Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Rozdział 386

Siedziałam wyczekując aż Dymitr zacznie opowiadać, ale on siedział ze spuszczoną głową i bawił się bandażem, który miał na lewej ręce.
-Mógłbyś mi zacząć to wszystko tłumaczyć?-spytałam zdenerwowana.
-Jak trafiłaś do szpitala z objawami anemii strasznie się przestraszyłem. Nie wiedziałem co zrobić żeby zapewnić tobie i dziecku bezpieczną przyszłość. Gdy tym wszystkim się zamartwiałem podszedł do mnie Abe i spytał co się dzieje. Na początku nie chciałem mu mówić, że boję się tego co może się stać jak wezmę te kilka miesięcy urlopu, ale w końcu tak mnie przycisnął, że wszystko wygadałem.-przerwał.
-Czego się bałeś?-spytałam marszcząc brwi.
-Gdy zdrowy strażnik, który powinien normalnie pracować bierze urlop na tak długi czas płacą, ale mniej. Bałem się, że gdy urodzisz zabraknie nam na pieluchy, a był jeszcze dom, który kupiłem nie mając świadomości, że obetną mi pensję. I wtedy Abe powiedział, że potrzebuje zaufanej osoby, która będzie od czasu do czasu załatwiać dla niego jakieś sprawy. Gdy powiedział ile będę dostawał za zlecenie od razu się zgodziłem. Wiedziałem, że dzięki tym pieniądzom ty nic nie zauważysz, a ja nie będę się martwił, że będę musiał wam odmawiać jakiś przyjemności.-Dymitr przez cały wywód nie spojrzał na mnie ani razu.
-Bałeś się mi powiedzieć?-spytałam cicho.
-To nie to, że się bałem, ja po prostu nie chciałem cię martwić.Widziałem jak bardzo się cieszysz kupując te wszystkie mebelki, ciuszki, misie i inne rzeczy dla dziecka. Nie chciałem ci psuć całej frajdy z bycia w ciąży.-powiedział spoglądając na mnie.
-To dlatego wkurzyłeś się gdy zapłaciłam trzysta dolarów za te rzeczy do pokoju Borysa?-spytałam składając wszystko w całość.
-Po części tak. Już wtedy wypłata była mniejsza, a to był dopiero początek. Teraz jest trochę lepiej. Wiesz wyższe stanowisko i zacząłem znów trochę pracować uzupełniając papiery.-powiedział spokojnie. Widziałam, że ta rozmowa mu pomaga.
-Dymitr, ale tak czy siak mogłeś powiedzieć. Przecież na dobrą sprawę mogłam znaleźć jakąś tymczasową pracę i pomóc ci. To bez sensu. Jesteśmy małżeństwem powinniśmy sobie o wszystkim mówić.-powiedziałam chwytając jego dłoń. Spojrzał na nasze splecione palce.
-Roza widziałem jak źle się czułaś w czasie ciąży nie chciałem cię obarczać dodatkowymi problemami i obowiązkami.-powiedział spoglądając na mnie.
-A teraz co chcesz zrobić? Musisz jak najwięcej odpoczywać. Więc zapomnij o pracy ja przejmę twoje obowiązki.-powiedziałam z uśmiechem.
-Roza nie musisz. Przecież ja i tak będę siedział cały dzień w łóżku więc będę mógł pracować.-zapewnił.
-Nie powinieneś...-zaczęłam, ale mi przerwał.
-Ale chcę. Roza twój ojciec dziś przeleje pieniądze za to co wczoraj załatwiłem, więc na razie o nic się nie martw. Zostały jeszcze tylko dwie raty za dom, więc za dwa miesiące będzie łatwiej, ale błagam nie oszczędzaj.-powiedział patrząc na mnie.
-Dymitr trzeba trochę oszczędzić. Jest ciężko i to rozumiem. Będziemy teraz oszczędzać. Spłacimy to co trzeba, ja pójdę do Hansa i poproszę go o jakąś robotę, którą będę mogła robić w domu. Damy sobie radę. W najgorszym wypadku ty i Borys będziecie u moich rodziców pod opieką, a ja w tym czasie będę na służbie.-powiedziałam wymyślając nowe pomysły.-Dymitr damy radę, ale musisz mi mówić o tak poważnych rzeczach.-powiedziałam spoglądając na niego.
-Roza jesteś pewna? Mogę na ciebie zrzucić taki ciężar?-spytał patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku .
-Oczywiście, że jestem pewna i nie wygłupiaj się to nie jest żaden ciężar. Damy sobie radę. Zresztą musimy nazywamy się Bielikow.-powiedziałam całując go w policzek.
-Jesteś kochana.-powiedział przytulając mnie zdrową ręką. Bałam się przytulić do jego obitych żeber więc delikatnie położyłam głowę na jego ramieniu.
-Wczoraj dzwoniłam do Oleny. Wie o wszystkim.-powiedziałam patrząc na jego gips.
-Była bardzo zdenerwowana?-spytał cicho.
-Nie, bardziej przestraszona, ale wszystko jej wytłumaczyłam i jest spokojniejsza.-powiedziałam całując jego ramię.
-To dobrze.-powiedział spokojnie, ale po chwili syknął.
-Co się dzieje?-spytałam momentalnie wstając z łóżka.
-Mogłabyś poprawić mi koszulkę. Zahaczyła o opatrunek i trochę boli.-powiedział spokojnie. Skoro nie wytrzymał znaczy, że boli mocno. Odkryłam go i powoli podciągnęłam jego koszulkę. Poprawiłam opatrunek widząc kilka szwów.
-Przyniosłam ci twoje rzeczy chcesz może nową koszulkę?-spytałam.
-Byłoby super. Te pachnął szpitalem.-powiedział uśmiechając się. Podeszłam do wózka i wyciągnęłam torbę. Pomogłam rozebrać koszulkę Dymitrowi i przeraziłam się widząc jego tors i plecy.
-Towarzyszu jesteś cały siny.-powiedziałam widząc różnokolorowe siniaki na całym brzuchu i plecach.
-Roza dachowałem, uwierz, że to i tak nie jest źle.-powiedział zakrywając się jak mógł, ale było za późno wszystko widziałam i nic mi się z tego nie podobało.
-Bardzo boli?-spytałam zakładając mu koszulkę na złamaną rękę.
-Da się wytrzymać.-powiedział nachylając głowę żebym mogła go do końca ubrać.
-Które najbardziej bolą?-spytałam siadając na krześle.
-Te na żebrach.-wyznał.
-Najgorzej wyglądają.-powiedziałam szczerze.
-Chcesz mi przebrać spodnie?-spytał patrząc na mnie z uśmiechem. Spojrzałam na swoje ręce, trzymałam mocno jego spodnie od piżamy.
-Tylko o tym marzę.-powiedziałam śmiejąc się z jego miny.-Tylko sama sobie nie poradzę masz za ciężki tyłeczek.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Mój tyłeczek za ciężki? Kobieto o czym ty mówisz. Dawaj razem damy radę.-zapewnił. Odkryłam jego nogi i spojrzałam wyczekująco.-No co?-spytał zaskoczony.
-Chyba gumkę od spodni sam sobie zsuniesz.-stwierdziłam patrząc na niego. Chwycił gumkę od spodni i pociągnął ją trochę w dół podnosząc się na prawej nodze.-Gdzie ty masz majtki?-spytałam ciekawa.
-Cóż pielęgniarki stwierdziły, że im będzie łatwiej, gdy nie będę miał, więc nie mam.-widząc moją minę szybko dodał.-Chodzi o załatwianie się.
-Niech ci będzie.-powiedziałam rozbierając mu spodnie do końca. Następnie ubrałam mu jego spodnie. Poprawiłam jeszcze nogawkę przy gipsie i znów go przykryłam.
-Mogłabyś mnie odkryć i otworzyć okno?-spytał.
-Jasne.-ściągnęłam z jego nóg kołdrę i otworzyłam szeroko okno.-Lepiej?
-O niebo.-powiedział wdychając świeże powietrze.
-Czy będziesz miał coś przeciwko jak przebiorę pieluszkę Borysowi?-spytałam spoglądając na Dymitra.
-Rób co chcesz.-powiedział wzruszając ramionami. Uśmiechnęłam się do  męża i zajęłam się synkiem.
---------------------------------------------------------------------------------
3 komentarze = rozdział

1 komentarz:

  1. Oj, Dimkuś. No dobrze, wybaczam ci, ale tylko dlatego, że chciałeś dobrze dla Rose i Boryska. Ale i tak mogłeś powiedzieć jej o tym. Ehhh... faceci. Rose tak słodko się o niego martwi. Kochani.😍😍😍 Jestem zazdrosna o te pielęgniarki. I ciekawe, kto mu te majtki ściągnął😤. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń