Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

wtorek, 24 stycznia 2017

Rozdział 381

Okazało się, że nie było wielu ludzi i szybko weszliśmy do gabinetu. Lekarka (morojka) była bardzo miła i  cały czas zabawiała Borysa.
-A co tu masz? Nóżkę?-bawiła się z Borysem w najlepsze, a mój kochany synek śmiał się coraz głośniej.-Muszę strażniczce powiedzieć, że jak na dwumiesięcznego malucha jest strasznie wesoły.-powiedziała spoglądając na mnie.
-Ma tak od urodzenia.-powiedziałam stając po prawej stronie synka.
-Czyli jesteś śmieszkiem?-spytała pani doktor Borysa, mały w odpowiedzi zaśmiał się radośnie wkładając paluszki do buzi.
-Jest bardzo ciekawy świata.-powiedziałam pokazując małemu zabawkę. Wyciągnął rączki w stronę zabawki, a po chwili skupił się na ty jak to możliwe, że jego rączki tak fajnie się zginają i prostują.
-Witać to po nim.-stwierdziła lekarka. Cóż nie mam żadnych zastrzeżeń. Śmiało może strażniczka iść z synkiem na szczepienie.-wzięłam synka na ręce, chwyciłam wózek i skierowałam się do pokoju obok, gdzie czekała na nas pielęgniarka. Uśmiechnęła się widząc uśmiech Borys.
-Niech się strażniczka nie martwi będę delikatna.-zapewniła widząc moją minę.
-Oboje bardzo będziemy to przeżywać.-powiedziałam rozbierając synka. Im szybciej tym lepiej. Po chwili usłyszałam okropny płacz Borysa. Mi samej chciało się płakać, ale udało mi się powstrzymać łzy. Ubrałam synka i wyszłam z gabinetu zabiegowego. Za spokojem kołysałam Borysa by się uspokoił. Po dłuższej chwili zmęczony płaczem zasnął. Włożyłam synka do wózka i ruszyłam do wyjścia. Gdy mijałam pałac wpadłam na Hansa.
-Hej Hans. Dymitr załatwił sprawę?-spytałam zatrzymując się.
-Hej, jaką sprawę?-spytał marszcząc brwi.
-No tą z alchemikami.-coś zaczynało mi się nie podobać.
-Tak, ale załatwił to miesiąc temu.-Hansowi również coś nie pasowało.
-To gdzie on dziś jechał?-spytałam.
-Nie mam pojęcia. Nie wiedziałem, że gdzieś jedzie.-Hans patrzył na mnie z powagą.-Rose wszystko gra?-spytał zmartwiony.
-Tak, wiesz co ja już muszę iść.-powiedziałam przerażona, gdy weszłam do parku usiadłam na ławce i wybrałam numer męża. Odebrał dopiero po czwartym syglane.
-Hej Roza nie mogę teraz za bardzo rozmawiać.-usłyszałam.
-Dobrze, szykuj się na poważną rozmowę.-powiedziałam wściekła. Rozłączyłam się i spojrzałam na synka. Leżał z zmarszczonymi brewkami i patrzył na mnie.
-Spokojnie synku, mamusia nie chciała cię zdenerwować.-powiedziałam wyciągając syna z wózka.
-Jaki ładny widok.-usłyszałam głos Michaiła nad głową. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Michaił usiadł obok mnie przyciągając wózek z trojaczkami bliżej ławki.
-Miło cię widzieć.-powiedziałam z małym uśmiechem.
-Coś się stało?-spytał patrząc na mnie.
-Jestem ciekawa czy wiesz gdzie twój przyjaciel dziś pojechał i co on knuje?-spytałam patrząc na Michaiła.
-O co ci chodzi?-spytał lekko zdenerwowany.
-O to co mój mąż kombinuje.-mruknęłam.
-Rose obiecałem, że nic nikomu nie powiem.-powiedział patrząc na mnie smutno.
-Czy Dymitr ma kogoś?-spytałam łamiącym się głosem.
-Nie! To zupełnie co innego.-Michaił spojrzał na mnie smutno.-Rose bardzo przepraszam, ale nie mogę.
-Jasne rozumiem. Muszę iść. Pa.-powiedziałam wkładając Borysa do wózka i ruszyłam szybko do domu. Po powrocie przebrałam i nakarmiłam synka, a następnie go uśpiłam. Weszłam do łazienki by umyć ręce. Prawie dostałam zawału, gdy spojrzałam w lustro. Był w nim Wiktor i uśmiechał się złowieszczo.
-Szykuj się na prawdziwą rozpacz.-powiedział znikając. Wybiegłam z łazienki i wpadłam do pokoju syna. Spał spokojnie, ale wolałam przy nim posiedzieć. Boję się o niego i nie pozwolę go skrzywdzić. Borys zachowywał się normalnie i budził się tylko po to by się najeść lub bym go przebrała. Spojrzałam na zegarek było już bardzo późno. Ruszyłam do łazienki, po prysznicu wyszłam ubrana jedynie w koszulkę Dymitra. Zajrzałam do pokoju Borysa, ale spał spokojnie. Już chciałam iść spać, ale spojrzałam na telefon. Miałam sześć nieodebranych połączeń od Abe'a, ojciec wrócił wczoraj więc zdziwiło mnie, że dzwonił tak późno. Zdenerwowana wybrałam jego numer. Odebrał od razu.
-Rose dlaczego nie odbierasz?-spytał zdenerwowany.
-Byłam w łazience. Coś się stało?-spytałam
-Tak. Dymitr miał wypadek. Musisz przyjechać.-nic dalej nie usłyszałam w uszach tkwiły mi w uszach słowa Wiktora. Czyli tak wysokiej ceny chce Wiktor.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Chcieliście trochę dramatyzmu więc proszę bardzo. I od raz ważne info: dziś już nie dodam następnego rozdziału, więc musicie się nacieszyć tym rozdziałem.😁😁😁
3 komentarze=rozdział

5 komentarzy:

  1. Nie możesz przerywaćw takim momencie!! To nieludzkie!!! Czekam na next :)
    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatłukę go! Zatłukę... Kompletny idiota... Kretyn!
    Dymitr! <3 Matko jedźmy do niego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podsumowanie :
    Dymitr jest idiotą.
    Rose nie powinna się martwić wiernością Towarzysza.
    Borys to śmieszek.
    Abe wie o wszystkim.
    Wiktora należy się bać,bo jest chory na umyśle.

    I to chyba tyle

    OdpowiedzUsuń
  4. Dymitr ty krętaczu jeden. Gdyby uwielbiała go odrobinę mniej, zabiłabym, spaliła na stosie, udusiła i nie wiem co jeszcze. Rozdział przyprawia momentami niemal o zawał. Wszystko zapewne jest sprawką Wiktora. Jak znam życie i jego wszystko wcześniej zaplanował. I znowu mam ochotę zapytać Dymitra, co on do cholery odwala. Czekam na nn i życzę tyle weny, by starczyło na tysiąc kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co się stało? Dymitr, coś ty zrobił? Gdzie żeś pojechał? Idota! Kocham cię, ale jesteś takim idiotą. Czemu oglądałeś Rose? Oby nic mu nie było. Dawaj szybko następny.Czekam i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń