Borysowi się polepszyło, ale nadal był jakiś nieswój. Zazwyczaj z jego buźki nie schodził uśmiech teraz nie idzie go rozśmieszyć. Zaczynam się o niego martwić, ale Olena stara się mnie pocieszyć.
-Bolys.-Zoja podbiegła do nas i zawołała kuzyna. Popatrzyłam na małą z uśmiechem.-Nie smuc sie. Musis byc usmiechniety bo twoja mama bedzie zmaltwiona.-Zoja głaskała Borysa po nóżce i patrzyła na niego z miłością. Borys popatrzył na kuzynkę i popatrzył na mnie. Po chwili zmarszczył brewki i spróbował się uśmiechnąć. Pogłaskałam go czule po główce.
-Słodki jesteś.-powiedziałam całując synka w czółko. Ukucnęłam przy Zoji i pocałowałam ją w policzek.-A ty jesteś kochana, że starasz się pocieszyć kuzyna. Wiesz co? Borys stara się uśmiechnąć, ale źle się czuje i chyba dziś nie można go od tego wymuszać.-powiedziałam uśmiechając się do Zoji.
-A cio mu jest?-spytała.
-Ma kolkę. Czyli strasznie mocno go kuje w brzuszku.-starałam się to wytłumaczyć, ale ciężko tłumaczyć taką sprawę czterolatce.
-To nie fajne.-stwierdziła marszcząc brewki.
-Faktycznie, nie jest fajne.-powiedziałam z uśmiechem. Pocałowałam ją w czoło, a ona pisnęła. Spojrzałam co się dzieje. Dymitr złapał Zoję i zaczął się z nią kręcić. Zaśmiałam się z tego co robili i spojrzałam na synka. Borys patrzył na tatę i kuzynkę.-Synku też chcesz się tak bawić?-spytałam synka. Popatrzył na mnie i zaczął wierzgać nóżkami.-Pełna pieluszka?-spytałam patrząc na synka. Ruszyłam z nim do góry, po chwili synek miał czystą pieluchę.
-Hej.-usłyszałam głos Wiki za plecami. Spojrzałam na nią. Stała w drzwiach i patrzyła na mnie niepewnie.
-Hej, chodź.-zachęciłam. Weszła do pokoju i pogłaskała Borysa po główce.
-Jak się czujesz?-spytała patrząc na Borysa.
-Jest lepiej, choć jak zapewne widzisz minka mówi, że jeszcze nie jest najlepiej.
-Biedna myszka. Bardzo bolało? Ojej chodź do cioci.-Wiki podniosła Borysa i przytuliła go mocno. O dziwo Borys zamiast się rozpłakać wtulił się mocno w ciało cioci.
-Lubi cię.-stwierdziłam widząc błogą minkę synka.
-A ja go kocham.-powiedziała całując małego w czoło.
-Pasuje do ciebie takie maleństwo.-wypaliłam bez zastanowienia, ale widząc minę Wiki poprawiłam się.-Przepraszam.
-Daj spokój. Kocham Kolę i on jest dla mnie najważniejszy, a dziecko....bez niego też będę szczęśliwa. Byle tylko z Kolą.
-I teraz mam pewność, że to prawdziwa miłość.-powiedziałam podchodząc do niej. Przytuliłam ją.-Pamiętaj, że czasem cuda istnieją. A ten młody człowiek na twoich rękach jest tego żywym dowodem.-popatrzyłyśmy na Borysa, który patrzył na nas z uśmiechem.-Myszko lepiej?-spytałam patrząc na synka. Uśmiechnął się szeroko, a ja miałam pewność, że już mu trochę lepiej.
-Jesteś taki kochany.-Wiki popatrzyła na małego i potarła nosem nosek Borysa. Borys zaskoczony zaśmiał się z cioci.
-Co powiecie na spacer?-spytałam.
-Jestem za, ale pod jednym warunkiem.-Wiki popatrzyła na mnie.
-Słucham.
-Ja prowadzę wózek.-powiedziała wyniośle.
-Zgoda.-powiedziałam śmiejąc się z niej.-Ale jeśli pozwolisz troszeczkę przebiorę synka.-powiedziałam pokazując brudne body Borysa.
-Niech ci będzie.-powiedziała podając mi Borysa. Położyłam małego na przewijaku i sięgnęłam do walizki. Wyciągnęłam z niej brązowe body bez rękawków z wielkimi literami które tworzyły imię mojego synka. Czyściutki Borys został mi zabrany i Wiki uciekła na dół. Z uśmiechem zeszłam na dół. Dymitr stał przy wózku i rozmawiał z Wiktorią. Podeszłam do nich i przytuliłam się do męża.
-Rose wezmę wam dziecko, a wy spędźcie trochę czasu razem.-powiedziała wyjeżdżając wózkiem na dwór.
-Ale...-zaczęłam, ale Dymitr mi przerwał.
-Nie ma ale. Chodź.-Dymitr pociągnął mnie w stronę samochodu.
-Gdzie ty chcesz mnie zabrać?-spytałam.
-Zabieram cię do ginekologa i będę się z nim tak długo kłócił, aż nam na wszystko pozwoli.-Dymitr zapiął pasy i odpalił silnik.
-Dobra, a tak na serio gdzie jedziemy?-spytałam.
-Do ginekologa.-Dymitr popatrzył na mnie marszcząc brwi.
-Żartujesz?-spytałam zaskoczona.
-Nie celibat mi nie służy. Źle się czuje.-powiedział zdołowany.
-Ale termin mam na przyszły tydzień...-zaczęłam.
-Przełożyłem go na dziś.-powiedział dumny.
-Powtórzę to co powtarzam od dłuższego czasu. Jesteś niewyżyty.
-Dramatyzujesz po prostu tęsknię za twoim ciałem.-powiedział z uśmiechem.
-Czasem nie mam na ciebie sił.-stwierdziłam siadając jak najwygodniej w siedzeniu.
Haha xD Dobry jest! Do ginekologa marsz i kropka, bo on tak każe, bo jest niewyżyty xD Skubany wie jak załatwić sprawę. Genialny!
OdpowiedzUsuń<3
Czekam na kooolejny!
Końcówka genialna. Dymitr normalnie nie może się już doczekać. Dobrze, że Borys już czuje się lepiej. Normalnie uwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńDymitr, ty niewyżyty tygrysie Aww....😂😂😂💖💖💖💖 Och co ta Rose z tobą ma. Po wizycie liczę na jakiś gorący rozdział. Dobrze, że z Borysem już lepiej. W końcu się uśmiechnął. Wiki i Kola powinni zaadoptować taką fasolkę. Słodko by wyglądali. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń