Po wspólnych chwilach z Dymitrem i Borysem zeszliśmy na dół na obiad. Dziewczyny już siedziały przy stole z zbolałymi minami.
-Wszystko gra?-spytałam wkładając Borysa do wózka co spotkało się z oburzeniem Borysa.
-Wszystko boli.-powiedziała Karolina rozmasowując ramiona.
-Daj
spokój to jeszcze nie było tak straszne. Nie wiesz co potrafi zrobić
twój brat gdy się spóźnisz na jego zajęcia.-powiedziałam bujając Borysa w
wózku. Mały zaczął zasypiać co bardzo mnie ucieszyło.
-Roza dla jasności, często się spóźniałaś to musiała być kara.-powiedział Dymitr z uśmiechem.
-Daj spokój to było pięć minut.-zaczęłam się bronić.
-Nie krzycz bo syna mi obudzisz.-mruknął patrząc w wózek.
-Niech ci będzie.-powiedziałam przykrywając synka lekkim kocykiem.
-Roza ty go przegrzejesz tymi kocami i sweterkami.-powiedział Dymitr ściągając kocyk z Borysa.
-Nie chcę po prostu żeby zmarzł.-powiedziałam patrząc na synka.
-Lepiej żeby troszkę zmarzł niż się przegrzał.-powiedział Dymitr przytulając mnie.
-Tworzycie śliczną rodzinkę.-powiedziała Olena podchodząc do nas.
-Też jesteś jej częścią.-powiedziałam przytulając ją mocno.
-Ja jestem tylko babcią.-powiedziała z uśmiechem.
-O nie. Jakbyś była tylko babcią to olałabyś nas, a nie pomagała przyjść mu na świat.-powiedziałam gładząc synka po główce.
-Przyznajcie, że była nerwówka.-zaśmiała się wspominając dzień porodu.
-A
zapowiadał się spokojny dzień.-powiedziałam z uśmiechem.-Nie dość, że
Dymitr mnie w ten dzień obudził to na dodatek zaczęłam rodzić gdy
strzygi nas goniły.-powiedziałam opierając się o tors męża.
-Strzygi was goniły?-spytała Karolina zaskoczona.
-I to ile. Wydaje mi się, że tak się przestraszyłam, że zaczęłam rodzić.-powiedziałam śmiejąc się z swojego określenia.
-Wiesz
Rose, że to prawdopodobne.-powiedziała Olena patrząc na mnie.-Czasem
się zdarza, że podczas silnego stresu wody same odchodzą.
-To było straszne.-powiedziałam wspominając ten przerażający moment gdy wody odeszły.
-Tak. Byłem przerażony i nic nie mogłem zrobić.-powiedział Dymitr całując mnie w czoło.
-Bałeś się?-spytałam zaskoczona.
-Tak,
bałem się o ciebie i dziecko, ale również bałem się tego co zaczęło się
dziać i czy będę mógł ci pomóc.-powiedział całując mnie tym razem w
policzek.
-Wiesz, czasem to ty słodki jesteś.-powiedziałam gładząc
jego policzek.-Ale najpierw musisz się ogolić.-czułam pod palcami ostre
włoski, które nie były za przyjemne w dotyku.
-Dobrze kochanie. Ogolę się.-powiedział z uśmiechem.
-Lubię tobą rządzić.-stwierdziłam.
-Uważasz, że jestem pantoflarzem?-spytał.
-Nie
Christian i Mason są pantoflarzami, ale ty jesteś na tyle grzeczny, że
nie muszę tobą rządzić.-powiedziałam spoglądając na męża.
-Uff jak dobrze.-Dymitr ''odetchnął'' z ulgą.
-Dzieci
obiad.-Abe wszedł do jadalni z szerokim uśmiechem. Usiedliśmy przy
stole czekając aż podadzą obiad. Po chwili zajadaliśmy się pysznym
obiadem. Zoja nagle znikąd zaczęła rzucać jedzeniem.
-Zoja!-krzyknęła oburzona.
-Tam
jest pajonk.-powiedziała pokazując ścianę. Dymitr wstał i podszedł do
ściany chwytając w chusteczkę pająka i wyrzucając go do kosza na
śmieci.
-Zojka szczęśliwa?-spytał Dymitr znów siadając.
-Wujek
ti mój śuperbohateze.-Zoja patrzyła na Dymitra z miłością. Zoja
zeskoczyła z krzesła i pognała do Dymitra. Dała mu słodkiego
całusa.-Wujo ja cie baldzo kocham.-powiedziała suszczając zawstydzona
wpuszczając główkę.
-Zojka wujo też cię bardzo kocha.-powiedział
Dymitr biorąc małą na kolana.-Mama podaj talerz Zojki. Zje u mnie na
kolanach.-Dymitr uśmiechnął się do Zoji, a mała spaliła buraka. Karolina
potrząsnęła głową w geście poddania i podała Dymitrowi talerz córki.
Dymitr zaczął karmić Zoję co spotkało się z wielką radością dziewczynki.
Już nie mogę się doczekać aż Borys będzie siedział na kolanach
Dymitra.
Zoja! Zoja! Zoja! Mogłabym o niej czytać non stop! Wspaniała jest! No i Dymitr Superbohater też 💪💖
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Życzę weny i czekam na kolejny! 😘
Bomba. Wesołego roku.
OdpowiedzUsuńBad girls
Zojka kochana. Cudowna. Wspaniała. Jak cały rozdział. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń