Dymitr:
Powrót do domu trwa dłużej niż przypuszczaliśmy. Borys zaczął się wiercić, płakać i ciężko wytrzymać. Zjechałem do lasu tak byśmy ze spokojem go uspokoili. Widzę zmartwioną minę Rozy i cieszę się, że tak bardzo troszczy się o nasze dziecko.
-Dymitr, a co jak coś mu jest?-Roza spojrzała na mnie wystraszona.
-Kochanie spokojnie. Jeszcze dwadzieścia minut temu było wszystko dobrze. Może jest głodny, albo ma pełną pieluchę.-zastanawiałem się patrząc na synka, który płakał.
-Mogę spróbować go nakarmić.-powiedziała ruszając do samochodu. Poszedłem za nią. Usiadła na przednim siedzeniu na miejscu pasażera i zaczęłam się rozbierać, trzymałem Borysa i jednocześnie podziwiałem wspaniałe ciało żony. Dymitr uspokój się! Skarciłem się w duchu.
-Kotku daj małego.-poprosiła Roza. Podałem jej Borysa zasłaniając ją dodatkowo przed oczami gapiów. Roza patrzyła na Borysa z miłością gdy mały pił. Uwielbiam przyglądać się temu jak o niego dba.
-Słodko razem wyglądacie.-powiedziałem uśmiechając się do żony.
-Dziękujemy.-zaśmiała się patrząc na mnie. Gdy Borys się napił Roza dała mi go bym z nim pochodził i poklepał go po plecach.
-Borys jest najedzony, ale smutny.-stwierdziłem patrząc na minkę synka, który był bliski płaczu.
-Co robimy?-spytała wystraszona Roza.
-Spróbujmy przebrać mu pieluszkę.-zaproponowałem.
-Gdzie go przebierasz?-spytała Roza.
-Przebieram?-spytałem zaskoczony.
-Przebierasz bo ja karmiłam.-powiedziała z uśmiechem. Westchnąłem i ruszyłem w stronę bagażnika.
-Roza otwórz bagażnik.-zawołałem. Roza zniknęła w samochodzie, a bagażnik po chwili się otworzył. Położyłem na pustej przestrzeni kocyk, a na kocyku Borysa. Mały patrzył uważnie gdzie jest, a ja zaśmiałem się z jego minki.-Synku to jest bagażnik. Jak widzisz jest tu twój wózek i nasze walizki, ale jest też miejsce żeby przebrać ci brudną pieluszkę.-pocałowałem synka w nos i zabrałem się za rozbieranie go. To co znalazłem w pieluszce przeraziło mnie.
-I jak idzie?-spytała Roza stając z boku samochodu.
-Roza zmień dietę bo źle działa na Borysa.-powiedziałem zwijając brudną pieluszkę i wycierając synkowi pupę.
-Aż tak źle?-spytała.
-Jak poczujesz zapach pieluchy to wszystko zrozumiesz.-powiedziałem podając jej brudną pieluchę. Roza wzięła ją z zbolałą miną.
-Faktycznie muszę jeść coś innego.-powiedziała idąc do śmietnika przy lesie. Skończyłem czyścić pupkę synka i mogłem ze spokojem ubrać mu nową pieluchę. Borys przyglądał się ciekaw temu co robię.
-Co podoba się to co tatuś robi?-spytałem z uśmiechem. Mały zaśmiał się uroczo.-Czyli przebieranie pieluszki to super zabawa?-znów śmiech.-Śmieszku możemy teraz jechać?
-Możemy.-powiedziała Roza wycierając dłonie w mokrą chusteczkę, sam robiłem dokładnie to samo. Wziąłem synka na ręce i ostrożnie włożyłem go do nosidełka. Borys znużony ciepłem, które panuje w foteliku zasnął już po chwili. Wsiadłem do samochodu i spojrzałem na Rozę.
-Śpi?
-Śpi.
-Jedziemy?
-Jedziemy.-uśmiechnąłem się do Rozy i ruszyliśmy. Reszta drogi minęła bezproblemowo i Borysik nie obudził się już ani razu. Gdy dojechaliśmy do bramy przywitali nas Eddy i Mason.
-No witamy, a gdzie to państwo byli przez ostatnie dwa tygodnie?-spytał Eddy z uśmiechem.
-Byliśmy u mojego teścia troszkę wypocząć.-powiedziałem z uśmiechem.
-Gdzie macie dziecko?-spytał Mason.
-Śpi za fotelem Dymitr.-powiedziała Roza wychylając się do przodu.
-I co grzeczne macie to dziecko?-spytał Eddy z głupkowatym uśmiechem.
-Anioł.-powiedziałem dumny.
-To chyba po tatusiu bo po Hathaway na pewno nie.-wszyscy trzej się zaśmialiśmy, a Roza zabijała spojrzeniem.
-Przezabawne. A teraz wpuśćcie nas jeśli wam życie miłe.-powiedziała z groźną miną.
-Robi się.-Mason prawie wbiegł do stróżówki. Po chwili brama była otwarta i ze spokojem mogliśmy wjechać na teren Dworu. Gdy skręciłem w naszą ulicę czułem się już jak w domu.
-Roza czy ty prosiłaś Sonię żeby zrobiła nam coś w ogrodzie?-spytałem patrząc na kawałek naszego ogrodu.
-Rozmawiałam z nią na ten temat, a co?-spytała.
-Bo w naszym ogrodzie jest pełno kwiatów.-powiedziałem podziwiając kawałek, który był widoczny.
-Co?-spytała zaskoczona. Spojrzała przez okno i zamarła.-Musimy jej za to zapłacić. Nie widzę jeszcze wszystkiego, ale już wiem, że jest tam pięknie.
Roza miała rację. Ogród już widać, że jest fantastyczny.
---------------------------------------------------------------------------------
Hej jest mi bardzo przykro, że tylko Mańka skomentowała no, ale cóż. Maniuś ten rozdział jest z dedykacją dla ciebie. Chcę was również poinformować, że w przyszłym tygodniu usunę drugi blog (Zonila) brak mi weny na rozdziały a nie chce nikogo znudzić moimi marnym wypocinami.
Dzięki Oluś ❤💕
OdpowiedzUsuńŻal mi troche tego drugiego bloga, ale rozumiem i nie chce żebyś sie niepotrzebnie i na siłe mordowała.
Co do rozdziału: jeszcze raz dziękuje!! No i... BORISIEK! Mamo jaki on jest rozkoszny! No i.. Dyyymitr, ktoś tu chyba chciałby miły "sam na sam" weekend z byłą uczennicą...
Czekam na następny 😁😘
Super Rozdział.
OdpowiedzUsuńZresztą jak każdy inny.
Tylko jak dla mnie coś tu za spokojnie.
Może to tylko cisza przed burzą?
Nie mogę się doczekać jakiejś kłótni,walki,strzyg,manifestacji itp.
Ooo...kwiaty <3
Życzę weny,szczęścia w 2017 roku i czekam na nexta
Ania żak
O tak. Jestem bardzo za takim weekendem, jaki proponuje Mańka.. Potrzeba im. Borysek kochany.😍Uwielbiam to jak się nim zajmują. Są kochani. Mason i Eddy. Tak dawno ich nie było. O.o ciekawe jak wygląda ich ogród w pełnej okazałości. Idę czytać następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń