Gdy tylko weszliśmy do ogrodu uderzyła w nas fala gorąca. Usiedliśmy przy stole z lemoniadą w dłoni. Przymknęłam oczy. Byłam zmęczona powrotem do domu, ale cieszyłam się, że wróciliśmy.
-Zmęczona?-usłyszałam głos męża.
-Nie.-powiedziałam spoglądając na męża z uśmiechem.
-Powinnaś się położyć i przespać.-powiedział całując moje ramie.
-Daj spokój. Większość czasu spędzamy z Borysem, a jak zaśnie idziemy spać. Tak nie może być.-przez całą przemowę patrzyłam na męża.
-Wiem masz rację, ale na razie powinniśmy przyzwyczaić się do tego, że mamy dziecko.-zauważył.
-Dymitr zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Mamy dziecko, ale nie chcę się teraz ograniczać bo jest Borys.-mówiłam spokojny, ale rzeczowym tonem, ponieważ taka była prawda.
-Rozumiem, ale to nie będzie łatwe.-zauważył.
-Nie będzie łatwe? Dymitr zdajesz sobie sprawę z tego, że dziecko nie powinno sprawiać, że odechce ci się jeździć ze mną w romantyczne miejsca?-spytałam.
-Wiem, ale to nie będzie to samo.-przypomniał.
-Czyli będzie gorzej?-spytałam marszcząc czoło.
-Nie wiem.
-A ja wiem, Borys będzie nam towarzyszył i będziemy się nadal świetnie bawić. Z resztą nie wiem dlaczego zjechaliśmy na tak nieprzyjemny tor rozmowy. Porozmawiajmy o imprezie, którą mamy niedługo zorganizować.
-Co chcesz planować?-spytał z uśmiechem.
-Nie wiem, przekąski, dania główne, desery itp.-zaczęłam wyliczać.
-Dobrze chyba zrozumiałem.-powiedział z uśmiechem.
-Świetnie. Masz jakieś pomysły?-spojrzałam na niego popijając lemoniadę.
-Zastanawiałem się nad zrobieniem kurczaka, a raczej kurczaków licząc ilu będziemy mieć gości, przekąski można łatwo zrobić, a na deser najlepiej upiec jakieś ciasto, które każdy lubi.-podsumował.
-A alkohol?-spojrzałam na męża z ciekawością.
-Możemy kupić kilka butelek wina, ale wątpię by ktoś jakoś szczególnie się upijał.-miał rację, miały do nas przyjść pary z małymi dziećmi, więc matki odpadały bo karmiły.
-Trzeba też przygotować jeden pokój w razie co.-powiedziałam myśląc co tu jeszcze zrobić.
-Po co?-spytał.
-Nie wiem jak Sonia czy moja mama, ale ja nie będę karmić Borysa przy wszystkich.-zastrzegłam.
-No tak, nie pomyślałem o tym.
-Ciekawe jak Sonia to robi?-zastanawiałam się na głos.
-Co robi?-spytał patrząc na mnie z uśmiechem.
-No wiesz trójka kilkutygodniowych dzieci każde z nich trzeba nakarmić, przebrać i przytulić. To dużo roboty. Patrz ile czasu zajmujemy się Borysem, a jest tylko jeden.
-Faktycznie, ale Michaił jej zapewne pomaga.-zauważył.
-Tak, ale i tak ich podziwiam. Mi wystarczy jedno dziecko. I jeden poród.-zaśmiałam się z swojego stwierdzenia.
-Bardzo bolało?-spytał ciekaw.
-Mniej boli postrzał kulą.-stwierdziłam po namyśle.
-Serio?
-Serio, szczególnie jak zaczynasz rodzić w niezbyt ciekawych warunkach, a za oknem czyhają na ciebie krwiożercze bestie. Serio nigdy nie rodziłam pod taką presją.
-To był twój pierwszy poród.-zauważył z uśmiechem.
-Drugi.-podsunęłam obojętnym tonem.
-Nie wiedziałem czy to zaliczyć do porodu...-powiedział spuszczając głowę.
-Jakoś musiało się ze mnie wydostać.-stwierdziłam patrząc na ogród. Na razie tylko wokół płotu rosną tuje, ale za rok to się zmieni.
-Ciekawe co by się urodziło.-mruknął cicho Dymitr.
-Nie wiem i wolę nie wiedzieć. Lepiej żyć w błogiej nieświadomości niż myśleć jak wyglądałoby życie tamtego dziecka.-podsumowałam.
-Masz rację.-stwierdził.
-Szkoda tylko, że przez tamto miałam problem z zajściem w ciążę.-stwierdziłam.
-Fakt. Ale teraz mamy zdrowego syna.-Dymitr uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
-O tak, słychać to szczególnie gdy płacze w środku nocy.-zaśmiałam się. Borys za dnia cichutki i cicho kwilący w nocy zamieniał się w prawdziwą bestię, można spokojnie powiedzieć, że w nocy nie bał się użyć głosu, który miał w tym małym gardełku.
-Przynajmniej słychać, że jest głodny lub ma pełną pieluchę.-podsumował Dymitr.
-O tak dziś całe królestwo usłyszy jak Borys Bielikow domaga się mleka.-zaśmiałam się.
-Ładnie to brzmi. Borys Bielikow.-Dymitr powiedział to z tym cudownym rosyjskim akcentem przez co moje serce zabiło żywiej. Uwielbiałam słuchać jak mówił po rosyjsku, ale robił to tak rzadko.
-Lepiej niż Borys Hathaway-Bielikow.-zauważyłam.
-Mi bardziej by się podobało Hathaway-Bielikow.
-A dla mnie jest idealnie tak jak teraz jest.-stwierdziłam.
-Skoro tak wolisz.-Dymitr wzruszył ramionami.
-Kocham twoje nazwisko.
-Roza ono jest nasze.-zauważył z uśmiechem.
-Zgoda nasze.-powiedziałam przewracając oczami. Zazwyczaj wszyscy zwracali się do mnie Hathaway dlatego nie przywykłam do drugiej części nazwiska.
-A teraz czas iść spać. I nie mów, że nie. Widzę jaka zmęczona jesteś.-powiedział wstając i zabierając szklanki. Wstałam za nim i ruszyłam na górę. Weszłam do pokoju synka zobaczyć czy wszystko gra. Spał jak aniołek, a smoczek leżał przy jego główce. Poprawiłam kocyk pod którym leżał i pocałowałam go w czółko. Wyszłam z pokoju syna i skierowałam się do naszej sypialni, a dokładniej łazienki. Po prysznicu wślizgnęłam się pod kołdrę i poczekałam aż Dymitr się wykąpie. Gdy tylko się położył wtuliłam się w jego tors i zasnęłam szczęśliwa i spokojna.
Nie lubię kiedy mówią o tamtym dziecku... To zawsze psuje im humor, a przeciez teraz są szczęśliwi 😍
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę weny 😁
Oprócz tych smutnych tematów, to całkiem fajna rozmowa. Dymitr, Rise ma rację. Masz się nie zmieniać i ciągle rozpieszczać Rozę. Ja też kocham ich nazwisko. 😍 Jest takie Romitri.Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńRose musi być padnięta. Czekam na więcej
OdpowiedzUsuń