Po trzech tygodniach wszyscy zaczęli się rozjeżdżać. Pierwsi wjechali Hathawayowie, dzień później Mazurowie. Wszyscy bardzo sługo żegnali się z nami i życzyli pociechy z Borysa. My wyjeżdżamy dziś ponieważ Abe wraz z mamą i bliźniakami jadą załatwiać jakieś interesy.
-Uważajcie na dzieciaki.-poprosiłam.
-Dobrze, będziemy Rose nie musisz się tak martwić.-powiedziała mama walcząc z Adamem, który cały czas zrzucał czapkę z główki.-Adam do choler, uspokój się!-krzyknęła wściekła. Adam zmarszczył brewki i cisnął w nią czapeczką. Powstrzymałam śmiech i podeszłam do nich.
-Daj mi tą czapkę i idź sprawdź czy wszystko macie.-poleciłam. Wzięłam brata na ręce i pokazałam mu czapkę.-Czemu nie chcesz czapki? Fajna jest. Patrz jak ja ładnie w niej wyglądam.-założyła czapeczkę i zaprezentowałam się braciszkowi. Roześmiał się i wyciągnął rączki w kierunku czapeczki. Ściągnęłam ją z głowy i założyłam braciszkowi na główkę. Adam uniósł wysoko główkę jakby był nie wiadomo jak dumny z tego, że ma czapeczkę na głowie. Akurat ojciec schodził z góry i uśmiechnął się widząc nas.
-A co tu się dzieje?-spytał podchodząc i gładząc Adama po policzku.
-Twój syn się poddał i pozwolił sobie założyć czapeczkę.-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-No synku jestem z ciebie dumny.-Abe zaśmiał się całując policzki Adama.-Rose pamiętaj, że wracamy za cztery dni. Jakby coś się działo po prostu dzwoń.-powiedział patrząc na mnie poważnie .
-Dobrze będę pamiętać.-zapewniłam. Adam patrzył ciekawy na tatę, a na końcu chwycił go za brodę.
-Co podoba się broda taty?-spytał Abe z słodkim uśmiechem. W tej chwili wyglądał jak wzorowy tata. Uśmiechnęłam się do obu.
-Uważajcie tam na siebie.-poprosiłam przytulając ojca. Zaskoczony spojrzał na mnie.
-Dobrze córeczko, będę pamiętał.-zapewnił całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego.
-Fajnie, że tak poprawiliśmy kontakty.-stwierdziłam.
-Bardzo fajnie. Cieszę się, że jesteśmy teraz taką prawdziwą rodziną.-powiedział szczęśliwy.
-Ja też się cieszę.-powiedziałam poprawiając brata na rękach.
-Dawaj mi już Adama i leć do swoich chłopców do samochodu. Dymitr czeka.-powiedział z głupkowatym uśmiechem.
-Już biegnę, tylko ucałuję te słodkości.-powiedziałam całując braciszka. Adam zaśmiał się radośnie i trafił do rąk taty. Mama schodziła z Mią więc do nich podeszłam i ucałowałam siostrzyczkę w policzki. Chciałam przytulić mamę, ale ona jedynie skinęła mi głową na pożegnanie.
-Miłej podróży.-skwitowałam wychodząc z domu. Ruszyłam w kierunku naszego auta i wślizgnęłam się na tylne siedzenie.
-Co to za mina?-spytał Dymitr spoglądając na mnie.
-Zauważyłam, że moja matka nie potrafi i nigdy się nie nauczy okazywać mi uczuć.-powiedziałam spoglądając na Borysa. Synek leżał w nosidełku i patrzył co się dzieje za oknem.
-Daj spokój, Janin jest jaka jest, ale może w końcu okaże ci jakieś pozytywne uczucia.-Dymitr starał się jak mógł, ale ciężko mu szkło.
-Skończmy ten temat i jedźmy do domu.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze masz rację.-Dymitr uśmiechnął się do mnie i włączył silnik. Gdy wyjeżdżaliśmy z posesji moich rodziców spojrzałam w niebo. Ich samolot wzniósł się wysoko w niebo.
-Ciekawe gdzie tym razem lecą. Ojciec był dość tajemniczy.-powiedziałam spoglądając na Borysa, który chyba dostał czkawki i był tym strasznie zaskoczony.
-Nie wiem.-Dymitr odpowiedział tak jakby chciał uciąć temat.
-Jesteś pewien, że nic nie wiesz?-spytałam sięgając po torbę i wyciągając z niej butelkę. Borys coraz bardziej męczył się czkawką i coraz mniej mu się to podobało. Włożyłam mu do ust butelkę i patrzyłam jak pije.
-Roza nie wiem nic na temat wyjazdów twojego ojca.-zapewnił Dymitr.
-Niech ci będzie, jedź teraz tak żeby nie wjechać w dziury bo Borys pije.-poprosiłam.
-Nie płakał.-zauważył Dymitr.
-Nie płakał, ale ma czkawkę.-powiedziałam uśmiechając się do synka.
-Ojej biedna myszka.-Dymitr chciał się zatrzymać, ale go powstrzymałam.
-Jedź, ale ostrożnie.-powiedziałam spoglądając na męża.
-Jesteś pewna?-spytał.
-Dymitr jedź Borys już kończy pić.-powiedziałam widząc, że Borys zaczyna kręcić główką.
-Ale teraz nie poklepiesz go po plecach.-Dymitr wydał się przerażony.
-Ale wymasuje mu brzuszek.-powiedziałam spokojnie.
-Dobrze niech ci będzie.-powiedział kręcąc głową.
-Powinieneś się cieszyć. Teraz Borys jest szczęśliwy i idzie spać.-powiedziałam widząc, że Borys odpływa.
-Nasze dziecko to wielki śpioch.-stwierdził Dymitr.
-Nasze dziecko jest małe.-poprawiłam męża.
-Jak zwał tak zawał.
-Wcale nie. Ja dużo śpię.-powiedziałam śmiejąc się.
-Racja.-Dymitr również się zaśmiał.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 komentarze=rozdział
Oooooo co jest nie tak z Janin
OdpowiedzUsuńCiekawe jak rozwinie się sytuacja z rodziną. Czy do Janin wreszcie dotrze, że jej dorosła córka też potrzebuje uwagi?
OdpowiedzUsuńYhmmm mam wrażenie że trochę to opowiadanie stało się bajka dla dzieci jest strasznie spokojne i nudne. Ja już nie widzę w tym wszystkim wybuchowej i aroganckiej Rosę i trochę jest tak jakbym czytała o czymś innym.moze wprowadź trochę akcji było by fajnie . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpokojnie obcena sytuacja to cisza przed burzą.
UsuńNie podoba mi się twoja odpowiedz :-/. Co do rozdziału, to uroczy. Rose ma dobry wpływ na dzieciaki.sama jestem ciekawa gdzie lecą Janine i Abe. No ale nic. Lecę czytać dalej💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń