
-Jak dobrze mieć wreszcie wolne i żonę.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Wiem, żona jest najlepszym lekarstwem na wszystko, ale dziecko też żąda twojej uwagi.-powiedziałam czując, że dziecku brakuje jego dotyku. Dymitr położył dłoń na moim brzuszku, a dziecko momentalnie się w nią wtuliło. Uśmiechnęłam się leniwie. Kocham swoje życie.
-Lepiej?-spytał cicho Dymitr.
-O wiele. Bardzo cię kochamy.-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Ja was też bardzo mocno kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez was.-na jego słowa oczy mi się zaszkliły. Głupie hormony.
-Towarzyszu nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że to ty jesteś ojcem tego dziecka.-powiedziałam szczerze.
-Ja też się cieszę, że jestem jego ojcem.-przyznał Dymitr.
-To najważniejsze.-zaśmiałam się z jego stwierdzenia.
-W takim razie co dziś robimy Roza?-spytał Dymitr.
-Może zadzwonimy do tej klinki w, której jest robione to USG i pojedziemy zobaczyć naszą fasolkę?-spytałam z uśmiechem.
-Jestem jak najbardziej za.-Dymitr uśmiechał się tak szeroko, że aż serce rosło. Zadzwoniłam by się umówić i okazało się, że za dwie godzinki możemy być już na badaniu. Szybko się ubraliśmy i Dymitr zaczął szykować śniadanie. Zeszłam gdy kładł na stole omlety z mięsem.
-Wiesz jak bardzo cię kocham?-spytałam całując go w policzek.
-Zdaję sobie sprawę.-powiedział przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Pocałował mnie mocno i puścił. Zjedliśmy śniadanie i już mieliśmy jechać, ale ktoś zapukał do drzwi. Ruszyłam otworzyć i moim oczom ukazał się mój ojciec z dwoma nosidełkami.
-Rose jak dobrze, że jesteś.-powiedział z uśmiechem.
-Jeśli chcesz mi ich podrzucić to nie da rady.-powiedziałam z przepraszającą miną.
-Żartujesz?-spytał załamany.
-No niestety nie, właśnie jedziemy z Dymitrem na USG.-powiedziałam patrząc na rodzeństwo. Jacy oni są uroczy.
-O czyli wam uda się wykorzystać nasz prezent.-zaśmiał się. Wydawał mi się jakiś dziwny.
-Tak.-powiedziałam patrząc na niego niepewnie.
-A Dymitr dziś w domu, a nie na naradzie?-spytał niby z czystego podtrzymania rozmowy.
-Tak, dziś został w domu.
-Niesamowite. Specjalnie dla ciebie?
-Można tak powiedzieć.-powiedziałam z głupkowatym uśmiechem przypominając sobie co działo się wczoraj wieczorem.
-Dobrze, skoro ty się nimi nie zajmiesz to lecę męczyć innych.-powiedział odwracając się.
-Pa pa.-powiedziałam kiwając dzieciakom. Abe wsiadł do samochodu, a ja wróciłam do domu.-Możemy jechać Towarzyszu.-powiedziałam wchodząc do salonu.
-Kto to był?-spytał ciekaw.
-Mój kochany staruszek.-powiedziałam zakładając kurtkę. Dymitr słysząc kto tu był momentalnie się wyprostował.
-I czego chciał?-spytał patrząc na mnie. Coś razem knują i muszę się dowiedzieć co.
-Zostawić dzieciaki, a co?-spojrzałam na niego.
-Nic, byłem tylko ciekaw po co przyjechał.-powiedział zakładając płaszcz.
-Czyli możemy jechać?-spytałam z uśmiechem.
-Tak możemy.-powiedział otwierając przede mną drzwi. Weszliśmy do garażu, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w podróż.
Co oni planują? Fajnie, że idą na te badanie. Ciekawe jak będzie wyglądać ich dziecko w 3D. Jednak Dymitr nie oszczędzał się w świętowaniu. Awww.... uwielbiam ich. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się to, że Dymitr knuje coś z Abe. To mieszkanka wybuchowa, tak trochę. xD Już nie mogę się doczekać wizyty. :D
OdpowiedzUsuńCoś Dymitr kręci ze Staruszkiem
OdpowiedzUsuń