Obudziłam się czując przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Wstałam leniwie i skierowałam się na dół. Stanęłam w progu z zdębiałam. Adrian gotował. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o tym, że został u nas na noc.
-Hej, co gotujesz?-spytałam wchodząc do kuchni.
-Mam nadzieję, że lubisz zupę mleczną?-spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Nigdy nie jadałam, ale chętnie spróbuję. Z tego co wiem ja miałam gotować.-powiedziałam z uśmiechem.
-Miałaś jeśli wstałbym do Borysa, ale mały spał całą noc.-powiedział Adrian nalewając do misek zupy mlecznej.
-Spał całą noc? Mój syn?-spytałam zdziwiona.
-Tak.-powiedział Adrian z uśmiechem.
-Zaraz wrócę.-powiedziałam idąc na górę. Weszłam do pokoju syna i podeszłam do łóżeczka. Spał spokojnie z szerokim uśmiechem na ustkach. Pogłaskałam go po główce i zeszłam na dół.
-Śpi?-spytał Adrian patrząc na mnie.
-Śpi.-powiedziałam zabierając się za śniadanie.-Dobre to.-powiedziałam patrząc na miskę.
-Mówiłem.-Adrian spojrzał na mnie dumny.
-No mówiłeś. Szczęśliwy?-spytałam.
-Bardzo.-powiedział rozsiadając się wygodnie na krześle. Nagle usłyszeliśmy płacz. Adrian jak na zawołanie wstał i ruszył do góry. Dokończyłam jeść i wzięłam naczynia. Gdy byłam w kuchni Adrian wszedł z płaczącym Declanem na rękach.
-Rose macie blender?-spytał Adrian patrząc na mnie.
-Mamy w trzeciej szufladzie.-powiedziałam wkładając naczynia do zmywarki.
-A jakieś owocki i warzywa macie?-spytał.
-Mamy.-powiedziałam wyciągając z lodówki owoce i warzywa, które były w lodówce.
-Super, jeśli mogę to zrobię śniadanie Declanowi.-powiedział patrząc na mnie.
-Śmiało, mały nie może głodować.-powiedziałam głaszcząc Declana po policzku. Mały zawstydzony spuścił główkę.
-Dzięki.-Adrian uśmiechnął się do mnie i zabrał się za robienie śniadanka Declanowi.
-Wziąć małego?-spytałam.
-Jak chcesz to możesz z nim poćwiczyć chodzenie.-powiedział podając mi Declana.
-Co Declan pochodzimy?-spytałam wchodząc z małym do salonu. Posadziłam go na podłodze i chwyciłam za rączki lekko podciągając do pozycji stojącej. Mały na początku niepewnie zachwiał się na nóżkach, ale zaraz potem stanął i od razu chciał iść. Szliśmy powolutku. Declan szczęśliwy szedł do drzwi tarasowych.-Ale ślicznie chodzisz.-powiedziałam patrząc na skupiony dzióbek Declana. Mały obdarzył mnie półuśmiechem i skupił się na chodzeniu. Po chwili do salonu wszedł Adrian z szerokim uśmiechem.
-Muszę mu popsuć frajdę.-powiedział podchodząc do nas.-Hej synku. Zjesz może troszkę papki?-spytał pokazując miseczkę pełną zielonej papki. Declan popatrzył na miseczkę, a następnie otworzył ustka.-Na stojąco będziesz jadł?-spytał zdziwiony.
-Ojciec karm dziecko, a nie że każesz mu czekać.-powiedziałam uśmiechając się do Adriana. Adrian zaczął karmić Declana, który chętnie jadł. Po skończeniu papki Declan tak szybko ruszył, że oboje z Adrianem patrzyliśmy na niego zdziwieni.
-Bardzo chce chodzić.-zauważył Adrian. Podszedł do mnie i odebrał Declana. Wyprostowałam się i uśmiechnęłam do małego.
-Idę do Borysa. Zaraz zapewne obudzi się głody więc uprzedzę go.-powiedziałam wchodząc po schodach na górę. Weszłam do pokoju gdy Borys zaczął płakać. Podwinęłam bluzkę i od razu przystawiłam synka do piersi. Zaczął łapczywie pić i po chwili leżał na moich kolanach najedzony. Pocałowałam pulchne policzki i wstałam z synkiem na rękach. Po ubraniu go zeszłam na dół. Adrian rozmawiał z kimś przez telefon, a Declan siedział A podłodze smutny. Ukucnęłam przy nim. Borys popatrzył ciekaw na kolegę, a następnie dotknął jego czoła. Declan spojrzał na Borysa i oboje zamarli wpatrując się w siebie. Nie wiedziałam co zrobić i bałam się ruszyć. Rączka Borysa zawisła w powietrzu i zmarszczył brewki, Declan zrobił to samo. Po chwili oboje zaśmiali się głośno. Śmiali się tak mocno, że Declan się przewrócił. Adrian spojrzał zdziwiony na syna i szybko się rozłączył.
-Co im?-spytał kucając obok mnie.
-Szczerze to nie wiem. Ukucnęłam, żeby zobaczyć co u twojego syna, a on i Borys spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-I wszystko jasne.-powiedział Adrian z uśmiechem.
-Co jasne?-spytałam.
-Pa prostu wydali się sobie śmieszni.-powiedział z uśmiechem.-A teraz wybacz, ale muszę się zbierać jeśli chcę żeby żona mnie nie zabiła.-powiedział z uśmiechem.
-Powodzenia.-powiedziałam śmiejąc się z jego miny.
-Dzięki.-powiedział idąc na górę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 komentarze = rozdział
Świetny. Dzieci są słodkie. Ja u cb komętuje to ty u mnie!!! XD, bo nie wiem czy są dobre czy nie.
OdpowiedzUsuńRose naprawdę ma rękę do dzieci. Adrian gotuje? A to niespodzianka. Weny i czekam na nn.
OdpowiedzUsuńRose do Dymitra! Już! Daclan jest uroczy ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Boro przespał całą noc?! Nie wierzę. Ale Rose ma rękę do dzieci, a maluchy słodkie. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń