Właśnie wyszliśmy z kliniki. Oboje szalejemy ze szczęścia. To co zobaczyliśmy na ekranie sprawiło, że nasze serca zabiły żywiej, a łzy same napłynęły do oczu. Nasze dziecko. To brzmi tak nierealnie. Zobaczyć tego małego człowieka na własne oczy to najpiękniejsze przeżycie na świecie. Niesamowite, że to my stworzyliśmy to dziecko, które w tej chwili się we mnie rozwija.
-Roza, ale widziałaś te maleńkie nóżki i rączki?-spytał Dymitr prawie skacząc ze szczęścia.
-Widziałam.-cały czas brakowało mi słów więc tylko na tyle było mnie stać. Popatrzyłam na Dymitra wyglądał jak dumny paw.
-Już widzę jaka będzie śliczna.-Dymitr uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Chciałeś powiedzieć jaki będzie śliczny.-powiedziałam patrząc na niego.
-Roza widziałem wyraźnie, że to będzie córka.
-Chyba jesteś ślepy. Wyraźnie było widać, że to chłopiec.-powiedziałam patrząc na męża.
-Roza.-popatrzył na mnie z politowaniem.
-Dymitr.-spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Czasem zastanawiam się jak możesz być tak słodka i irytująca jednocześnie, ale potem sobie uświadamiam, że za to cię kocham i daje sobie spokój.-powiedział wsiadając do samochodu.
-Uważasz, że jestem irytująca?-spytałam zaskoczona.
-Oj nie to chciałem powiedzieć.-starał się naprawić to co popsuł.
-Właśnie to powiedziałeś.-spojrzałam na niego i zapięłam pas. Skupiłam się na budynkach, które mijaliśmy.
-Roza nie to chciałem powiedzieć.-starał się wszystko naprawić kładąc dłoń na moim udzie, ale ją strzepnęłam.
-Daj już spokój.-powiedziałam skupiona na podziwianiu krajobrazów.
-Może wjedziemy tu?-spytał pokazując bar szybkiej obsługi.
-Jak chcesz.-powiedziałam obojętnie. Skręcił i zaparkował na parkingu dla klientów. Weszliśmy do środka.
-Co zjesz?-spytał z szerokim uśmiechem.
-Weź mi frytki.-powiedziałam idąc do stolika. Cały czas byłam na niego zła i nie chciałam z nim teraz gadać.
-Wziąłem ci jeszcze shake waniliowego.-powiedział przysiadając się na przeciwko mnie.
-Super.-uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam jeść.
-Roza przepraszam.
-Daj spokój. Bo jeszcze znów za dużo powiesz i dowiem się kolejnych ciekawych rzeczy.-powiedziałam zajmując się jedzeniem. Dymitr co chwilę patrzył na mnie przepraszająco. Kocham go, ale czasem doprowadza mnie do szału. A może to Wiktor tak nami kieruje? Najważniejsze żeby nasze dziecko było od niego wolne.
-Roza, proszę cię nie gniewaj się na mnie. Nie chciałem tego powiedzieć.-Dymitr starał się jak mógł.
-Niech ci będzie.-powiedziałam zmęczona.
-Czyli się na mnie już nie gniewasz?-spytał.
-Tak, już się na ciebie nie gniewam.-powiedziałam patrząc przez okno.
-Co takiego ciekawego jest za oknem?-spytał patrząc w kierunku w którym patrzyłam.
-Nic.-wyznałam szczerze i się uśmiechnęłam.-Chcesz tego shake? Ja już nie mogę, jest mi za słodko i za zimno.-powiedziałam podsuwając mu to pod nos.
-Znowu zaczynasz z jedzeniem?-spytał.
-Nie, po prostu nie miałam na nic ochoty, a shake mi dziś nie smakuje.-powiedziałam wściekła, że mnie kontroluje.
-Niech ci będzie.-powiedział wypijając shake.-Nie jest wcale taki słodki.-powiedział patrząc na pusty pojemnik.
-Mi nie smakował.-powiedziałam kończąc własne frytki i podkradając jego.
-Kupić ci jeszcze?-spytał patrząc jak zabieram kolejne frytki.
-Nie wystarczy jak oddasz mi połowę swoich.-powiedziałam z pełnymi ustami.
-Zamykaj usta jak jesz. Kocham cię bardzo, ale nie lubię patrzyć jak jesteś w trakcie przeżuwania.-wyznał śmiesznie marszcząc nos.
-Kiedy tak mi się z tobą najlepiej rozmawia.-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Jak ja cię kocham.-powiedział śmiejąc się głośno. Uśmiech jak zwykle rozświetlił jego twarz, powodując, że moje serce żywiej zabiło.
-Wracamy?-spytałam.
-Czemu tak wcześnie chcesz wracać?-spytał.
-Bo jestem w ciąży i jestem zmęczona i chcę spędzić trochę czasu z mężem i...-zaczęłam wyliczać.
-Ok rozumiem o co ci chodzi.-powiedział wstając. Wstałam za nim i skierowaliśmy się do samochodu. Na parkingu było ciemno, była tylko jedna lampa, która migała, a nasz samochód stał jako jedyny na parkingu. Był środek nocy, nie dziwię się, że nikogo tu nie było. Zauważyłam ją sekundę przed Dymitrem, ale na tyle szybko żeby go uświadomić. Strzyga. Pojawiła się znikąd i zbliżała się w naszą stronę. Dymitr wcisnął mi kluczyki w rękę, a sam wyciągnął sztylet. Wiedziałam, że nie mam szans więc ruszyłam pędem w stronę samochodu. W duchu dziękowałam sobie za to, że chciałam ćwiczyć w ciąży i moja kondycja tak bardzo nie podupadła. Dobiegłam do samochodu i się w nim zamknęłam.
Jeju dawaj szybko kolejny rozdzial
OdpowiedzUsuńNie zostawiaj nas tak
Kończyć w takim momencie? Really? Nie mogę się już doczekać na nn. Ciekawe, co się zdarzy. Wierzę jednak w Dymitra, on pokona każdego przeciwnika. Chociaż mam jakieś niedobre przeczucia. Miejmy jednak nadzieję, że nic takiego się nie stanie. Weny i jeszcze raz weny.
OdpowiedzUsuńO matko! I co dalej?! Nie kończy się w takim momencie. Rose znowu dokuczają hormony. Ale tacy byli słodcy, wychodząc z tej kliniki. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń