Obudziłam się w białej sali. Jakbym była w szpitalu. Powoli podniosłam się na łokciach i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystkie meble białe. Nagle do pokoju weszła doktor Olendzka.
-Pani doktor co się stało? Czemu tu jestem?-spytałam patrząc na nią. Wyglądała na załamaną.
-Rose to cud, że żyjesz.-powiedziała patrząc na mnie.
-Ale co się stało?-byłam coraz bardziej zdenerwowana.
-Niestety nie udało nam się uratować dziecka.-powiedziała ze łzami w oczach. Przerażona spojrzałam na swój brzuch. Był cały porozrywany. Zaskoczona spojrzałam na brzuch, a następnie na lekarkę.
-Jak to się stało?-spytałam zszokowana.
-Strzygi...-zaczęła, ale do pokoju wpadła gromada strzyg, a na ich czele był Dymitr jako strzyga.
-Dymitr.-pisnęłam przerażona.
-Roza musiałem je zabić. Nie było warte twojej śmierci.-powiedział zbliżając się do mnie, ale drogę zagrodziła mu doktor Olendzka.
-Przepraszam, ale pacjentka powinna odpoczywać. To nie czas na odwiedziny.-powiedziała poważnie. Dymitr zaśmiał się i skręcił jej kark. Przerażona chwyciłam mocniej pościel.
-Roza, potrafię sprawić, że już nigdy nie odczujesz bólu.-powiedział podchodząc do mojego łóżka.-I na zawsze będziemy razem.
Nie zdążyłam się odezwać przywarł do mojej szyi sącząc łapczywie krew. Roza! Roza obudź się!
Kto mnie woła? Umarłam? Niechętnie otwarłam oczy i spojrzałam na Dymitra. Mojego Dymitra. To był tylko sen. Odetchnęłam głęboko patrząc na męża.
-Co się stało?-spytałam patrząc na niego.
-Ty mi lepiej powiedz. Zaczęłaś krzyczeć :''Dymitr nie!'' Przestraszyłem się.-patrzył na mnie czujnie badając każdą część mojego ciała.
-Pomóż mi usiąść.-poprosiłam. Gdy siedziałam przetarłam załzawione oczy. Nawet nie wiem kiedy się popłakałam.-To był tylko sen.-mruknęłam sama do siebie. Był zbyt realny.
-Roza co ci się śniło?-spytał spoglądając na mnie. Oprałam się o jego ramię i zaczęłam opowiadać. Powiedziałam mu wszystko. Nie było sensu ukrywać tego, że śnił mi się jako strzyga. Gdy skończyłam opowiadać spojrzałam na niego. Siedział przybity. Starał się mnie nie dotykać. Ale ja teraz bardzo potrzebowałam jego bliskości. Wtuliłam się w jego ramię i szepnęłam.
-Dymitr nie przejmuj się to tylko sen.
-Sen o tym jakim byłem potworem.-powiedział załamany.
-Właśnie byłeś, ale nie jesteś. Dymitr jesteś najwspanialszym mężem jakiego mogłam sobie wymarzyć i wiem, że będziesz również najlepszym ojcem na świecie. Tylko jedno nie daje ci spokoju. Przeszłość. Czyli coś co było. Nie powinieneś rozpamiętywać czegoś co było, powinieneś myśleć o przyszłości. O przyszłości w której nigdy nie będziesz strzygą. Myśl o tym.-powiedziałam kładąc jego dłoń na brzuszku.-Ono cię potrzebuje. Ja cię potrzebuje. Dymitr ja nie poradzę sobie sama z wychowaniem naszego dziecka.-wiedziałam, że zaczął się zamartwiać i zaraz by mi powiedział, że nie zasługuje na nasze dziecko i na mnie więc od razu wyłożyłam wszystkie argumenty. Dymitr zaśmiał się tylko cicho.
-Skąd wiedziałaś co chciałem powiedzieć?-spytał z szerokim uśmiechem.
-Bo cię znam i nie pozwolę ci odejść. Nigdy.-popatrzył na mnie zaskoczony.
-Nie wiem co teraz powiedzieć.-wyznał szczerze.
-Teraz powinieneś powiedzieć, że bardzo mnie kochasz i nigdy mnie nie zostawisz, wtedy dziecko zaczęłoby się ruszać i zapewne zacząłbyś rozmawiać z fasolką.-powiedziałam z uśmiechem.
-Roza bardzo cię kocham i nigdy cię nie zostawię.-powiedział z uśmiechem, a ja tak jak się spodziewałam poczułam ruchy dziecka.-Ciebie fasolko też nigdy nie zostawię i bardzo cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo tatuś cię kocha i czekam na ciebie z mamusią.-pocałował mnie w brzuch, a dziecko delikatnie się poruszyło. Sama czułam, że dziecko nie ma miejsca i bardzo chce się ruszać co często źle się dla mnie kończyło. Dymitr szeptał coś do brzuszka, a ja się położyłam. Przez ostatnie kilka dni bardzo odczuwałam tego małego grubaska w moim brzuchu i plecy również to czuły.
-Roza wszystko gra?-spytał zmartwiony Dymitr.
-Tak, plecy mnie tylko bolą.-powiedziałam z uśmiechem głaszcząc brzuszek.
-Roza damy radę?-spytał głaszcząc brzuszek.
-Dymitr musimy. Nie ma już odwrotu.-powiedziałam spoglądając na męża. Wyglądał na przerażonego.
-Wiem.-pocałował mnie w brzuch, a ja się zaśmiałam.-Jakieś propozycje na to co teraz możemy robić?-spytał z dwuznacznym uśmiechem.
-Bielikow sen.-powiedziałam głaszcząc brzuszek.
-Ale myślałem o...
-Jestem w dziewiątym miesiącu ciąży i uwierz, że nie mam na to ochoty.-powiedziałam z przepraszającym uśmiechem.
-Skoro nie chcesz.-powiedział kładąc się obok mnie.-Czyli idziemy spać?-spytał.
-A co chcesz robić?-spytałam.
-Nie wiem. Możemy porozmawiać.-zaproponował.
-O czym chcesz rozmawiać?-spytałam.
-O nas.
-O nas?
-No wiesz niedługo mija rok od kiedy jesteśmy małżeństwem i jak byś chciała spędzić ten dzień?-spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Nie wiem, ale chcę być z tobą.-powiedziałam bawiąc się jego palcami.
-To już jakiś plan.-zauważył. Zaśmiałam się cicho.
-Pomyślimy o tym jutro, teraz chce mi się spać.-powiedziałam ziewając.
-Zgoda. Dobranoc.-powiedział całując mnie w czoło.
-Dobranoc.-powiedziałam układając się wygodnie.
Och! Wydaje się tak krótko...
OdpowiedzUsuńAle za to jako słodko 😍 Znaczy na końcu. Na poczatku sie wystraszyłam 😣 nie rob tego więcej, bo ja dostane zawału.
Dobrze ze Rose potrafi pocieszyć Dymitra 💖
Czekam na kolejny 😘
O rany! Co to było? Biedny Dimka. Na szczęście Rose umie przemówić mu do rozumu. I tak słodko. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń