Zdenerwowana spojrzałam w stronę gdzie mój mąż walczył z krwiożerczą bestią. Dymitr był szybki, ale strzyga również była szybka. Patrzyłam zdenerwowana na pojedynek. Nie wiedząc do końca co się dzieje. Oboje byli szybcy. Dopiero teraz przyjrzałam się strzydze. Mężczyzna, wydaje mi się, że Brytyjczyk, człowiek, musiał mieć z trzydzieści lat gdy został przemieniony, miał brązowe włosy i piegi na nosie. Musiał być starym, ale jednocześnie głupi. Strzygi zazwyczaj polują w dwójkach bo wtedy mają więcej szans, on był sam więc Dymitr maił nikłe szanse. I właśnie w tej chwili strzyga zanurzyła kły w szyi strażnika. Dymitr jęknął, a strzyga gwałtownie się od niego odsunęła. Patrzyłam na to wszystko zaszokowana. Wściekła strzyga podeszła do Dymitra i wydarła się na niego.
-Paskudnie smakujesz! Dlaczego?!-chciało mi się śmiać z jej pytania ponieważ zadała głupie pytanie. Dymitr uśmiechnął się do niej chytrze i powiedział.
-Może dlatego, że byłem strzygą, a teraz jestem dampirem.-po tych słowach zanurzył ostrze w jej sercu. Oboje z strzygą wydaliśmy z siebie jęk. On z bólu, ja z zaskoczenia. Jak to możliwe? Dymitr ruszył w kierunku samochodu, ale gdy pociągnął za klamkę okazało się, że drzwi są zamknięte.
-Roza otwórz.-poprosił. Zgrabiałymi dłońmi chwyciłam kluczyki i nacisnęłam na przycisk odblokowujący. Dymitr wszedł do samochodu i spojrzał na swoje odbicie w lusterku.-Masz może chusteczki?-spytał patrząc na swoją szyję.
-N-nie.-zająknęłam się cały czas zaszokowana.
-Dobra to idę po apteczkę.-powiedział wychodząc z samochodu. Po chwili wrócił z apteczką. Przemył ranę wodą utlenioną. Odpalił auto i ruszył.
-A co z jego ciałem?-spytałam powoli wracając ze stanu otępienia.
-Zaniosłem go na polankę.-powiedział spokojnie Dymitr.
-Wiedziałeś o tym?-spytałam.
-O czym?-spytał spoglądając na mnie.
-O tym, że już nie możesz być przemieniony w strzygę.-spojrzałam na niego.
-Nie, ale domyśliłem się. Dziś to wypróbowałem. Udało się.-spojrzał na mnie z uśmiechem.-Roza, a ty jesteś cała?-spytał zdenerwowany widząc, że jestem bliska płaczu.
-Ty durniu! Jak mogłeś mi o niczym nie powiedzieć, a ja głupia martwiłam się, że tam zginiesz! Ty zasrany samolubie!-krzyczałam bijąc go w ramię. Ostatnio jestem bardzo zestresowana i jego zachowanie mi nie pomagało.
-Roza spokojnie. Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem, ale nie byłem pewien własnej teorii i wolałem się upewnić.-powiedział mocno trzymając kierownicę, a ja uświadomiłam sobie jak mocno go biję. Oparłam rozgrzane czoło o chłodną szybę i przymknęłam oczy. Musiałam się uspokoić. Złe emocje nie pomagały ani dziecku, ani mi.-Wzięłam głęboki wdech i wydech. Poczułam się trochę lepiej i otwarłam oczy.
-Już dobrze?-spytał Dymitr skręcając na autostradę.
-Tak, przepraszam.-powiedziałam uspokajając się.
-Nic się nie stało. Miałaś prawo się na mnie zdenerwować, ale jakbyś na następny raz mogła mnie nie bić jak kieruję było by dobrze.-uśmiechnął się, a ja parsknęłam śmiechem.
-Głuptas.-powiedziałam ocierając łzy, które nieświadomie poleciały mi po policzkach.
-Już dobrze. Powinnaś ze mną jeszcze trochę wytrzymać. Przynajmniej taką mam nadzieję.-powiedział uśmiechając się nieśmiało.
-Jak ta burza hormonów mi minie to będę naprawdę miła.-powiedziałam całując go w policzek.
-Ja mam nadzieję. Zaczynam się ciebie bać.-wyznał z przestrachem.
-Ej no nie jestem potworem.-powiedziałam oburzona.
-Nie no jasne.-zaśmiał się.
-To przez twoje dziecko się tak zachowuję.-zauważyłam.
-Moje? Myślałem, że nasze.
-Oj jak zawał tak zwał. I nie zmieniaj mi tu tematu.-zastrzegłam.
-No popatrz już jesteśmy.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Masz szczęście.-powiedziałam odpuszczając tę bezsensowną kłótnię. Przejechaliśmy przez bramę główną i Dymitr skierował się na naszą ulicę.
-Co zamierzasz jutro robić?-spytał ciekaw.
-Będę pomagać Mii się pakować.-powiedziałam z uśmiechem.
-W Hiszpanii jest raczej ciepło.-stwierdził Dymitr, a ja zmarszczyłam brwi. A no tak przecież mu nie powiedziałam.
-Zapomniałam ci powiedzieć. Mia i Mason wprowadzają się do naszego mieszkania.-powiedziałam z uśmiechem.
-Naprawdę?-spytał zaskoczony.
-Tak.
-Proszę cię Roza, nie dźwigaj jutro.-spojrzał na mnie z czułością.
-Obiecuję.-powiedziałam z uśmiechem. Rozejrzałam się i odkryłam, że jesteśmy już pod domem i wjeżdżamy do garażu. Wysiadłam z auta i poczekałam na męża z którym weszłam do domu.
Ej! Nie podobają mi sie te ich zachowania. Rose ma humorki (aczkolwiek jest w ciąży.. Więc to zrozumiałe, ale jednak..) A Dymitr... Ty, ty.... T Y !! Ja się przestraszyłam, a ten ie śmieje!!! 😐😐😐😐 -.-
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny 😉
Jak zwykle super, chociaż zawsze to piszę. Co jednak na to poradzić, że każdy rozdział jest świetny. Rose i te jej humorki. Do tego Dymitr, który o mało co nie zginął. Akcja była oraz znowu prawie niedoszła kłótnia naszej pary. Czekam na nn, życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń