Wyszłam ze szpitala i wyszłam do pobliskiego parku. Usiadłam na ławce. Spojrzałam na Borysa. Mały rozglądał się niespokojnie po wózku i był bliski płaczu, sama czułam się podobnie. Wzięłam syna na ręce i wyciągnęłam z torby butelkę z mlekiem. Borys niechętnie zaczął pić.
-Synku spokojnie nic się nie dzieje.-starłam się brzmieć wiarygodnie i chyba mi się udało bo Borys patrzył na mnie normalnie.-Zobaczysz damy darę.
Gdy Borys się napił, zmieniłam mu pieluchę i ruszyłam w kierunku szpitala. Gdy weszłam do środka chciałam od razu iść do windy, ale zatrzymała mnie ta miła pielęgniarka z recepcji.
-Pani mąż został przeniesiony na trzecie piętro do pokoju numer sześć.-powiedziała z uśmiechem.
-Dziękuję bardzo.-powiedziałam idąc w stronę windy. Po chwili była na trzecim piętrze i szukałam pokoju numer sześć, gdy chciałam wejść usłyszałam rozmowę Dymitra z Abe'em.
-Podpisali?-spytał Abe.
-Tak, bez żadnych przeszkód.-Dymitr wydał się dumny.
-Nic im nie przeszkadzało?-spytał Abe zaskoczony.
-Właśnie nic, strasznie mnie zdziwili. Tym bardziej, że mnie ostrzegałeś.
-A co zrobimy z Rose?-spytał Abe. Ta rozmowa jest coraz ciekawsza.
-Nie wiem, spróbuje jej to wszystko wytłumaczyć, ale wiem, że będzie dość długo się wściekać.-Dymitr wydawał się zmęczony.
-Nie chciałem niszczyć waszego związku.-Abe wydał się zbity.
-Spokojnie, to ja cię poprosiłem więc to moja wina.-Dymitr wydawał się pewny siebie.
-Miło, że się przyznałeś, ale obrażam się na obu.-powiedziałam wchodząc do sali. Oboje patrzyli na mnie przerażeni.
-Roza ja ci wszy....
-Cicho. Chciałeś zobaczyć Borysa, więc proszę.-ostrożnie wyciągnęłam Borysa z wózka. Borys rozejrzał się po pokoju i zaśmiał się na widok taty.
-Daj go.-poprosił Dymitr. Niepewnie położyłam Borysa na rękach Dymitra. Dymitr lekko się skrzywił czując na rękach ciężar Borysa, ale nie narzekał. Dymitr patrzył na Borysa z czułością. Po chwili na twarzy Dymitra pojawiły się łzy. Zdenerwowana chciałam podejść i sprawdzić czy wszystko gra, ale Abe chwycił mnie za rękę i mocno pociągnął w tył. Spojrzałam na niego, a on lekko pokiwał głową w geście sprzeciwu. Popatrzyłam niepewnie na Dymitra.
-Synku przepraszam. Nie chciałem. To nie moja wina.-Dymitr łkał jak małe dziecko. Wyrwałam się Abe'owi u podeszłam do Dymitra. Spojrzał na mnie przestraszony, a ja go mocno przytuliłam.
-Dymitr spokojnie.-pocałowałam męża w czoło.-Najważniejsze, że żyjesz.
-Teraz będziesz mieć w domu dwoje dzieci.-mruknął wtulony w moją pierś.
-Dymitr nigdy nie będę cię traktować jak dziecka. Oczywiście będziesz potrzebował mojej pomocy i ci pomogę, ale nigdy nie powiem, że jesteś dzieckiem.-pocałowałam go w głowę.
-Nawet nie będę mógł przewinąć Borysa.-powiedział załamany.
-Zobaczysz za kilka miesięcy wszystko wróci do normy.-zapewniłam wycierając łzy.
-Roza daj spokój. Czeka mnie sześć tygodni w gipsie, a potem jeszcze rehabilitacja. Jeśli do końca roku uda mi się wrócić do formy to będzie cud.-powiedział patrząc na Borysa z miłością.
-A ja na twoim miejscu bym się nie dołowała tylko starała się szukać jak najwięcej pozytywów.-powiedziałam wściekła.
-A jakie są plusy tej historii?-spytał.
-Mogłeś trafić na wózek. Mogłeś nigdy więcej nie wstać! Nie oszukujmy się mogłeś zginąć, ale żyjesz i zamiast się tym cieszyć to ty rozpaczasz nad swoim nędznym losem. Weź się w garść! Mój Dymitr nigdy się nie poddaje.-już od dawna nie mówiłam tak pewnie. Czułam, że muszę go zmusić do działania. Wolałabym żeby sam był zdeterminowany, ale skoro potrzebuje motywacji z zewnątrz to ją dostanie. Widziałam jak bardzo zagubiony jest i nie wiem co zrobić z tym co się stało, ale on nigdy nie użalał się nad sobą i to mnie najbardziej martwi.
-Dymitr, a co z Taszą?-spytałam choć wiedziałam że nie powinnam, ale musiałam wiedzieć. Jeśli Tasza jest w tym szpitalu to osobiście ją rozszarpie.
-Po tym jak zacząłem tracić przytomność widziałem jedynie jak odjeżdża.-powiedział pod długim milczeniu. Po chwili syknął z bólu. Zdenerwowana spojrzałam na niego i odkryłam, że Boro zaczął się budzić i kopnął Dymitra niechcący w żebra. Przestraszona zabrałam Dymitrowi Borysa.
-Zawołać pielęgniarkę?-spytałam zdenerwowana.
-Nie, dam radę. Mam lekko poobijane żebra i w tej chwili nikt mi za bardzo nie pomoże.-uśmiechnął się krzywo.
-Dymitr my cię już zostawimy. Powinieneś odpoczywać. Prześpij się może.-powiedziałam widząc jaki jest zmęczony.
-Może masz rację.-powiedział przecierając oczy. Po pożegnaniu się z Dymitrem wyszłam razem z ojcem przed szpital.
-Co zamierzasz zrobić?-spytał patrząc do wózka.
-Szukam hotelu.-powiedziałam spokojnie.
-Pomóc ci?-spytał.
-Dzięki dam radę.-zapewniłam.
-W takim razie uważaj na siebie i na Borysa. Postaram się jutro przyjechać.-pocałował mnie w czoło i odszedł, a ja ruszyłam do samochodu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
4 komentarze =rozdział
Noo... Teraz to zatłukę Tasze ... Głupia.
OdpowiedzUsuńMój biedny Dimitriś <3
czekam na kolejny
Cudoo.
OdpowiedzUsuńWerka
Extra. Czekam na nn. Życzę masy weny.
OdpowiedzUsuńBad girls
Super, że się na nich nie gniewa. Choć nie powiem, nie jestem zadowolona. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń