Gdy się wyspaliśmy stwierdziliśmy, że pojedziemy do mojego ojca. Ubraliśmy się i zjedliśmy śniadanie, a następnie wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy z Dworu. Przyjemnie było prowadzić i wiedzieć, że tylko ja mogę to robić. Spojrzałam na Dymitra i zauważyłam, że się skrzywił.
-Co się dzieje?-spytałam patrząc na niego czujnie.
-Noga mnie trochę boli.-powiedział patrząc na gips.
-Lekarz mówił, że jak boli to masz brać leki przeciwbólowe, chcesz?-spytałam spoglądając na niego.
-Możesz dać.-powiedział od niechcenia.
-Wyciągnij sobie z mojej torebki.-poprosiłam skręcając w leśną drogę. Dymitr sięgnął moją torebkę.
-Roza po co ci termometr?-spytał po chwili.
-Jeśli ty lub Borys dostaniecie gorączki wolę wiedzieć o tym pierwsza.-powiedziałam spoglądając na męża. Czy to nie oczywiste?
-A po co ci to?-spytał wyciągając małą saszetkę w której były nożyczki, pilniczek, ale również igła i nić.
-Kilkakrotnie to uratowało ci życie.-powiedziałam.
-A kiedy dokładnie?-spytał z uniesionymi brwiami.
-Wtedy gdy na ślubie Mii i Masona poszła ci nitka w spodniach.-przypomniałam.
-Dobra, nie było pytania.-powiedział wkładając wszystko do torebki.-Mam!-krzyknął szczęśliwy, a Borys pisnął z swojego nosidełka.
-Super.-powiedziałam śmiejąc się z reakcji synka.-Borys też się cieszysz, że tatuś znalazł tabletki?-spytałam patrząc na synka w lusterku. Mały uśmiechał się do mnie.
-Dziwne te tabletki.-stwierdził Dymitr. Spojrzałam na opakowanie.
-To nie tabletki dla ciebie.-powiedziałam spoglądając na niego.
-Twoje?-spytał.
-Tak moje.
-Na co?
-Kojarzysz takie tabletki jak tabletki antykoncepcyjne?-spytałam spoglądając na męża.
-Roza czyżbyś próbowała mi powiedzieć, że już niedługo?-spytał Dymitr.
-Nic ci nie próbuje powiedzieć. Lekarz kazał mi je zacząć znów brać, więc biorę.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Od kiedy?-spytał Dymitr ciekaw.
-Od dwóch tygodni.-powiedziałam spokojnie.
-Czyli nie będzie drugiej dzidzi?-spytał zaskoczony.
-Nie masz jedną dzidzie z tyłu i ona musi ci wystarczy.-powiedziałam pokazując ręką Borysa.
-Ale myślałem...-Dymitr spojrzał na mnie zaskoczony.
-Dymitr wydawało mi się, że już wszyscy wiedzą o tym, że nie będziemy mieć dzieci, a ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej. Sam mówiłeś, że nie ma co ryzykować.-powiedziałam patrząc na męża.
-Dobra zapomnij o temacie.-powiedział łykając tabletki przeciwbólowe i spoglądając przez szybę.
-Kocie.-szturchnęłam go w bok, ale na mnie nie spojrzał.-Oj daj spokój, to ja zaczęłam brać te tabletki i to ja powinnam mieć humorki nie ty.-spojrzałam na niego, ale dalej mnie ignorował.-Ej jeśli będziesz milczeć tak długo, aż nie zgodzę się na drugie dziecko to umrzesz milcząc.-powiedziałam, a on wybuchnął śmiechem.
-Dobry pomysł.-podsumował.
-Dzięki, a teraz wyskakuj bo jesteśmy.-powiedziałam wychodząc z samochodu. Pomogłam mu wysiąść i wyciągnęłam śpiącego Borysa, wkładając go do wózka. Dymitr szedł obok mnie, ale widziałam, że dziś chodzenie sprawia mu ból.-Jak wrócimy do domu to podjedziemy do szpitala.-powiedziałam patrząc na niego.
-Nic mi nie jest.-powiedział odwracając głowę.
-Widzę, że boli. Nawet jak odwracasz twarz.-powiedziałam patrząc na taras. Bliźniaki siedziały na kocyku i bawiły się klockami.
-Witajcie.-ojciec zbiegł szczęśliwy z tarasu w naszym kierunku.
-Hej tato.-powiedziałam z uśmiechem.
-Witaj Abe.-Dymitr podał rękę ojcu.
-Co u was?-spytał z szerokim uśmiechem.
-Wszystko gra. Dymitr uczy się chodzić o kulach.-powiedziałam spoglądając do wózka, ale Borys spał.-Chłopaki pogadajcie sobie. Zostawiam wam dziecko, a sama idę do rodzeństwa.-powiedziałam idąc w stronę koca na którym siedziały bliźniaki.-Hej słoneczka. Co słychać u mojego ulubionego rodzeństwa?-spytałam siadając obok dzieciaków. Oboje spojrzeli na mnie i się uśmiechnęli.-No cześć, ale wy słodcy.-powiedziałam biorąc braciszka na ręce i całując jego słodkie policzki. Mały zaczął się śmiać, a Mia patrzyła na to co robię.-No chodź do mnie.-powiedziałam odkładając Adama, a biorąc na ręce małą. Również ją wycałowałam i potem znów posadziłam na kocyku.-W co się bawicie?-spytałam patrząc na rodzeństwo. Mia podała mi czerwony klocek, a Adam niebieski.-Budujemy domek?-spytałam z uśmiechem. Oboje również się uśmiechnęli i zaczęli bić brawo.-Wiem, że jestem genialna.-powiedziałam puszczając im oczko. Dzieciaki zaskoczone próbowały powtórzyć sztuczkę, ale im nie wychodziło.-Spokojnie z czasem się tego nauczycie.-powiedziałam przytulając je do siebie.
-Rose chodź!-usłyszałam głos ojca.
-Idziemy do taty?-spytałam wstając. Okazało się, że niesienie dwójki naraz to nie lada wyczyn, ale udało mi się wejść do środka.
-Co się dzieje?-spytałam wchodząc.
-Twoje dziecko jest głodne.-powiedział zabierając mi bliźniaki.
-Dobra. A gdzie jest mama?-spytałam spoglądając na ojca.
-Musiała wyjechać dziś na Dwór.-powiedział z uśmiechem, który po chwili zniknął.-Zamierzasz nakarmić Borysa przy nas?-spytał zaskoczony.
-Tak, nie będę wychodzić tylko dlatego, że boisz się moich piersi.-powiedziałam z uśmiechem. Ściągnęłam bluzkę, a Borys prawie sam ściągnął mi stanik.-Uspokój się już dostaniesz am, a stanik to tylko tatuś może z mamusi zrzucać.-powiedziałam z uśmiechem, a Dymitr zaczął się śmiać.-Ty tatusiek spokojnie bo syna nie nakarmię.-powiedziałam grożąc palcem Dymitrowi.
-Dobra sorry.-powiedział patrząc na Abe'a. Borys przyssał się do piersi i teraz spojrzałam na ojca.
-Co tam staruszku?-spytałam z uśmiechem.
-Nic. Dymitr poskarżył mi się, że nie chcesz uzupełnić braków kadrowych.-powiedział patrząc na mnie wyzywająco.
-Po prostu chcę dać tobie i mamie pole do popisu.-powiedziałam patrząc na niego z uśmiechem.
-U nas fabryka już zamknięta.-powiedział dumnie ojciec.
-A no bo trójka dzieci to faktycznie mało.-powiedziałam wzruszając ramionami.
-Nie cieszysz się, że masz rodzeństwo?-spytał ciekaw.
-Bardzo się cieszę, ale pamiętaj, że są ode mnie młodsi o dwadzieścia lat.-przypomniałam.
-Oczywiście, że będę o tym pamiętał.-zapewnił mnie z uśmiechem.
-------------------------------------------------------------
Hej wczoraj nie było rozdziału więc jak dziś pojawią się dwa komentarze to wstawię kolejny
Świetny rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńCiekawe czy dimitr wytszymał by do końca życia się nie odziwać przy Rose
OdpowiedzUsuńWięcej takich rozdziałów!
OdpowiedzUsuńTo urocze że tylko Dymitr ma przywilej zdejmowania jej stanika ^^
Czekam na kolejny!
Borys, ty głodomorze. Widzisz? Nawet Dimka chce dziecko. Niech Rose się zgodzi. Słodko zajmuje się rodzeństwem. Tak to jest, gdy facet grzebie w męskiej torebce. 😂😂😂 Lecę czytać dalej. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuń