Tak bardzo cię kocham, Roza

Tak bardzo cię kocham, Roza

piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 394

Siedziałam przy Dymitrze i patrzyłam jak wspaniale zajmuje się Borysem. Po mimo tego, że jedną rękę miał w gipsie to nie miał problemów z tym by się nim zajmować. Pokazywał synkowi różne zabawki i tłumaczył jak się z nich korzysta. Borys słuchał jak zaczarowany. Koło dziewiątej przyszedł Abe.
-Witajcie.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Hej.-powiedzieliśmy równocześnie.
-Co ciekawego porabiacie?-spytał siadając obok mnie.
-Dymitr opowiada twojemu wnukowi o zabawce, a ja słucham.-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-A gdzie mój wnuk?-spytał Abe marszcząc brwi.
-Spójrz na ręce Dymitra.-podsunęłam. Abe spojrzał w skazanym kierunku i uśmiechnął się szeroko.
-Hej wnuczku, co się chowasz?-spytał Abe całując słodkie rączki Borysa. Borys uśmiechnął się słodko do Abe'a na co mój ojciec wyprostował się dumny.
-Jesteś dumny z tego, że jesteś dziadkiem?-spytałam z dumnym uśmieszkiem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Rose, Dymitr muszę wam powiedzieć, że postaraliście się co do potomstwa.-powiedział z złośliwym uśmiechem.
-Spokojnie to nasze ostatnie dziecko.-powiedziałam patrząc na Borysa.
-A szkoda. Chętnie zostałbym dziadkiem po raz drugi.-powiedział spoglądając na mnie błagalnie.
-Spokojnie jeszcze Adam i Mia.-powiedziałam spoglądając na ojca.
-Obawiam się, że nie doczekam ich potomstwa.-powiedział Abe z zbolałą miną.
-Błagam cię nawet nie snuj takich ponurych prognoz. Dożyjesz jeszcze prawnuków.-powiedziałam przytulając ojca. Zaskoczony po chwili oddał uścisk.
-Miło słyszeć, że chcesz żebym żył.-powiedział gładząc moje włosy.
-Różnie między nami bywa, ale kocham cię.-powiedziałam z uśmiechem.
-Też cię kocham.-powiedział całując moje włosy.
-Ojejku jaka słodka scena oboje z Borysem płaczemy.-Dymitr uśmiechnął się do nas kpiarsko, a Borys się rozpłakał.
-Musiałeś wykrakać?-spytałam biorąc synka na ręce. Włożyłam go do wózka i zaczęłam przebierać pieluchę.
-Musisz to robić przy nas?-spytał Abe patrząc na brudną pieluszkę, którą położyłam zwiniętą na zlewie.
-Jak ci się tu nie podoba to wynieś pieluchę, a ja skończę czyścić pupkę Boryska.-powiedziałam patrząc na synka z uśmiechem. Mały odwzajemnił mój uśmiech swoim lekko smutnym uśmiechem.-A co się jeszcze panu nie podoba?-spytałam biorąc synka na ręce. Borys popatrzył na mnie, a następnie na okno.-Chcesz się przejść?-spytałam patrząc w śliczne oczy tak bardzo podobne do oczu mojego męża.-W takim razie idziemy wynieść twoją śmierdzącą pieluszkę.-powiedziałam chwytając wcześniej wspomnianą pieluchę. Wyszłam z Borysem na korytarz i skierowałam się do śmietnika. Po wyrzuceniu pieluszki podeszłam do okna i zaczęłam pokazywać Borysowi drzewa.
-Patrz, a tam jest dąb.-powiedziałam pokazując drzewo najbliżej okna. Nagle ktoś uderzył mnie z dość dużą siłą w plecy. Gdyby nie refleks strażniczki wpuściłabym Borysa z rąk. Spojrzałam na przechodniów i odkryłam, że jestem sama na korytarzu, a na końcu korytarza ktoś idzie.
-Powinna pani uważać jak pani chodzi i nie wpadać na ludzi.-powiedziałam wściekła. Kobieta się zatrzymała nie odwracając się.
-A ty Rose powinnaś uważać na tych, których kochasz. Dimka miał szczęście i tyle.-powiedziała zajadle. Gdy  zrozumiałam z kim rozmawiał ruszyłam w jej kierunku, ale rozpłynęła się w powietrzu. Rozejrzałam się wściekła. Tasza. Zawsze ona ponieważ Wiktor za bardzo się boi. Borys wiercił się niespokojnie na moich rękach. Przytuliłam synka.
-Spokojnie skarbie, będzie dobrze. Mamusia nie pozwoli cię skrzywdzić.-powiedziałam całując czółko małego. Po mimo tego, że w środku krew się we mnie gotowała na zewnątrz musiałam być spokojna ze względu na Borysa. Mały wtulił się w moją pierś, a ja skierowałam się do sali męża. Wchodząc do środka nie spojrzałam na nikogo bo wiedziałam, że oczy mnie zdradzą. Usiadłam na krześle patrząc na Borysa, który bawił się moimi włosami.
-Coś się stało?-spytał Dymitr.
-Nie.-odpowiedziałam szybko.
-A mi się wydaje, że coś się stało.-powiedział Abe.
-Trzymaj Borysa.-powiedziałam podając małego Abe'owi. Ojciec zdziwiony chwycił wnuka i popatrzył na niego z uśmiechem. Wstałam z krzesła bo nie mogłam wytrzymać w jednym miejscu. Zaczęłam chodzić.
-Powiesz co się stało?-spytał Dymitr zdenerwowany.
-Nawet na Dworze nie jesteś bezpieczny.-powiedziałam spoglądając na niego.
-O czym ty mówisz?-spytał prostując się na łóżku.
-Przed chwilą rozmawiałam z Taszą.-powiedziałam spoglądając na niego. Patrzył na mnie zszokowany.
-Jak?-spytał.
-Pojawiła się nie wiadomo skąd popychając mnie na tyle mocno, że prawie Borys wypadł mi z rąk.-powiedziałam spoglądając na ojca. Słuchał, jednocześnie rozśmieszając Borysa za co byłam mu bardzo wdzięczna.
-Ale...mówiła coś?-spytał Dymitr wychodząc ze stanu otępienia.
-Powiedziała, że miałeś szczęście i że powinnam uważać na tych, których kocham. Jej to znaczy im chodzi tylko i wyłącznie o mnie, a wam się przez to dostaje.-powiedziałam opadając na krzesło.-Powinieneś wyjechać z Borysem gdzieś gdzie będziecie bezpieczni.-powiedziałam spokojnie.
-A ty?-spytał Dymitr chwytając moją dłoń.
-A ja powinnam oddać się w ich ręce by dali wam spokój.-powiedziałam patrząc na dłoń na której po mimo gipsu widniała obrączka. Dotknęłam jej delikatnie była tak samo delikatna jak w dniu ślubu, gdy wkładałam ją na palec Dymitra.
-Nie, powinnaś wyjechać razem z nami jeśli my mielibyśmy gdzieś jechać. Roza obiecałem, przyrzekałem ci na ślubie, że będę przy tobie aż po grób i obietnicy chcę dotrzymać.-Dymitr chwycił mocniej moją dłoń i podniósł głowę za podbródek bym na niego spojrzała.-I ty też masz zostać przy mnie. Bez ciebie mój świat nie ma sensu. Dla Borysa z resztą też, tylko na niego spójrz i powiedz czy dałabyś radę go zostawić.-według polecenia spojrzałam na małego, który patrzył na mnie z słodkim uśmiechem.
-Jeśli to miałoby go ochronić to dałabym radę.-powiedziałam czując gulę w gardle. Nie mogę się tak po prostu rozpłakać. Spojrzałam na męża.
-Roza, ale ja i Borys zawsze będziemy przy tobie nie pozbędziesz się nas.-powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobrze wiedzieć, że się przyczepiliście na dobre.-powiedziałam z uśmiechem choć w środku chciało mi się płakać.

3 komentarze:

  1. :) ,czekam i weny której ci ne brak

    OdpowiedzUsuń
  2. Yyghkshdhueks.... Nienawidzę Taszy. Zabić ją! Rose, nie możesz ich zostawić, zobacz jaką słodką rodzinę tworzycie. Wszyscy. Bez ciebie jej nie ma. Dimka kochany, zawsze wie, co powiedzieć. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Na stos z Taszą! Dlaczego ona i Wiktor nie mogą raz na zawsze zniknąć. Rozdział cudny i bardzo emocjonalny. Czekam na nn. Mam nadzieję, że nikomu nic się nie stanie. Mnóstwa weny :)

    OdpowiedzUsuń