Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rozdział 351

Borysowi się polepszyło, ale nadal był jakiś nieswój. Zazwyczaj z jego buźki nie schodził uśmiech teraz nie idzie go rozśmieszyć. Zaczynam się o niego martwić, ale Olena stara się mnie pocieszyć.
-Bolys.-Zoja podbiegła do nas i zawołała kuzyna. Popatrzyłam na małą z uśmiechem.-Nie smuc sie. Musis byc usmiechniety bo twoja mama bedzie zmaltwiona.-Zoja głaskała Borysa po nóżce i patrzyła na niego z miłością. Borys popatrzył na kuzynkę i popatrzył na mnie. Po chwili zmarszczył brewki i spróbował się uśmiechnąć. Pogłaskałam go czule po główce.
-Słodki jesteś.-powiedziałam całując synka w czółko. Ukucnęłam przy Zoji i pocałowałam ją w policzek.-A ty jesteś kochana, że starasz się pocieszyć kuzyna. Wiesz co? Borys stara się uśmiechnąć, ale źle się czuje i chyba dziś nie można go od tego wymuszać.-powiedziałam uśmiechając się do Zoji.
-A cio mu jest?-spytała.
-Ma kolkę. Czyli strasznie mocno go kuje w brzuszku.-starałam się to wytłumaczyć, ale ciężko tłumaczyć taką sprawę czterolatce.
-To nie fajne.-stwierdziła marszcząc brewki.
-Faktycznie, nie jest fajne.-powiedziałam z uśmiechem. Pocałowałam ją w czoło, a ona pisnęła. Spojrzałam co się dzieje. Dymitr złapał Zoję i zaczął się z nią kręcić. Zaśmiałam się z tego co robili i spojrzałam na synka. Borys patrzył na tatę i kuzynkę.-Synku też chcesz się tak bawić?-spytałam synka. Popatrzył na mnie i zaczął wierzgać nóżkami.-Pełna pieluszka?-spytałam patrząc na synka. Ruszyłam z nim do góry, po chwili synek miał czystą pieluchę.
-Hej.-usłyszałam głos Wiki za plecami. Spojrzałam na nią. Stała w drzwiach i patrzyła na mnie niepewnie.
-Hej, chodź.-zachęciłam. Weszła do pokoju i  pogłaskała Borysa po główce.
-Jak się czujesz?-spytała patrząc na Borysa.
-Jest lepiej, choć jak zapewne widzisz minka mówi, że jeszcze nie jest najlepiej.
-Biedna myszka. Bardzo bolało? Ojej chodź do cioci.-Wiki podniosła Borysa i przytuliła go mocno. O dziwo Borys zamiast się rozpłakać wtulił się mocno w ciało cioci.
-Lubi cię.-stwierdziłam widząc błogą minkę synka.
-A ja go kocham.-powiedziała całując małego w czoło.
-Pasuje do ciebie takie maleństwo.-wypaliłam bez zastanowienia, ale widząc minę Wiki poprawiłam się.-Przepraszam.
-Daj spokój. Kocham Kolę i on jest dla mnie najważniejszy, a dziecko....bez niego też będę szczęśliwa. Byle tylko z Kolą.
-I teraz mam pewność, że to prawdziwa miłość.-powiedziałam podchodząc do niej. Przytuliłam ją.-Pamiętaj, że czasem cuda istnieją. A ten młody człowiek na twoich rękach jest tego żywym dowodem.-popatrzyłyśmy na Borysa, który patrzył na nas z uśmiechem.-Myszko lepiej?-spytałam patrząc na synka. Uśmiechnął się szeroko, a ja miałam pewność, że już mu trochę lepiej.
-Jesteś taki kochany.-Wiki popatrzyła na małego i potarła nosem nosek Borysa. Borys zaskoczony zaśmiał się z cioci.
-Co powiecie na spacer?-spytałam.
-Jestem za, ale pod jednym warunkiem.-Wiki popatrzyła na mnie.
-Słucham.
-Ja prowadzę wózek.-powiedziała wyniośle.
-Zgoda.-powiedziałam śmiejąc się z niej.-Ale jeśli pozwolisz troszeczkę  przebiorę synka.-powiedziałam pokazując brudne body Borysa.
-Niech ci będzie.-powiedziała podając mi Borysa. Położyłam małego na przewijaku i sięgnęłam do walizki. Wyciągnęłam z niej brązowe body bez rękawków z wielkimi literami które tworzyły imię mojego synka. Czyściutki Borys został mi zabrany i Wiki uciekła na dół. Z uśmiechem zeszłam  na dół. Dymitr stał przy wózku i rozmawiał z Wiktorią. Podeszłam do nich i przytuliłam się do męża.
-Rose wezmę wam dziecko, a wy spędźcie trochę czasu razem.-powiedziała wyjeżdżając wózkiem na dwór.
-Ale...-zaczęłam, ale Dymitr mi przerwał.
-Nie ma ale. Chodź.-Dymitr pociągnął mnie w stronę samochodu.
-Gdzie ty chcesz mnie zabrać?-spytałam.
-Zabieram cię do ginekologa i będę się z nim tak długo kłócił, aż nam na wszystko pozwoli.-Dymitr zapiął pasy i odpalił silnik.
-Dobra, a tak na serio gdzie jedziemy?-spytałam.
-Do ginekologa.-Dymitr popatrzył na mnie marszcząc brwi.
-Żartujesz?-spytałam zaskoczona.
-Nie celibat mi nie służy. Źle się czuje.-powiedział zdołowany.
-Ale termin mam na przyszły tydzień...-zaczęłam.
-Przełożyłem go na dziś.-powiedział dumny.
-Powtórzę to co powtarzam od dłuższego czasu. Jesteś niewyżyty.
-Dramatyzujesz po prostu tęsknię za twoim ciałem.-powiedział z uśmiechem.
-Czasem nie mam na ciebie sił.-stwierdziłam siadając jak najwygodniej w siedzeniu.

3 komentarze:

  1. Haha xD Dobry jest! Do ginekologa marsz i kropka, bo on tak każe, bo jest niewyżyty xD Skubany wie jak załatwić sprawę. Genialny!
    <3
    Czekam na kooolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka genialna. Dymitr normalnie nie może się już doczekać. Dobrze, że Borys już czuje się lepiej. Normalnie uwielbiam to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Dymitr, ty niewyżyty tygrysie Aww....😂😂😂💖💖💖💖 Och co ta Rose z tobą ma. Po wizycie liczę na jakiś gorący rozdział. Dobrze, że z Borysem już lepiej. W końcu się uśmiechnął. Wiki i Kola powinni zaadoptować taką fasolkę. Słodko by wyglądali. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń