Po zjedzeniu lodów stwierdziliśmy, że świetnym pomysłem będzie rozpalenie ogniska. Wszyscy poszliśmy się przebrać, a ja przygotowałam synka na wyjście. Borys zdziwiony patrzył na to co robię.
-Muszę cię przebrać i ubrać tak żebyś nie zmarzł.-powiedziałam patrząc na synka z miłością.
-Mama nie ubieraj go tak grubo bo się zapoci.-Dymitr stanął za mną kładąc dłonie na moich plecach. Nie powiem przyjemne uczucie.
-Nie chcę żeby zmarzł.-powiedziałam podciągając lekko synka.
-Zdejmij mu ten sweterek. Jak będzie zimno to przykryjemy go kocykiem.-powiedział Dymitr z uśmiechem.
-Ale...
-Nie. Zdejmuj ten sweterek.-Dymitr popatrzył na mnie z uśmiechem. Westchnęłam ciężko i ściągnęłam sweterek synka.
-Szczęśliwy?-spytałam spoglądając na męża.
-O wiele lepiej.-powiedział całując mnie w czoło.
-W co pakujemy Borysa?-spytałam patrząc na wózek i nosidełko.
-W wózek.-powiedział pewnie Dymitr.
-Dlaczego nie w nosidełko?-spytałam. W nosidełku byłoby nam wygodniej go znieść.
-Czytałem na kilku stronach internetowych, że dziecko powinno jak najmniej przebywać w nosidełku bo potem ma problem z kręgosłupem.-powiedział Dymitr jako ekspert.
-Doszkoliłeś się.-stwierdziłam z szerokim uśmiechem. Dymitr wyprostował się dumny jak paw.
-Dla naszej fasolki warto.-powiedział Dymitr całując synka w czoło. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i przytuliłam męża jedną ręką.
-Kocham was moi chłopcy.-powiedziałam wtulona w tors męża.
-My też cie kochamy nasza dziewczynko.-powiedział Dymitr przyciągając mnie bliżej siebie.
-Idziemy?-spytałam bujając syna na rękach.
-Możemy.-powiedział Dymitr chwytając wózek. Zeszliśmy do ogrodu i włożyłam Borysa do wózka. Dymitr prowadził wózek i jednocześnie przytulał mnie do swojego boku. Czułam się wypoczęta i szczęśliwa u boku męża i synka. Spojrzałam na nasze największe szczęście, które patrzyło na nas z piąstką w buźce. Uśmiechnęłam się do synka i pogłaskałam go po policzku. Borys uśmiechnął się wyciągając piąstkę z buźki.
-Czy on nie jest słodki?-spytałam z szerokim uśmiechem.
-Jest.-powiedział Dymitr z szerokim uśmiechem.-Jednak boję się naszego pierwszego spaceru po Dworze.-powiedział poważnie. Mój uśmiech natychmiast znikł.
-Ja też. Znaczy nie chodzi o ciekawskie spojrzenia, ale o to, że ludzie mogą mu coś zrobić.-Borys jakby rozumiał o czym rozmawiamy zmarszczył brewki. Wyglądał uroczo i przypominał Dymitra. Spojrzałam na męża również marszczył brwi.
-Towarzyszu twoja kserokopia w wózku próbuje robić to samo co ty.-powiedziałam z uśmiechem.
-Co?-Dymitr spojrzał do wózka.-Borys nie papuguj po tacie.-synek w odpowiedzi zaśmiał się radośnie. Dymitr uśmiechnął się szeroko i pocałował syna w czoło. Doszliśmy do miejsca w którym jest rozpalane ognisko. Wszyscy już siedzieli i rozmawiali. Usiedliśmy przy Wiktorii która trzymała na rękach Katię. Mała siedziała patrząc w ogień, była nim pochłonięta do reszty. Spojrzałam na moich rodziców. Mieli bliźniaki na rękach. Bliźniaki patrzyły na siebie śmiejąc się nawzajem ze swoich min. Siedząca obok nich Zoja rozmawiała z moim ojcem. Pawka rozmawiał z babią, ciocią i mamą, a Jewa patrzyła na mnie i Dymitra. Dymitr wyciągnął naszego synka z wózka i przytulił go do siebie. Borys patrzył zaciekawiony na ogień.
-Co synku podoba się ognisko?-spytałam całując go w czółko. Borys jakby otrząsnął się z jakiegoś transu spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Nie ma się do dziwić mama nasz kochany Boro po raz pierwszy widzi ogień.-powiedział Dymitr przyciągając mnie do siebie.
-I pomyśleć, że ta mała słodka kruszynka jeszcze rok temu nie istniała.-powiedziałam chwytając synka za nóżkę. Boro zapiszczał radośnie. Wraz z Dymitrem również się zaśmialiśmy.
-Ciężko w to uwierzyć.-przyznał Dymitr.
-Czeka go bardzo ciekawe życie.-powiedziała Jewa siadając obok mnie.-Będzie wszystkim i będzie niczym. Będzie panem własnego losu.-Jewa mówiła jak w transie. Patrzyłam na nią zmartwiona.
-O co chodzi w zdaniu ''Będzie wszystkim i będzie niczym''?-spytałam spoglądając na synka.
-Chodzi o to, że będzie pomagał każdemu bogatym i biednym, każdemu kto będzie tego potrzebował. Będzie osobą, którą każdy szanuje i z którą pragnie się przyjaźnić, ale w głębi duszy Borys będzie bardzo samotny choć szczęśliwy.-gdy skończyła mówić miałam łzy w oczach.-Rose nie płacz on będzie szczęśliwy i bezpieczny.-zapewniła mnie chwytając moją dłoń. Dymitr przytulił mnie mocno do siebie i pocałował we włosy. Spojrzałam na syna czeka go szczęśliwe, bezpieczne, ale samotne życie.
-Ale dlaczego samotne?-spytałam spoglądając na Jewę.
-Rose nie mam pojęcia mówię wam co widziałam.-powiedziała wracając na swoje dawne miejsce.
-Martwię się o niego.-powiedziałam poprawiając body synka.
-Roza ja też, ale słyszałaś co babcia powiedziała będzie szczęśliwy i bezpieczny.-Dymitr cały czas mnie przytulał więc czułam się przy nim bezpiecznie.
-Może masz rację, powinnam szukać pozytywów tej sytuacji.-stwierdziłam patrząc jaki wesoły jest Borys.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej
Święta, święta i po świętach.
Najedzeni? Zadowoleni z prezentów?
Wczoraj nie było rozdziału więc pojawi się dziś
3 komentarze= rozdział
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńUtłukę Jewe! To, że jest emerytką wcale jej nie pomoże! Zamiast siedzić spokojnie o ona co rusz straszy Rose!
OdpowiedzUsuńDaj proooszę kolejny ;*
PS. Boriś jest geenialny!
Ta Jewa to naprawdę potrafi zepsuć miłą atmosferę. Wszyscy sobie siedzą przyjemnie przy ognisku, a ona wyskakuje z jakąś przepowiednią. Jeszcze raz tak zrobi, to normalnie ją uduszę. Rozdział cudny i czekam na nn. Mnóstwa sylwestrowej weny
OdpowiedzUsuńTo mi się nie podoba. Borys nie może być samotny. Ma kochającą rodzinę i bliskich wokół siebie, więc niech Jewa się zamknie. Lecę czytać dalej. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń