Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

piątek, 27 stycznia 2017

Rozdział 383

Wyszłam ze szpitala i wyszłam do pobliskiego parku. Usiadłam na ławce. Spojrzałam na Borysa. Mały rozglądał się niespokojnie po wózku i był bliski płaczu, sama czułam się podobnie. Wzięłam syna na ręce i wyciągnęłam z torby butelkę z mlekiem. Borys niechętnie zaczął pić.
-Synku spokojnie nic się nie dzieje.-starłam się brzmieć wiarygodnie i chyba mi się udało bo Borys patrzył na mnie normalnie.-Zobaczysz damy darę.
Gdy Borys się napił, zmieniłam mu pieluchę i ruszyłam w kierunku szpitala. Gdy weszłam do środka chciałam od razu iść do windy, ale zatrzymała mnie ta miła pielęgniarka z recepcji.
-Pani mąż został przeniesiony na trzecie piętro do pokoju numer sześć.-powiedziała z uśmiechem.
-Dziękuję bardzo.-powiedziałam idąc w stronę windy. Po chwili była na  trzecim piętrze i szukałam pokoju numer sześć, gdy chciałam wejść usłyszałam rozmowę Dymitra z Abe'em.
-Podpisali?-spytał Abe.
-Tak, bez żadnych przeszkód.-Dymitr wydał się dumny.
-Nic im nie przeszkadzało?-spytał Abe zaskoczony.
-Właśnie nic, strasznie mnie zdziwili. Tym bardziej, że mnie ostrzegałeś.
-A co zrobimy z Rose?-spytał Abe. Ta rozmowa jest coraz ciekawsza.
-Nie wiem, spróbuje jej to wszystko wytłumaczyć, ale wiem, że będzie dość długo się wściekać.-Dymitr wydawał się zmęczony.
-Nie chciałem niszczyć waszego związku.-Abe wydał się zbity.
-Spokojnie, to ja cię poprosiłem więc to moja wina.-Dymitr wydawał się pewny siebie.
-Miło, że się przyznałeś, ale obrażam się na obu.-powiedziałam wchodząc do sali. Oboje patrzyli na mnie przerażeni.
-Roza ja ci wszy....
-Cicho. Chciałeś zobaczyć Borysa, więc proszę.-ostrożnie wyciągnęłam Borysa z wózka. Borys rozejrzał się po pokoju i zaśmiał się na widok taty.
-Daj go.-poprosił Dymitr. Niepewnie położyłam Borysa na rękach Dymitra. Dymitr lekko się skrzywił czując na rękach ciężar Borysa, ale nie narzekał. Dymitr patrzył na Borysa z czułością. Po chwili na twarzy Dymitra pojawiły się łzy. Zdenerwowana chciałam podejść i sprawdzić czy wszystko gra, ale Abe chwycił mnie za rękę i mocno pociągnął w  tył. Spojrzałam na niego, a on lekko pokiwał głową w geście sprzeciwu. Popatrzyłam niepewnie na Dymitra.
-Synku przepraszam. Nie chciałem. To nie moja wina.-Dymitr łkał jak małe dziecko. Wyrwałam się Abe'owi u podeszłam do Dymitra. Spojrzał na mnie przestraszony, a ja go mocno przytuliłam.
-Dymitr spokojnie.-pocałowałam męża w czoło.-Najważniejsze, że żyjesz.
-Teraz będziesz mieć w domu dwoje dzieci.-mruknął wtulony w moją pierś.
-Dymitr nigdy nie będę cię traktować jak dziecka. Oczywiście będziesz potrzebował mojej pomocy i ci pomogę, ale nigdy nie powiem, że jesteś dzieckiem.-pocałowałam go w głowę.
-Nawet nie będę mógł przewinąć Borysa.-powiedział załamany.
-Zobaczysz  za kilka miesięcy wszystko wróci do normy.-zapewniłam wycierając łzy.
-Roza daj spokój. Czeka mnie sześć tygodni w gipsie, a potem jeszcze rehabilitacja. Jeśli do końca roku uda mi się wrócić do formy to będzie cud.-powiedział patrząc na Borysa z miłością.
-A ja na twoim miejscu bym się nie dołowała tylko starała się szukać jak najwięcej pozytywów.-powiedziałam wściekła.
-A jakie są plusy tej historii?-spytał.
-Mogłeś trafić na wózek. Mogłeś nigdy więcej nie wstać! Nie oszukujmy się mogłeś zginąć, ale żyjesz i zamiast się tym cieszyć to ty rozpaczasz nad swoim nędznym losem. Weź się w garść! Mój Dymitr nigdy się nie poddaje.-już od dawna nie mówiłam tak pewnie. Czułam, że muszę go zmusić do działania. Wolałabym żeby sam był zdeterminowany, ale skoro potrzebuje motywacji z zewnątrz to ją dostanie. Widziałam jak bardzo zagubiony jest i nie wiem co zrobić z tym co się stało, ale on nigdy nie użalał się nad sobą i  to mnie najbardziej martwi.
-Dymitr, a co z Taszą?-spytałam choć wiedziałam że nie powinnam, ale musiałam wiedzieć. Jeśli Tasza jest w tym szpitalu to osobiście ją rozszarpie.
-Po tym jak zacząłem tracić przytomność widziałem jedynie jak odjeżdża.-powiedział pod długim milczeniu. Po chwili syknął z bólu. Zdenerwowana spojrzałam na niego i odkryłam, że Boro zaczął się budzić i kopnął Dymitra niechcący w żebra. Przestraszona zabrałam Dymitrowi Borysa.
-Zawołać pielęgniarkę?-spytałam zdenerwowana.
-Nie, dam radę. Mam lekko poobijane żebra i w tej chwili nikt mi za bardzo nie pomoże.-uśmiechnął się krzywo.
-Dymitr my cię już zostawimy. Powinieneś odpoczywać. Prześpij się może.-powiedziałam widząc jaki jest zmęczony.
-Może masz rację.-powiedział przecierając oczy. Po pożegnaniu się z Dymitrem wyszłam razem z ojcem przed szpital.
-Co zamierzasz zrobić?-spytał patrząc do wózka.
-Szukam hotelu.-powiedziałam spokojnie.
-Pomóc ci?-spytał.
-Dzięki dam radę.-zapewniłam.
-W takim razie uważaj na siebie i na Borysa. Postaram się jutro przyjechać.-pocałował mnie w czoło i odszedł, a ja ruszyłam do samochodu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
4 komentarze =rozdział

4 komentarze:

  1. Noo... Teraz to zatłukę Tasze ... Głupia.
    Mój biedny Dimitriś <3
    czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra. Czekam na nn. Życzę masy weny.
    Bad girls

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że się na nich nie gniewa. Choć nie powiem, nie jestem zadowolona. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń