Jechałam spokojnie za karetką. Skupiłam się na drodze, ale po chwili coś zaczęło mi nie pasować. Mianowicie karetka przyspieszyła i włączyli syrenę. Zdenerwowana chciałam jechać za nimi, ale wiedziałam, że nie mogę. Spojrzałam w tylne lusterko. Abe trzymał telefon przy uchu i marszczył brwi. Poczekałam aż ojciec skończy rozmawiać, a następnie wybrałam jego numer.
-Tato co się dzieje?-spytałam patrząc jak karetka wyprzedza kolejne auta.
-Rose spokojnie. Przypominam ci, że prowadzisz i masz małe dziecko w samochodzie.-powiedział spokojnym głosem.
-Daj spokój uważam. Co się dzieje?-spytałam coraz bardziej zdenerwowana.
-Rozmawiali spokojnie z Dymitrem i nagle stracił przytomność. Najgorsze jest to, że może się okazać, że to od wstrząsu mózgu, który lekarz Dymitra stwierdził za nieważny. Jadą jak najszybciej na Dwór. My mamy spokojnie dojechać, ponieważ i tak teraz niczego się nie dowiemy.-powiedział Abe spokojnie. Poczułam jak robi mi się zimno.
-Czyli jednak wypadek był poważny.-powiedziałam załamana.
-Rose uspokój się. Nie wiadomo co się stało. Może to tylko zwykłe omdlenie. To nie musi być nic poważnego. A teraz ze spokojem jedź na Dwór i uważaj droga jest dość śliska.-powiedział rozłączając się. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się na drodze. Borys chyba wyczuł, że coś nie gra bo skupił się na swoich paluszkach jak zawsze to robi gdy jest zmieszany bądź się denerwuje. Chciałam go przytulić, ale chciałam jak najszybciej być już w domu. Gdy tylko wjechałam na Dwór od razu skierowałam się w stronę szpitala. Zaparkowałam pod wejściem i poczekałam aż Abe dojedzie. Abe zaparkował tuż przy moim aucie.
-Tato co tam się stało?-spytałam bujając Borysa na rękach.
-Mówiłem ci. Dymitr normalnie rozmawiał, a następnie stracił przytomność. Sam nie wiem co o tym myśleć.
-Było już tak dobrze, a teraz nie wiem co się stało.-powiedziałam patrząc na Borysa. Patrzył na dziadka.
-Wejdźmy do środka. Może już coś będzie wiadomo.-Abe chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia.
-Wyciągnij wózek z bagażnika. Nie będę wiecznie nosić Borysa.-powiedziałam patrząc na ojca.
-Jak ty marudzisz.-mruknął biorąc moje kluczyki.
-Też cie kocham tatusiu.-powiedziałam z uśmiechem. Abe otworzył bagażnik i wyciągnął wózek. Po chwili podszedł do mnie i do Borysa.
-Czy teraz możemy iść?-spytał patrząc na mnie.
-Teraz tak.-powiedziałam idąc przodem. Weszliśmy do szpitala i prawie zderzyliśmy się z Eddym.
-Dobrze, że jesteście. Sytuacja jest tragiczna.-powiedział patrząc na mnie z bólem.
-Co z nim?-spytałam. Poczułam jak cała krew spływa mi z twarzy.
-To nie ma związku z wypadkiem...-zaczął, ale ja już wiedziałam co się dzieje.
-Wiktor?-spytałam załamana.
-Raczej tak. Wiemy jedynie, że użytkownik ducha. Rose spokojnie Lissa i Sonia już są przy Dymitrze i sprawdzają co się dokładnie dzieje.-powiedział Eddy przytulając mnie.
-Boje się o niego.-wyznałam. Spojrzałam do wózka Borys zaczął się kręcić w wózku.-Trzeba zabrać Borysa. Denerwuje się, a lepiej niech on będzie spokojny.-powiedziałam patrząc na ojca.
-Dobrze, ale masz mi potem wszystko opowiedzieć.-powiedział patrząc na mnie poważnie.
-Dobrze. Możemy już iść?-spytałam patrząc na Eddy'ego.
-Jasne chodź.-powiedział ciągnąc mnie w stronę sali szpitalnych. Szliśmy dość długo, ale zrozumiałam, że chcieli żeby Dymitr miał spokój. Weszliśmy do dużej sali w której zauważyłam przyjaciółki, a po chwili męża, który trzymał worek z lodem przyłożony do głowy.
-Cześć.-powiedziałam cicho. Dymitr spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno. Dziewczyny popatrzyły na mnie jakby to mi coś się stało.-Powiecie mi co się stało?
-Wiktor atakuje głowę Dymitra. Powodują taki ból, który sprawia, że tracisz przytomność.-powiedziała Lissa patrząc na mnie poważnie. Przyjrzałam się przyjaciółce. Wydawała się wykończona, a jej brzuszek był już bardzo widoczny.
-Ale jak on to robi?-spytałam podchodząc bliżej.
-Tego właśnie nie wiemy. Czekamy na Adriana, który może będzie wiedział więcej, ale nic nie obiecujemy.-Sonia popatrzyła na mnie przepraszająco.
-Jak się czujesz?-spytałam patrząc na Dymitra.
-Bywało lepiej.-uśmiechnął się. Miałam w nosie, że jest tu pełno strażników. Podeszłam do łóżka, usiadłam na nim i mocno przytuliłam Dymitra uważając na jego obite żebra. Dymitr na początku nic nie robił, ale po chwili mocno się we mnie wtulił.-Gdzie Borys?-szepnął.
-Był zdenerwowany, więc poprosiłam ojca żeby poszedł z nim na spacer.-szepnęłam mu prosto w ucho.
-Błagam uważajcie też na mojego syna i żonę.-powiedział głośno Dymitr patrząc na Lissę i Sonię.
-Gdy będziemy wiedzieć co się z tobą dzieje postaramy się pomóc wam wszystkim.-powiedziała Lissa uśmiechając się pokrzepiająco. Pogłaskałam Dymitra po głowie.
-Możecie nas na chwilę zostawić samych?-spytałam spoglądając na wszystkich.
-Macie dziesięć minut.-powiedziała Sonia wstając. Lissa ruszyła zaraz za nią. Poczekałam aż wszyscy strażnicy wyjdą. Dotknęłam jego policzka.
-Nie strasz mnie tak.-poprosiłam.
-Przepraszam. To było takie dziwne. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, a w następnej chwili pojawił się Wiktor wraz z Taszą. Śmiali się, a ich śmiech z każdą chwilą stawał się głośniejszy aż w końcu nie szło wytrzymać. Zakrywałem uszy, ale nic nie pomagało. To było przerażające.-Dymitr wyglądał w tej chwili ja wystraszony chłopiec. Był taki zagubiony od czasu wypadku. Bardzo się o niego martwiłam.
-Dymitr spokojnie. Lissa, Sonia i Adrian ci pomogą. Jestem tego pewno.-zapewniłam całując jego czoło.
-Postaram się myśleć tak pozytywnie jak ty.-powiedział całując mnie w usta. Chętnie oddałam pocałunek rozkoszując się słodkim smakiem jego ust zmieszanym ze smakiem leków. Po chwili oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Miło się tak całować i wiedzieć, że nikt ci nie przeszkodzi.-powiedziałam z uśmiechem.
-Racja.-przyznał Dymitr z szerokim uśmiechem.
Matko, co tutaj się dzieje. Zatłukę tego Wiktora. Mam nadzieję, że jakość sobie poradzą i tym razem również wszystko dobrze się skończy. Czekam na nn i życzę weny.
OdpowiedzUsuńAle się wystraszyłam. Spokojnie Dimka, Rose nie pozwoli cię skrzywdzić. Zabić Wiktora i Taszę! Tak trudno? Oni ciągle komplikują nasze Ronitri+Boro.😖😖😖😭😭😭
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej. 💖💖💖💖