Obudził mnie głośny płacz Borysa. Nie chciało mi się wstawać, więc stwierdziłam, że poproszę męża o to by do niego wstał.
-Kocie idź do małego.-poprosiłam półsennym głosem. Odpowiedział mi płacz. Zmarszczyłam brwi i otwarłam oczy. Byłam w obcym pokoju. Popatrzyłam chwilę na to co się dzieje dookoła. Po chwili przypomniałam sobie co się dzieje. Spojrzałam na Borysa, który patrzył na mnie zaskoczony.-Wybacz Boro zapomniałam, że nie jesteśmy w domku, ale już dostajesz mleczka.-powiedziałam biorąc synka na ręce. Gdy Borys pił ja chwyciłam telefon i sprawdziłam godzinę. 7:30.-Co powiesz na to by się ubrać i iść do sklepu po jakieś śniadanko dla mamy i przy okazji kupimy coś dobrego tacie?-spojrzałam na synka. Był tak skupiony na piciu, że nie zauważył, że coś do niego mówię.-Czyli jesteś na tak.-powiedziałam sama do siebie i się zaśmiałam. Po nakarmieniu, ubrałam Borysa i włożyłam go do wózka. Weszłam do łazienki myjąc się i malując. Co chwila zerkałam na Borysa, który bawił się paluszkami. Gdy skończyłam się ubierać chwyciłam torebkę wpakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do pobliskiego sklepu. Po zrobieniu zakupów wróciłam do motelu i zjadłam śniadanie.-Co robimy Boro? Idziemy to taty czy wolisz iść na spacerek?-spytałam patrząc na syna. Stwierdziłam, że mam dość odpowiadania samej sobie na pytania i zaczęłam szykować wszystko co potrzebne będzie Dymitrowi w szpitalu. Gdy miałam wszystko spakowane wyszłam z pokoju zamykając na klucz drzwi i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku szpitala. Słońce przyjemnie grzało co było przyjemną odmianą od ciągłego życia w mroku. Podziwiałam uroki tego pięknego miasteczka, które było małe i spokojne. Borys z zaciekawieniem przyglądał się temu co działo się na niebie i co chwilę piszczał w zachwycie widząc przelatujące ptaki. Zaśmiałam się cicho z reakcji synka. Gdy doszłam do szpitala rozejrzałam się po parkingu czy nie widać samochodu ojca, ale niestety nie zauważyłam go. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do góry. Gdy byłam przed pokojem Dymitra zawahałam się czy nie zapukać, ale przecież w końcu jesteśmy małżeństwem. Weszłam do pokoju. Dymitr był w pozycji półsiedzącej i patrzył tempo w ekran telewizora.
-Dzień dobry Towarzyszu.-powiedziałam z uśmiechem. Spojrzał na mnie i od razu uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry kochana rodzinko. Co tak wcześnie? Na pewno się nie wyspałaś.-powiedział patrząc na mnie poważnie.
-Spokojnie, przenocowałam w motelu żeby być bliżej ciebie i przy okazji zrobiliśmy ci zakupy.-powiedziałam pokazując siatkę.-Jeśli te żelki nie będą ci smakować to wina Borysa. Kazał mi wziąć te, a nie te dobre.-powiedziałam wykładając wszystko na stolik.
-Dobrze, zapamiętam.-Dymitr zaśmiał się i patrzył na to co robię.
-Potrzebujesz czegoś? Był już lekarz? Nic cię nie boli?-spytałam podchodząc do wózka i wyciągając Borysa.
-Nie, niczego nie potrzebuje. Tak lekarz już był. Nic mnie nie boli. Daj mi syna.-poprosił wyciągając rękę w kierunku Borysa.
-Jesteś pewien?-spytałam z po wątpieniem wspominając wczorajszą akcję z kopaniem po żebrach.
-Tak, chcę potrzymać mojego syna. Rozmawiałem o tym dziś z lekarzem i powiedział, że mogę jeśli ktoś będzie nas asekurował więc asekuruj.-powiedział z uśmiechem. Podałam mu ostrożnie Borysa.
-A co jeszcze lekarz mówił?-spytałam siadając na krześle.
-Że nie jest źle i że ręka szybko się zrośnie i gorzej z nogą. Wstrząs mózgu nie był poważny więc jest wszystko dobrze. Wszystko co krwawiło jest zatamowane i dziś mogę już normalnie jeść.
-Głodny?-spytałam.
-Trochę, porcje w szpitalu są małe.-powiedział marszcząc nos.
-Może chcesz coś zjeść?-spytałam.
-A co dobrego przyniosłaś?-spytał.
-Cóż mamy tu banany, jabłka, kiwi, ciastka, żelki, jogurty.-spojrzałam na męża i czekałam aż wybierze.
-Jakie jogurty?-spytał.
-Pitne i normalne.
-A jakie pitne?-spytał marszcząc śmiesznie czoło.
-Morelowy, czekoladowy i waniliowy.-powiedziałam wiedząc, że to jego ulubione smaki.
-A słomkę masz?-spytał ciekaw.
-Cały zestaw.-powiedziałam pokazując opakowanie.
-Teraz tylko zdecydować się na smak.-zaśmiał się, a po chwili dodał.-Dawaj wanilię.
Przysunęłam specjalny stolik do łóżka i otworzyłam butelkę wkładając do niej słomkę.
-Smacznego.-powiedziałam siadając na krześle.-Może daj mi na chwilę Borysa, a sam się najedz.-powiedziałam biorąc synka.
-Dzięki.-powiedział chwytając słomkę zębami. Patrzyłam na jego pokiereszowane oblicze i nie mogłam uwierzyć, że na nic się nie skarży. Przecież coś na pewno musiało go boleć.
-Miałeś już kiedyś coś złamane?-spytałam ciekawa.
-Palec.-powiedział pokazując lewą rękę.-Gdy uczyłem się samoobrony kolega grał trochę nie fair i cóż skończyło się złamaniem palca u lewej ręki.
-Niesamowite.-powiedziałam z uśmiechem.-Chcę poznać twoich znajomych. Oni na pewno opowiedzą mi jakim łobuzem byłeś.
-Daj spokój byłem aniołem od urodzenia.-powiedział z uśmiechem.
-Oczywiście i ja ci w to uwierzę.-zapewniłam z uśmieszkiem złoczyńcy.
-Musisz wierzyć na słowo.-powiedział kończąc jogurt.-Poproszę o zwrot syna.
-Proszę.-podałam małego Dymitrowi. Borys popatrzył na tatę i dotknął jego ręki. Patrzyłam ze zdumieniem jak mały strupek odpada i znika.
-Widziałaś?-spytał Dymitr patrząc na mnie i Borysa.
-To było straszne.-stwierdziłam. Spojrzałam na Borysa uśmiechał się słodko.-Dymitr on nie może....nie to bez sensu. Moc ducha?-przetarłam oczy zastanawiając się o co chodzi.
-Roza spokojnie, może będzie jakieś logiczne wytłumaczenie tej sytuacji.-Dymitr zastanawiał się na głos.
-Raczej wątpię.-powiedziałam spoglądając na synka.
-Musimy jak najszybciej wrócić na Dwór. Mam nadzieje, że Abe to załatwi. Nie możesz tu za długo leżeć bo zauważą, że co niektóre rzeczy nie pasują do człowieka.-powiedziałam myśląc o wszystkim.
-Masz rację.-powiedział spuszczając głowę. Spojrzałam na Borysa spał.-Odłóż Bora do wózka chyba czas poważnie porozmawiać.
Popatrzyłam na niego wiedząc, że ma racje.
-Rozumiem, że chcesz mi wszystko wytłumaczyć?-spytałam.
-Tak. Już czas i tak o wszystkim wiesz.-powiedział spokojnie. Nie wiem jak on, ale ja w środku cała drżę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 komentarze= rozdział
Dawaj nam tu tą rozmowę, a nie szantarzujesz nas komami. No to dobrze, że Dimka ma się dobrze. I sama jestem ciekawa, co chce jej powiedzieć. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńPrzerwać W takim momencie to zbrodnia i powinna być karana ... Dawaj rozdział i weny życzę.:)
OdpowiedzUsuńRuda
Cudo
OdpowiedzUsuńWerka