Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

sobota, 19 listopada 2016

Rozdział 322

Obudziłam się słysząc cichą rozmowę. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po sypialni. Była pusta, ale z garderoby dochodził do mnie głos męża. Powoli wstałam z łóżka, czując jak mięśnie przyjemnie mnie bolą. Skierowałam się w stronę garderoby. Podeszłam do drzwi i nasłuchiwałam. Tak wiem, że podsłuchiwanie jest żałosne, ale obawiam się, że ta rozmowa ma związek z moim ojcem.
-Nie no.....Naprawdę......Super......Jeju, aż tyle....Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.......Przezabawne..........Wiem, chyba jestem gotowy........zastanowię się......teraz nie masz na to czasu....-słuchałam uważnie tej rozmowy, ale słyszałam tylko Dymitra. W końcu stwierdziłam, że koniec z ukrywaniem się i weszłam do garderoby jakby nigdy nic. Dymitr widząc mnie uśmiechnął się szeroko. No tak ciągle jestem naga. Założyłam jedną z jego koszuli i podwijając rękawy patrzyłam na męża, który zawzięcie z kimś rozmawiał. Podeszłam do niego i pocałowałam go w ciągle nagi tors. Wyszłam z garderoby i skierowałam się do kuchni. Zabrałam się za śniadanie. Tosty. Coś co zawsze mi wychodzi. Przygotowałam wszystko i po chwili na stole leżał talerz z całą stertą tostów. Dymitr zszedł na dół z szerokim uśmiechem.
-Powiesz mi co cię tak cieszy?-spytałam trzymając dzbanek z kawą.
-Powiem.-powiedział podchodząc do mnie.
-To mów.-powiedziałam wręczając mu kubek z kawą.
-Sonia urodziła.-powiedział patrząc na mnie z uśmiechem.
-Co?-spojrzałam na niego zaskoczona. Fakt wczoraj zaczęła rodzić, ale przecież to trojaczki i myślałam, że dłużej to potrwa.
-Sonia i Michaił mają dzieci. Trójkę.-powiedział z uśmiechem.
-I co się w końcu urodziło?-spytałam ciekawa. Na każdej wizycie lekarze mówili co innego więc Sonia i Michaił nie wiedzieli dokładnie co się urodzi.
-Niedługo poznamy Maxa, Shopie i Ryana.-powiedział patrząc na mnie.
-Ale się cieszę.-powiedziałam skacząc z radości.
-Na razie nie wpuszczają nikogo oprócz Michaiła ponieważ wyszły drobne kompilacje i chcą dokładnie przebadać dzieci.-powiedział wchodząc do jadalni.-Roza zrobiłaś ten stos tostów?!-wykrzyknął zdumiony.
-Tak, ja to zrobiłam.-powiedziałam wchodząc do jadalni z szklanką soku w ręku.-A teraz jedz bo będą zimne.-powiedziałam śmiejąc się z jego miny.
-Moja Roza gotuje. Coś niesamowitego.-powiedział siadając naprzeciwko mnie. Zaczęliśmy śniadanie. Patrzyłam na męża, który zdumiony patrzył na to co je.
-Towarzyszu nie przesadzaj. Już wcześniej robiłam śniadania.-powiedziałam z uśmiechem.
-Wiem kochanie, ale nadal mnie to zadziwia.-powiedział biorąc kolejnego tosta. Również chciałam wziąć, ale poczułam przyjemne kopanie i położyłam dłoń na brzuszku.
-Hej myszko.-powiedziałam gładząc brzuszek. Dymitr spojrzał na mnie i odłożył tosta na talerz, podszedł do mnie  i ukucnął obok mnie. Objął mój brzuszek i mocno go przytulił.
-Witaj słoneczko.-powiedział rozpinając guziki koszuli i całując mój brzuszek. Dziecko teraz się ruszało i Dymitr miał co całować. Popatrzyłam z czułością na męża i pogładziłam go po włosach.
-Kocham cię, Towarzyszu.-powiedziałam szeptem.
-Też cię bardzo kocham.-powiedział gładząc brzuszek.
-Kiedy idziesz to fryzjera?-spytałam. Oboje szeptaliśmy co było śmieszne. Jesteśmy sami w domu.
-Jutro.-powiedział szepcząc.-A czemu szepczemy?
-Nie wiem.-odpowiedziałam głośno śmiejąc się.
-Dobrze, co moja piękna żona i moje wspaniałe dziecko chcą dziś ze mną robić?-spytał siadając na krześle obok mnie.
-Nie wiemy, ale chcemy coś romantycznego.-powiedziałam z uśmiechem gładząc odkryty brzuch.
-W takim razie ubieraj się i wyjeżdżamy.-powiedział Dymitr prostując się.
-Gdzie jedziemy?-spytałam.
-Zabieram cię na randkę. Do kina.-powiedział z uśmiechem.
-Serio?-spytałam wstając.
-Serio, a teraz ty się ubierasz, a ja kończę tosta i zamawiam bilety.-klepnął mnie w tyłek. Ruszyłam na górę się przygotować. Po chwili byłam ubrana i kończyłam makijaż. Spojrzałam na swoje odbicie i zamarłam. Była w nim Tasza.
-Już niedługo.-powiedziała z szyderczym uśmiechem i się rozmazała, a po chwili zniknęła. Patrzyłam na to wszystko zszokowana. Co to miało być. Z trzęsącymi dłońmi zeszłam na dół gdzie Dymitr już na mnie czekał. Gdy tylko zobaczył moją minę podszedł do mnie zmartwiony.
-Roza co się dzieje?-chwycił mnie w tali jakby bał się, że upadnę.
-T-tasza.-wydukałam.
-Co z nią?-spytał zmartwiony.
-Pojawiła się w lustrze i powiedziała'' już niedługo''. Dymitr o co chodzi?-spytałam patrząc na męża.
-Roza to znaczy, że niedługo o sobie przypomną.-powiedział Dymitr zmartwiony.
-Możemy teraz o tym zapomnieć i cieszyć się tym kinem?-spytałam z nadzieją. Dymitr spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Możemy.-powiedział całując mnie w czoło i przytulając mocno.
-Nie martw się. Będę uważać na siebie i na dziecko. Bardziej boję się o ciebie.-powiedziałam spoglądając na niego.
-Wiem Roza, ale oboje będziemy uważać na dziecko. Jest zbyt cenne żeby coś mu się stało.-spojrzał na mnie poważnie. Czy można czuć jednocześnie prawdziwy strach i szczęście? Jeśli tak, to ja właśnie to czuję.

2 komentarze:

  1. Ty to umiesz psuć klimat. Po co ya Tasza? A było tak uroczo i romantycznie. Przez ciebie martwię się o Rose, Dymitra i ich dziecko. No ale cóż? Zostaje mi czekać na następny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Czego ta Tasz znowu chce? Jeśli coś zrobi, to własnoręcznie ją zabiję. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń