Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 341

Po obiedzie wszyscy jednogłośnie wyszliśmy do ogrodu. Nie wiem skąd, ale Dymitr załatwił duży zestaw ogrodowy tak, że wszyscy mogliśmy ze spokojem usiąść w ogrodzie. Sydney i Lissa biegały za dziećmi, moja mama z Oleną i Mią o czymś rozmawiały, wszyscy mężczyźni poszli podziwiać mój samochód, a ja z Sonią siedziałyśmy w cieniu i rozmawiałyśmy o dzieciach.
-Rose wiem, że nie powinnam, ale chciałabym sprawdzić czym Borys różni się od zwykłych dzieci.-mówiąc to patrzyła na trojaczki słodko śpiące w wózku.
-Wiem, sama chcę się tego dowiedzieć.-powiedziałam szczerze.
-Możemy teraz?-spytała spoglądając na mnie niepewnie.
-Tak. Weźmiemy maluchy mówiąc, że trzeba im przebrać pieluchy.-powiedziałam podnosząc Shopie. Sonia wzięła synów. Wszyscy popatrzyli na nas zdziwieni, ale szybko wytłumaczyłyśmy co się dzieje. Weszłyśmy do domu i skierowałyśmy się do pokoju Borysa. Jak się okazało Borys już nie spał i gdy przyszłyśmy uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Hej synku. Co się dzieje?-spytałam biorąc małego na ręce. Gdy tylko znalazł się w moich rękach wtulił się mocno we mnie.
-Hej Borys, kojarzysz mnie? Jestem ciocia Sonia.-Sonia uśmiechnęła się do niego, ale mały patrzył na nią niepewnie.
-Dziwne, małe dzieci są zawsze ufne, a Borys patrzy na mnie tak jakbym mu coś zrobiła.-Sonia skupiła wzrok na Borysie i wiedziałam, że patrzy na jego aurę.
-I jak?-spytałam.
-Złota.-Sonia zszokowana spojrzała na mnie.-Jeszcze bardziej niż podczas ciąży.
-Dziew....-Michaił i Dymitr stanęli w drzwiach. Nie musiałyśmy się tłumaczyć oboje wiedzieli co robimy.
-Roza...-Dymitr spojrzał na mnie tak, że serce mnie  bolało.
-Soniu wydaje mi się, że Rose i Dymitr muszą porozmawiać. Daj dzieci i zejdźmy do reszty.-Michaił podszedł do Soni i wziął od niej Ryana i Shopie. Sonia wyszła za nim z spuszczoną głową i Maxem na rękach. Stałam bujając Borysa i nie patrząc na Dymitra. Bałam się.
-Rose dlaczego?-spytał łamiącym się głosem. Spojrzałam na niego miał łzy w oczach.
-Dymitr ja chcę się tylko dowiedzieć czy Borysowi nie grozi to co Soni, Lissie, Adrianowi, Oksanie i innym użytkownikom ducha. Ja się tylko o niego boję, a Sonia zaproponowała, że pomoże mi to sprawdzić.
-I dlatego ze mną o tym nie porozmawiałaś tylko od razu podjęłaś decyzje?-spojrzał na mnie wściekły.-Wiesz akurat w sprawie Borysa musisz się ze mną konsultować bo jest tak samo moim synem jak twoim.-powiedział wychodząc. Borys wyczuł nerwową atmosferę i się rozpłakał. Spojrzałam na synka.
-Przepraszam. Bardzo nie chciałam się przy tobie kłócić, ale samo wyszło. Wybacz.-powiedziałam całując jego małą główkę. Borys tylko wtulił się mocniej we mnie, a ja zaczęłam z nim chodzić.-Cii spokojnie. Wszystko się ułoży. Sam zobaczysz. Mamusia  wierzy, że będziesz jak wszystkie dzieci i wszystko będzie dobrze.-spojrzałam na Borysa. Nie wierzył w moje słowa, ale ja też w nie, nie wierzyłam. Gdy się uspokoił zniosłam go na dół i włożyłam do wózka. Nie wychodziłam z nim na dwór, ale jeździłam po domu. Wszyscy co chwile wchodzili do domu spojrzeć na Borysa, ale Dymitr się nie pojawiał. Widziałam jak rozmawia ze wszystkimi, ale mnie traktował jak powietrze. Wreszcie wszedł do domu spojrzał na Borysa pogłaskał go po główce i zniknął w kuchni. Miałam ochotę się rozpłakać, ale wiedziałam, że nie mogę. Lissa podeszła do mnie spoglądając do wózka.
-Czyżby nasz mały książę się obudził?-spytała z szerokim uśmiechem.
-Tak niestety nie chce zasnąć.-powiedziałam uśmiechając się do synka.
-Jest uroczy.-powiedziała Sydney podchodząc do nas.
-Dziękuję.-powiedziałam w imieniu synka.
-Ty lepiej powiedz co się stało między tobą, a Dymitrem.-obie popatrzyły na mnie.
-Nic poważnego. Po prostu się pokłóciliśmy.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Ale o co?-spytały.
-Mało ważne.-powiedziałam szybko.
-Powiedz.-nalegały.
-O mnie.-powiedziałam wymijająco.
-Co się stało?
-Nie umiem żyć w związku.-powiedziałam czując napływające łzy do oczu.
-Daj spokój.-obie mnie przytuliły.
-Dziewczyny. Zapraszam.-Dymitr wychylił głowę z kuchni i uśmiechnął się do dziewczyn.
-My idziemy i zabieramy waszego syna, a ty porozmawiaj z żoną.-Lissa chwyciła wózek zanim zdążyłam zaprotestować i ruszyła w kierunku jadalni. Gdy zostaliśmy sami Dymitr spuścił głowę i patrzył na swoje nogi.
-Przepraszam, że nie spytałam ciebie o zdanie, ale to wydawało mi się najlepsze dla naszego dziecka.-powiedziałam podchodząc do męża.
-Rose zrozum, że teraz nie tylko ty odpowiadasz za niego, ale ja również.-powiedział podchodząc do mnie, a ja nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Przytulił mnie i zaczął szeptać, że wszystko będzie dobrze. Chciałam w to wierzyć, ale to wszystko mnie przytłoczyło. Po chwili zaczęłam się uspokajać.
-Już dobrze.-powiedziałam wycierając łzy.
-Może lepiej chusteczką?-spytał podając mi kartonik chusteczek.
-Idziemy do gości?-spytałam z uśmiechem.
-Ochłoń troszkę i pójdziemy.-powiedział mocniej mnie przytulając.
-To wszystko przez te szalejące hormony.-powiedziałam całując go w policzek.-Jeszcze kilka tygodni i po wszystkim.
-No mam nadzieję. Przerażasz mnie płacząca.-powiedział z uśmiechem.
-A teraz chodź chcę spróbować tych pyszności, które upiekłeś.-powiedziałam ciągnąć go w stronę jadalni.

2 komentarze:

  1. Dobrze ze się pogodzili. Borys tez nie lubi jak się kłócą 😍 a z nim co sie stanie? Nie chce żeby miał moc ducha 😭
    Życzę weny i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej! Rose nie doprowadzaj do kłótni. Powinna porozmawiać z Dymitrem. Ale i dobrze, że się pogodzili. A jak teraz Roza przeprosi Dimkę? Nie mogę się doczekać. Lissa zawsze wie, jak ich zmusić do pogodzenia się. Martwię się Borysem. Z nim wszystko musi być dobrze, jasne? Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń