Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

poniedziałek, 21 listopada 2016

Rozdział 324

Gdy wróciliśmy na Dwór było dość późno ponieważ zaczęło świtać, ale ja byłam w szampańskim nastroju. Śmiałam się ze wszystkiego co Dymitr powiedział, ktoś postronny mógłby uważać, że jestem piana, ale ja jestem po prostu szczęśliwa. Stanęliśmy przy bramie, a ja oparłam się wygodnie o siedzenie. Byłam obolała, ale było mi bardzo dobrze. Jak się okazało Eddy miał dziś wartę.
-Hej.-przywitał nas z szerokim uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym. Spojrzał na mnie zdziwiony na co się zaśmiałam.-Dymitr, upiłeś kobietę w ciąży?-spytał patrząc na mnie.
-Nie.-Dymitr również miał świetny humor i teraz miał szeroki uśmiech na twarzy.
-Ej co wyście palili? Też chcę.-Eddy patrzył na nas jak na wariatów, a ja śmiałam się z niego.
-Eddy nic nie paliliśmy to mój mąż tak na mnie działa.-odpowiedziałam gładząc rękę Dymitra.
-Ok, nie wnikam, ale zgaduję, że wracacie z randki.-powiedział uśmiechając się pod nosem.
-Dokładnie.-powiedziałam z uśmiechem.
-Jesteście od roku małżeństwem, a ciągle zachowujecie się jak nowożeńcy.-Eddy patrzył na nas jak na parę małolatów.
-Jak się ożenisz sam zrozumiesz.-Dymitr w tej chwili wyglądał jak dumny paw.
-Dlaczego mnie pośpieszacie? Mam dwadzieścia lat, a Jill jest jeszcze niepełnoletnia.-spojrzał na nas krytycznie.
-Eddy, a jak ci się układa z Jill?-spytałam z uśmiechem.
-Rose skończ!-Eddy od razu zrobił się mniej rozmowny.
-Oj no wygadaj się tu przyjaciółce.-spojrzałam na niego błagalnie.-Chyba nie jest już tak poważnie, że nie możesz mówić.-spojrzałam na niego z tryumfalnym uśmiechem.
-Rose!-krzyknął patrząc na mnie.-Nic takiego nie ma miejsca.-dodał szybko.
-Oj coś ukrywasz przyjacielu i ja to z ciebie już niedługo wyciągnę.
-Dymitr zabierz ją do domu. Jest śpiąca i majaczy.-Eddy otworzył nam bramę przez którą wjechaliśmy.
-Wiesz, że ja to z niego wyciągnę?-spytałam spoglądając z uśmiechem na męża.
-Wiem i dlatego z tobą nie zadzieram.-powiedział skręcając w naszą ulicę.
-Mądrze Towarzyszu.-powiedziałam gładząc brzuszek.-A ty fasolko wiesz, że nie ma co zadzierać z mamusią. Prawda?-spojrzałam na brzuszek i zaśmiałam się sama z siebie.-Eddy ma chyba rację. Jestem zmęczona.
-Nie dziwię się, pół dnia spędziliśmy w samochodzie.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-To faktycznie jestem zmęczona.-powiedziałam ziewając. Dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem zmęczona.
-Już jesteśmy w domu.-powiedział z uśmiechem.
-To super. Zrobimy sobie dziś kąpiel w wannie?-spytałam z uśmiechem.
-Jestem za.-spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Czyli kąpiel w wannie.-powiedziałam przeciągając się i wychodząc z samochodu.
-Jutro przyjeżdżają ogrodzić domu.-powiedział idąc za mną.
-Szybko to załatwiłeś.-zauważyłam.
-Chcę żeby jeszcze przed porodem wszystko było skończone.-powiedział ściągając płaszcz.
-Dziękuję, że o tym pomyślałeś.-powiedziałam całując go w policzek.
-Nie ma za co. A teraz marsz na górę trzeba się wykąpać.-powiedział klepiąc mnie w tyłek.
-Co ty mnie ostatnio tak często w tyłek klepiesz?-spytałam.
-Bo ten piękny tyłeczek aż prosi o klapsy.-powiedział zmysłowo przysuwając się do mnie.
-Dymitr stop. Na kolejną rundę nie mam siły. Jestem w ósmym miesiącu ciąży i nie mam tyle energii co podczas naszego miesiąca miodowego.
-Wiem, ale i tak nieźle jak na ósmy miesiąc ciąży.-powiedział biorąc mnie na ręce i niosąc do łazienki. Gdy tylko się w niej znaleźliśmy rozebrał mnie wcześniej włączając wodę. Naga stałam patrząc jak sam pośpiesznie się rozbiera. Podeszłam do półki z płynami i wybrałam ten o zapachu mięty. Gdy wanna była pełna Dymitr zapalił świece i zgasił światło. Łazienka stała się bardziej romantyczna. Weszliśmy do wanny, a mnie otuliło przyjemne ciepło wody. Dziecko jak zwykle oszalało czując ciepło.
-Spokojnie kruszynko. Mamusia weszła do wody nic się nie dzieje.-powiedziałam gładząc czule brzuszek.
-Nie lubi wody?-spytał Dymitr.
-Bardziej boi się nagłych zmian temperatur.-powiedziałam gładząc brzuszek.-Kruszynko spokojnie, mamusia nie pozwoli żeby coś ci się stało.-spojrzałam na Dymitr uśmiechnął się słysząc moje słowa. Oprałam się o tors męża, a on objął mnie ramionami kładąc dłonie na brzuszku.
-Wiesz co Roza, mógłbym zrezygnować z posady i z tego domu byle tylko mieć ciebie i nasze dziecko.-powiedział całując mnie w czoło.
-Jestem gotowa naprawdę wiele poświęcić dla ciebie i dziecka. Z resztą sam wiesz.-powiedziałam wspominając czasy w Rosji. Po mino tego, że były chwile grozy bardzo mi się tam podobało.
-Wiem kochanie.-powiedział całując moją szyję.-Ale cały czas cię podziwiam. Byłaś w stanie zrezygnować ze szkoły tylko po to by mnie odnaleźć i zabić.
-No wiesz wtedy w samochodzie złożyliśmy sobie tak jakby przysięgę krwi. Na zawsze ważna.-zaśmiałam się cicho z mojego określenia.
-Roza masz rację. Wtedy złożyliśmy sobie przysięgę krwi, tylko bez cięcia się.-powiedział spokojnie chodź wiedziałam, że w środku odczuwa niepokój tak samo jak ja. Mimo, że to minęło oboje baliśmy się, że to wróci. Spojrzałam na wannę. Piany była masa. Zaczęłam bawić się pianą. Dymitr wziął trochę piany na rękę i położył mi pianę na nosie.
-Co to ma być?-spytałam pokazując swój nos.
-Chciałem cie zobaczyć w pianie.-powiedział śmiejąc się. Po chwili nie było mu do śmiechu. Miał pianę na brodzie.
-Zawsze chciałam cię zobaczyć z brodą Świętego Mikołaja.-powiedziałam z niewinnym uśmiechem.
-Jeszcze mnie zobaczysz.-powiedział z uśmiechem.
-Rozumiem, że jak dziecko się pojawi to zaczniesz się przebierać?-spytałam bawiąc się z brzuszkiem. Dziecko znów wypychało rączki i nóżki więc oboje mieliśmy świetną zabawę.
-Oczywiście.-powiedział łapiąc rączkę dziecka. Zaśmiałam się widząc minę Dymitra.
-Jestem z ciebie dumna.-powiedziałam patrząc na niego.
-Ja również jestem z siebie dumny.-powiedział napinając mięśnie. Spojrzałam na jego tors. Ahh ten sześciopak.
-Też chcę mieć sześciopak.-powiedziałam zanim pomyślałam.
-Chcesz?-spytał zaskoczony.
-A chcę.-powiedziałam z uśmiechem.
-To po ciąży go zrobimy.-powiedział z dumnym uśmiechem.
-Super.-ucieszyłam się całując go w policzek.
-A teraz czas wychodzić z tej zimnej wody.-powiedział podnosząc się.
-Ona jest letnia.-zauważyłam niechętnie podając mu ręce.
-Tak, a była gorąca.-przypomniał. Niechętnie wyszłam. Dokończyłam szykowanie się do spania i po chwili byłam w krainie Morfeusza.

2 komentarze:

  1. Jak ja ich uwielbiam! <3 Są świetni razem ^^ i osobo ^^ I zawsze.
    Dobra, nie rozczulam się tak, bo teraz czekają mnie 2 h katorgi ;*
    Rozdział super! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Rose, jaka szczęśliwa, ale i zmęczona. Eh... Bielikow co ty z nią robisz.😂😂😂 Wierzę, że pokaże Eddiemu. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń