Dymitr od tygodnia jeździ na rehabilitację i ciężko pracuje nad tym by pozbyć się już kuli i chodzić bez żadnych przeszkód. Borys i ja codziennie go wspieramy i widzimy postępy. Gdy Dymitr ma rehabilitację ja z Borysem bawimy się na specjalnych poduszkach do rehabilitacji.
-Boro patrz.-powiedziałam sadzając synka na swoich kolanach i pokazując mu Dymitra, który próbował chodzić.-Jeszcze troszkę i tatuś znów będzie normalnie chodzić. Cieszysz się?-spytałam całując słodkie policzki. Mały zaśmiał się i popatrzył na tatę wyciągając do niego rączki.-Rozumiem, że koniec zabawy i idziemy do taty?-spytałam, ale Boro zaczął piszczeć, więc uznałam to za tak. Podniosłam się z Borysem na rękach i ruszyłam w stronę Dymitra. Widząc nas Dymitr uśmiechnął się i zrobił niepewny krok.
-Coś się stało rodzinko?-spytał patrząc na nas z uśmiechem.
-Nic, Borys chciał podejść, ale nie wiem co dalej.-powiedziałam uśmiechając się do męża.
-Co chciałeś syneczku?-spytał Dymitr nachylając się do małego. Borys wyciągnął rączkę i chwycił Dymitra za nos.-Fajnie się bawisz? Bo tata nie może oddychać.-Dymitr patrzył na Borys z szerokim uśmiechem.
-Daj spokój masz jeszcze usta.-powiedziałam z uśmiechem. Boro dokładnie badał nos Dymitra co wyglądał uroczo.
-Ej nie wkładaj tacie palców do nosa.-zawołał Dymitr biorąc rączkę Borysa.-Tata będzie miał gile w nosie i co zrobisz?-spytał całując małą rączkę Borys zaśmiał się i wtulił we mnie patrząc na Dymitra.
-To chyba znaczy, że masz ćwiczyć dalej, a my pójdziemy się pobawić.-powiedziałam patrząc na synka.
-Jeszcze pół godzinki i kończę.-powiedział Dymitr.
-Nie śpiesz się.-poprosiłam odchodząc. Wróciłam na miejsce na, którym chwilę temu siedziałam z Borysem i zaczęłam mu podawać miękkie przedmioty. Ciekawy ściskał je i patrzył na nie, ale nie próbował ich wkładać do buzi co mnie cieszyło. Już chciałam podać Borysowi żabkę kiedy zadzwonił telefon. Zdziwiona wyciągnęłam go z torebki i odebrałam.
-Tak słucham.
-Witaj Rose z tej strony Iwan, chłopak Karoliny możemy chwilę porozmawiać?-usłyszałam w słuchawce niski, męski głos.
-Jasne, coś się stało?-spytałam patrząc na Borysa, który próbował podnieść żabę.
-Słyszałem o wypadku Dymitra i chciałem dowiedzieć się jak się czuje.
-Ojejku to miłe z twojej strony. Dymitr czuje się dobrze jest teraz na rehabilitacji.-powiedziałam z uśmiechem. To naprawdę było miłe, że się martwił.
-Czyli przyjedziecie za miesiąc na nasze zaręczyny?-spytał.
-Tak ze spokojem przyjedziemy. Nie możemy odpuścić takiego wydarzenia.-powiedziałam z uśmiechem.
-To bardzo się cieszę. Bałem się, że w tak ważnym dniu zabraknie tak ważnej osoby jaką jest Dymitr dla Karoliny.-powiedział szczęśliwy.
-Iwan wybacz, ale muszę kończyć.-powiedziałam widząc, że Borys odkrył sposób na zwiedzanie świata, przekręcając się z boku na bok.
-Jasne rozumiem. Do zobaczenia za miesiąc.-powiedział.
- Do zobaczenia.-powiedziałam rozłączając się. Podeszłam do Borysa i na niego popatrzyłam.-Bawisz się w uciekiniera?-spytałam podnosząc synka. Borys uśmiechnął się do mnie i niezdarnie zaklaskał.-Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, ale czas coś zjeść.-powiedziałam idąc w stronę wózka. Wyciągnęłam butelkę i zaczęłam karmić Borysa sadzając go jednocześnie na moich kolanach. Mały siedział niepewnie, ale zawzięcie pił mleczko.
-Skończyłem.-powiedział Dymitr podchodząc do nas.
-Już idziemy tylko skończę karmić małego.-powiedziałam z uśmiechem.-Przed chwilą dzwonił do mnie Iwan.-powiedziałam patrząc na reakcje Dymitra. Wydawał się zaskoczony.
-Tak? I czego chciał?-spytał ciekaw.
-Spytał jak się czujesz i czy przyjedziemy za miesiąc.-powiedziałam odkładając pustą butelkę i klepiąc Borysa po pleckach.
-To miłe. Rozumiem, że jedziemy do Rosji?-spytał.
-Przecież już ostatnio ci mówiłam, że tak. Nie możemy nie być na zaręczynach twojej siostry to jest zbyt ważne.-powiedziałam wkładając Borysa do wózka. Mały popatrzył na mnie z politowaniem.
-Oj no nie patrz tak na mamę. Masz iść spać, a nie szaleć.-powiedziałam sięgając po płaszcz Dymitra.
-Dzięki. Cieszę się, że lecimy do Rosji, jestem ciekaw jak Borys zniesie podróż.-powiedział chwytając wózek. Ubrałam ramoneskę i zabrałam się za ubieranie Borysa w kombinezon. Mały jęknął niezadowolony z tego, że go ubieram.
-Nie jęcz, wiem że ci się to nie podoba mi też to wielkiej frajdy nie sprawia, a nie jęczę.-powiedziałam spoglądając na Borysa z uśmiechem, ale on jedynie westchnął.-Tata cię tego nauczył?-spytałam z uśmiechem.
-Ja go niczego nie uczyłem.-powiedział Dymitr.
-Jasne, że nie sama go nauczyłam tak wzdychać.-powiedziałam patrząc na męża z politowaniem.
-On się sam nauczył.-zaczął się bronić Dymitr.
-Idziemy do auta. Głodna jestem.-powiedziałam patrząc na niego z uśmiechem na co się zaśmiał.
-------------------------------------------------------------
3 komentarze = rozdział
Opowiadanie
OdpowiedzUsuńSłodko wszyscy razem wyglądają. Boro taki słodki, tak bardzo kocha rodziców. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńNo sam.Extra. Czekam
OdpowiedzUsuń