Na następny dzień obudziłam się zanim Borys zaczął płakać. Zdążyłam się ubrać i umyć. Gdy tylko Borys zaczął płakać wzięłam go na ręce i zaczęłam karmić. Borys najedzony zasnął, a ja spakowałam nas do końca i ruszyłam w kierunku recepcji by zapłacić za nocleg. Po zapłaceniu zapakowałam wszystko do bagażnika i podjechałam pod sklep. Po zakupie najpotrzebniejszych rzeczy udałam się do szpitala. Weszłam do sali męża bez żadnego skrępowania. Dymitr siedział na krawędzi łóżka z zdrową nogą spuszczoną na ziemię.
-Co ty robisz?-spytałam stawiając wózek pod ścianą.
-Chcę wstać.-powiedział Dymitr zdeterminowany.
-Oszalałeś?!-spytałam chwytając go za zdrową rękę.
-Nie, muszę iść do toalety.-powiedział patrząc na mnie wściekły.
-Uspokój się. Pomogę ci, ale wolałabym żebyś nie chodził.-powiedziałam pomagając mu się podnieść. Dymitr nie dotykał złamaną nogą podłogi, ale widziałam, że boli go każdy krok. Gdy doszliśmy do łazienki pomogłam mu się załatwić, a następnie wróciliśmy do pokoju. Widziałam jaka ulga wypływa na twarz Dymitra, gdy tylko się położył. Pogłaskałam go po policzku, a on spojrzał na mnie spod przymrożonych powiek.
-Jak się dziś czujesz?-spytałam siadając na skraju łóżka.
-Jest lepiej niż pierwszego dnia, ale dziś czuję żebra.-powiedział lekko się krzywiąc.
-Ojej biedny.-powiedziałam patrząc na niego zmartwiona.
-Roza do wesela się zagoi.-powiedział spoglądając na mnie.
-Jesteś już żonaty.-zauważyłam z małym uśmieszkiem.
-Ups. To do wesela Borysa się zagoi.-powiedział śmiejąc się z mojej miny.
-Nie wiem czy chcę wiedzieć o czym pomyślałeś.-powiedziałam spoglądając na męża.
-Oj doskonale wiesz o czym.-Dymitr popatrzył na mnie i śmiesznie poruszył brwiami.
-Ale z ciebie świntuch.-powiedziałam wstając i kierując się w stronę wózka. Spojrzałam do środka i odkryłam, że Borys macha nóżkami.-Dzień dobry kruszynko. Czyżbyś się obudził i nie wiedział co zrobić z nóżkami?-spytałam wyciągając synka z wózka. Mały momentalnie się we mnie wtulił, a ja pocałowałam go w czółko.
-Cześć synku.-Dymitr połaskotał Borysa po policzku, gdy usiadłam na krześle. Uśmiechnęłam się do męża.-Zapomniałem przez to wszystko. Co powiedziała lekarka?-spytał patrząc na syna z miłością.
-Stwierdziła, że Borys to śmieszek i jest zdrowy. Dostał zastrzyk i mama musiała go mocno przytulić.-powiedziałam tuląc synka. Położył mi na twarzy zimne rączki i zaśmiał się gdy zaczęłam całować go po brzuszku.
-To najważniejsze.-Dymitr siedział patrząc na nas z uśmiechem.
-Dzień dobry rodzinko.-Abe wszedł do pokoju z szerokim uśmiechem.
-Cześć.-powiedziałam machając rączką Borysa. Synek zaśmiał się wesoło i próbował powtórzyć to co zrobiłam, ale mu nie wychodziło. Popatrzył na rączkę marszcząc brewki i podniósł rączkę zastanawiając się jak zamachać.
-Zaraz po ciebie przyjdą Dymitr.-Abe podszedł do nas i pocałował wnuka w czoło.
-Dobrze.-Dymitr uśmiechał się szeroko.
-Jak samopoczucie?-spytał Abe spoglądając na Dymitra.
-Dobrze. Wszystko gra od kiedy przyszła Roza i Borys.-Dymitr uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Cieszę się, że moja córka i wnuk mają na ciebie tak zbawienny wpływ.-powiedział Abe z złośliwym uśmieszkiem.
-Twoja córka świetnie leczy.-Dymitr odgryzł się Abe'owi w pięknym stylu i byłam z niego dumna. Abe patrzył chwilę zmieszany, a następnie podszedł do drzwi.
-Chłopcy chodźcie tu.-ponaglił kogoś za drzwiami. Po chwili do pokoju wszedł Mason popychając wózek na, którym siedział Eddy udając, że śpi.
-Chyba wieziesz trupa.-powiedziałam wstając. Mason zaśmiał się i podszedł do mnie.
-Miło cię widzieć. I ciebie też mały strażniku.-przy ostatnich słowach pogłaskał Borysa po główce.-A ty Bielikow się nie popisałeś. Jak chciałeś dłużej posiedzieć z żoną to trzeba było uciec, a nie się łamać.-Mason podszedł do Dymitra i się z nim przywitał.
-Daj spokój, ja tylko udaje. Jutro wstanę i przyjdę do pracy.-Dymitr uśmiechnął się do mnie.
-No ja myślę Bielikow.-Eddy wstał z wózka i podszedł do mnie.-A ty młody co się tak uśmiechasz? Co taki szczęśliwy?
-Eddy jakbym mógł pić z takich piersi jakie ma Rose też byłbym szczęśliwy.-Mason się zaśmiał, a Dymitr zesztywniał.
-Chłopaki ja tu jestem.-powiedziałam patrząc na nich zniesmaczona.
-Wybacz Hathaway...-zaczął Mason.
-Bielikow.-a Eddy skończył. Zaśmiałam się z nich i pokręciłam głową z rezygnacją.
-Jesteście żałośni.-stwierdziłam kończąc żenujący temat.
-Dzięki Hathaway.-Mason spuścił zrezygnowany głowę.
-Wydaje mi się, że powinniśmy już się zbierać.-powiedział Abe wchodząc do pokoju z jakimś dampirem w białym uniformie.
-Chłopaki działajcie.-powiedziałam robiąc im miejsce. Włożyłam Borysa do wózka i patrzyłam co robią. Mason z Eddy przenieśli Dymitra na wózek, a następnie skierowali się do wyjścia. Wzięłam torbę w której były rzeczy Dymitra, chwyciłam wózek i ruszyłam za ojcem. Gdy zjechaliśmy na dół chłopaki wpakowali Dymitra do karetki.
-Jedziesz za nami?-upewnił się Eddy.
-Będę wam siedzieć cały czas na ogonie.-powiedziałam wkładając Borysa do auta. Zauważyłam, że Mason zaczął składać wózek, więc otwarłam bagażnik.-Dzięki.-popatrzyłam z wdzięcznością na przyjaciela.
-Nie ma za co. Trzeba pomagać najbliższym.-powiedział przytulając mnie.-Jak się czujesz?
-Jestem wyprana z emocji, ale jest dobrze.-powiedziałam patrząc na obu.
-Powinnaś odpocząć. Jak chcesz to weźmiemy z Mią Borysa, a ty w tym czasie porobisz coś sama co cię odpręży.-Mason patrzył na mnie poważnie.
-Dzięki za propozycje, ale nie skorzystam. Może dziś uda mi się normalnie zasnąć.-powiedziałam podchodząc do drzwi od strony kierowcy.
-W takim razie powodzenia i do zobaczenia na Dworze.-powiedzieli idąc w stronę karetki.
-Pa.-powiedziałam siadając za kierownicą. Odpaliłam samochód i ruszyłam za karetką.
Super rozdział. Dymiyr znowu pokazał Abe, kto rządzi! Mason! Weź się ogarnij nie narażaj. Ale i tak cię kocham. Nie jak Dimkę, ale kocham. Super, że już wracają na Dwór. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńRozdział cudny jak zawsze. A nawet jeszcze lepszy. Dymitr to tylko jedno ma w głowie. I uwielbiam momenty gdy wraz z Abe sobie dogryzają. Następnym razem po prostu zabiję Taszę. Przez nią same problemy. Życzę weny i czekam na nn
OdpowiedzUsuń