Opowiadanie nie jest związane z akcją toczącą się na blogu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spałam spokojnie, gdy nagle poczułam ciężar na brzuchu. Zaskoczona otwarłam oczy i zobaczyłam mój największy skarb.
-Hej mamusiu.-Will uśmiechnął się słodko.
-Co się stało synku?-spytałam siadając przez co spadł na moje kolana.
-Obudziłem się i nie wiedziałem co lobić więc pzysedłem do ciebie.-powiedział przytulając się do mnie.
-A wiesz co dziś za dzień?-spytałam.
-Jaki dzis dzień?-spytał marszcząc brewki.
-Dziś są twoje urodziny.-powiedziałam z uśmiechem.
-Tak szybko?-spytał zaskoczony.
-No, tak szybko.-zaśmiałam się.
-Co będziemy dziś lobić?-spytał z błyskiem w oku.
-Dziadek ma dla ciebie jakąś niespodziankę.
-Jaką?-spytał.
-Nie wiem, ale o dziesiątej ma po ciebie przyjechać.-powiedziałam gładząc synka po głowie.
-O to niedługo będzie.-powiedział patrząc na zegarek. Również spojrzałam w tym kierunku. 9:40.
-Will wstajemy.-nakazałam.-Wczoraj przygotowałam ci ciuszki, idź je ubrać, a ja zrobię śniadanie.
Weszłam do kuchni i zabrałam się za szykowanie śniadania. Zapewne zastanawiacie się czyim synem jest Will? Jest synem Dymitra. Nie wiem jak to możliwe, ale jestem pewna, że to jest jego syn. Są do siebie zbyt podobni. Zastanawiacie się gdzie Dymitr? Wyjechał. Zostawił kartkę na której było tylko:"Tak musi być". Trzy tygodnie później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byłam zdruzgotana, chciałam usunąć ciążę. Na szczęście Lissa, Abe i Janin byli przy mnie w tych trudnych chwilach. Jestem im bardzo wdzięczna za to, że odciągnęli mnie od głupich myśli. Dziś Will kończy cztery lata.. Chodzi do szkoły na Dworze i świetnie sobie radzi. Ja jestem strażniczką Lissy. Życie świetnie się toczy i nie potrzebuję nic więcej do pełni szczęścia. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek. Postawiłam miskę z płatkami i mlekiem na stole i zawołałam Willa, a sama ruszyłam do drzwi.
-Hej tato.-przywitałam się z Abe'm wielkim przytulasem.
-Jak się ma nasz solenizant?-spytał wchodząc do mieszkania.
-Zaraz zje śniadanie i może jechać.-powiedziałam z uśmiechem.
-Zaspałaś?-spytał patrząc na moje leginsy i na bluzkę, która była na tyle prześwitująca, że było widać mój biust.
-Prawie zdążyłam.-zauważyłam.
-Ubierz jakąś bluzę.-poprosił patrząc wymownie na moje piersi.
-Nie czepiaj się.-powiedziałam zakładając pierwszą lepszą bluzę.
-Dziadek!-Will wybiegł ze swojego pokoju i ruszył w kierunku Abe'a.
-Cześć jubilacie.-mocno przytulił małego.
-Dziadek jaką niespodziankę pzygotowałeś?-spytał Will.
-Zobaczysz.
-Will śniadanie.-musiałam ostudzić ich zachwyt.
-Mamo.-Will spojrzał na mnie błagalnie.
-Jak znikną płatki możesz jechać z dziadkiem.-powiedziałam.
-No dobla.-mały usiadł na swoim krześle i zaczął jeść.
-Kawy?-spojrzałam na ojca.
-Nie dzięki.-Abe uśmiechnął się siadając. Nalałam sobie kawy i wzięłam miskę z płatkami i również zaczęłam jeść. Will skończył jeść w ekspresowym tempie.
-Mamo możemy już jechać?-spytał wiercąc się na krześle.
-Dobrze, ale uważajcie tam gdzie jedziecie.-powiedziałam przytulając syna.
-Dobze mamo.-Will westchnął gwałtownie, gdy Abe otworzył drzwi.-Pa.
-Pa. Kocham cię.-wyszli, a ja zostałam sama. Dziś miałam wolne, więc stwierdziłam, że się ubiorę i pójdę się przejść. Ubrałam się i ruszyłam na dwór. Było ciepło i przyjemnie. Ruszyłam do mojej ulubionej kafejki. Gdy podeszłam do kasy przywitał mnie przyjazny uśmiech Mii.
-Cześć Rose gdzie masz Willa?-spytała patrząc na mnie.
-Dziadek zabrał go na urodzinową niespodziankę.
-To możesz dziś zaszaleć.-zaśmiała się.
-Wiesz jak szaleję, gdy nie ma Willa.
-O tak. Ckliwe filmy o miłości.-Mia zaczęła żartować z szerokim uśmiechem.
-Tak, wszystkie filmy, które oglądam są o miłości. Szczególnie, gdy w zeszłym miesiącu poszliśmy na horror i ja jako jedyna nie piszczałam.-powiedziałam z uśmiechem.
-Daj spokój film był potworny.-powiedziała wzdrygając się. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na menu.-Co dla ciebie?-spytała.
-Cóż.....dwa pączki i herbatę z miodem i goździkami.-powiedziałam marszcząc brwi.
-Coś jeszcze?-spytała podając mi moje zamówienie.
-Na razie to wszystko.-położyłam odliczone pieniądze na blat i ruszyłam do stolika pod oknem. Usiadłam i zabrałam się za pączki. Lubiłam patrzeć na to jak moroje i dampiry prowadzą swoje życie.Uwielbiam snuć przypuszczenia co się stało, dlaczego są szczęśliwi i tak dalej. Patrzyłam z niedowierzaniem na osobę, która zmierzała w kierunku kafejki. Dymitr szedł w moją stronę. Odwróciłam się tak by nie było widać mojej twarzy i w ekspresowym tempie wypiłam herbatę. Usłyszałam, że wszedł do środka. Spojrzałam w stronę kasy. Stał tam i coś wybierał. Wstałam z krzesła i wybiegłam z kafejki. Biegłam szybko, nie patrząc na to gdzie biegnę. Zanim się zorientowałam byłam w środku lasy. Oparłam się o pień drzewa i przymknęłam oczy. Po co przyjechał. Może jest tu ze swoim podopiecznym. Mam nadzieję, że nie przyjechał na długo i nie natknę się na niego. Usiadłam na ziemi i podziwiałam piękno lasu. W końcu, po nie wiem jak długiej chwili, zaczęłam wracać. Stwierdziłam, że pójdę do Lissy i wszystkiego się dowiem. Weszłam do pałacu i od razu skierowałam się do jednej z komnat. Zapukałam do drzwi i weszłam. Lissa siedziała przy biurku pełnym papierów. Strażnicy Lissy popatrzyli na mnie uważnie, ale widząc kim jestem rozluźnili się.
-Mogę porozmawiać z królową w cztery oczy?-spytałam spoglądając na strażników. Skinęli głowami i wyszli.
-Co się dzieje Rose?-spytała Lissa przytulając mnie.
-Przyjechał.-wydusiłam przytulając się mocniej do Lissy.
-Dymitr?-spytała dziwnym głosem. Spojrzałam na nią.
-Tak, skąd wiesz?-spytałam podejrzliwie. Lissa popatrzyła na mnie i wybuchła.
-Dymitr przez te kilka lat był strażnikiem na zastępstwo. To znaczy, że gdy któryś strażnik brał wolne on opiekował się jego rodziną morojów. Wrócił wczoraj i poprosił Hansa o przeniesienie na Dwór. Od poniedziałku będzie z tobą pracował.-Lissa patrzyła na mnie przepraszająco. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na nią.
-Rozumiem.-wydukałam.
-Rose to nie chodzi o zeswatanie was...-podniosłam rękę by nie kończyła.
-Rozumiem, ale....-chciałam jej wszystko wytłumaczyć, ale ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam Lissa, a ja zamarłam. Do komnaty wszedł Dymitr. Był tak samo przystojny jak go zapamiętałam. Zatrzymał się zaskoczony widząc mnie.
-Może przyjdę później Wasza Wysokość.-ruszył do drzwi, ale mu nie pozwoliłam/
-Nie, ja już wychodzę.-powiedziałam spoglądając na Lissę.
-Rose w razie co dzwoń.-poprosiła Lissa.
-Dam sobie radę.-zapewniłam. Przechodząc obok Dymitra poczułam napięcie między nami. Wyszłam z pałacu i udałam się do domu. Stwierdziłam, że sprzątanie rozjaśni mi myśli. Po godzinnym sprzątaniu wiedziałam, że to mi nie pomaga. Kończyłam układać zdjęcia w albumie, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Myślałam, że to Abe z Willem, ale przed drzwiami stał Dymitr.
-Hej, możemy pogadać?-spytał z nieśmiałym uśmiechem.
-Hej, zapraszam.-zrobiłam mu miejsce, a on wszedł rozglądając się czujnie.-Napijesz się czegoś?-spytałam, gdy cisza stała się nie do zniesienia.
-Jeśli mogę to poproszę kawę.-powiedział spoglądając na mnie.
-Już się robi.-powiedziałam wchodząc do kuchni. Gdy wróciłam do salonu Dymitr stał przy półce ze zdjęciami.
-Twój syn?-spytał.
-Tak.-powiedziałam kładąc kubki na stole. Coraz bardziej nie podobała mi się ta rozmowa.-Co cię do mnie sprowadza?
-Masz kogoś?-zbył moje pytanie.
-Nie.-powiedziałam patrząc na niego.-Co ty robisz na Dworze?-spytałam.
-Wróciłem. Chcę odbudować to co zniszczyłem cztery lata temu.-powiedział klękając przede mną.
-Chcesz odbudować? A wiesz ile wydarzyło się przez te cztery lata?-spytałam wściekła.
-Roza wiem, że wiele, ale daj mi jeszcze jedną szansę.-błagał.
-Ty masz czelność prosić mnie o szansę?! Zostałam sama! W ciąży! A ty pojawiasz się po czterech latach jakby nie było cię tydzień! Jesteś śmieszny.-warknęłam.
-Roza jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Naprawdę, Nie przeszkadza mi to, że masz dziecko.-powiedział błagalnym głosem.
-Dziecko nie może ci przeszkadzać, jest twoje.-wypaliłam bez zastanowienia. Przerażona zakryłam usta ręką.
-Co?-Dymitr spojrzał na mnie wielkimi oczami/
-Mój syn jest naszym synem.-powiedziałam ze spuszczoną głową. Cieszę przerwał dzwonek do drzwi. Gdy tylko je otworzyłam Will mocno przytulił się do mojej nogi. Ojciec podał mi paczkę z prezentem Willa i odszedł.
-Kochanie. a może przytulisz mnie, a nie moją nogę?-spytałam zamykając drzwi. Will zaczął skakać, a ja wzięłam go na ręce, gdy tylko weszliśmy do salonu Will się wyprostował i spojrzał na Dymitra.
-Dzień dobly jestem Will.-Will uśmiechnął się do Dymitra i wyciągną rączkę, którą Dymitr uścisnął przedstawiając się. Spojrzałam na Dymitra. Patrzył na Willa szukając dowodów na to, że mały jest jego synem.
-Synku leć do swojego pokoju. Coś tam na ciebie czeka.-powiedziałam stawiając Willa na ziemi. Gdy zostaliśmy sami Dymitr podszedł do mnie. Nie wiedziałam co robić, więc spojrzałam w górę by patrzeć na jego twarz. Dymitr pogładził mnie po policzku.
-Dymitr przestań.-poprosiłam.
-Jeśli nie chcesz mnie, przynajmniej pozwól mi widywać syna.-poprosił opuszczając rękę.
-Wierzysz mi?-spytałam zaskoczona.
-Oczywiście, Will jest do mnie bardzo podobny.-powiedział z uśmiechem.
-Zgoda, ale na razie nie mówmy mu, że jesteś jego ojcem.-poprosiłam.
-Dlaczego?-spytał marszcząc brwi.
-Will wychowywał się bez ojca i wolę by najpierw cię polubił. Nie chcę mu mówić, że ten obcy pan to tata.
-Zgoda.-Dymitr westchnął ciężko.
*
Minęły cztery miesiące od kiedy Dymitr jest znów na Dworze. Will bardzo szybko go polubił i zaczął mówić ''tato''. Moje życie zbytnio się nie zmieniło. Dymitr i ja jesteśmy przyjaciółmi, co bardzo mnie cieszył.
-Will wstajemy!-krzyknęłam z kuchni. Ktoś zapukał do drzwi, więc ruszyłam w ich stronę. Gdy otworzyłam drzwi Dymitr uśmiechnął się szeroko.
-Hej, gdzie nasz syn?-spytał wchodząc do mieszkania.
-Obudził się dopiero.-powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Czy coś się stanie jeśli odprowadzę go dziś do szkoły?-spytał.
-Nie. Śmiało, tylko wyrzuć go z łóżka.-powiedziałam nalewając kawy do dwóch kubków. Dymitr wzruszył ramionami i wszedł do pokoju Willa. Po chwili usłyszałam śmiech syna, a następnie trzymałam go na rękach.
-Mama latuj tata mnie łaskoce.-powiedział mocno mnie przytulając.
-Jedz śniadanko, a ja wytłumaczę tacie, że tak nie wolno.-powiedziałam sadzając syna na krześle. Will zaczął jeść, a ja podeszłam do szeroko uśmiechniętego Dymitra.
-Coś się stało?-spytał.
-Tak, zaczepiasz naszego syna i to mi się nie podoba.-powiedziałam opierając ręce na biodrach.
-A ci nie ma co się tu podobać.-powiedział biorąc mnie na ręce i kładąc na kanapie, zaczął mnie łaskotać, a ja próbowałam się obronić. Will się zaśmiał i wrócił do śnaidania.
-Zdrajca!-krzyknęłam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Dymitra. Uśmiechnął się uroczo. Niewiele myśląc podniosłam głowę i złączyłam nasze usta w pocałunku. Dymitr na początku zaskoczony po chwili zjechał dłońmi na moje pośladki i przyciągnął mnie blisko siebie. Całował mocno i namiętnie. Musiałam pohamować jęknięcie żeby Will niczego nie usłyszał. Od czterech lat nikt mnie tak nie całował i znów poczułam się kobietą. Dymitr coraz mocniej zaczął ściskać moje pośladki co mnie otrzeźwiło. Odsunęłam się szybko od Dymitra. Patrzył na mnie zaskoczony.
-Nawet nie próbuj posunąć się dalej w kuchni nasze dziecko je śniadanie.-mruknęłam cicho.
-Co to było?-spytał Dymitr pomagając mi się podnieść.
-Chwila nieuwagi, to nie może się powtórzyć.-powiedziałam wstając i idąc do kuchni.
-Jak to nie może się powtórzyć?-spytał chwytając mnie za rękę.
-Wybacz, ale ja nie jestem na to wszystko gotowa.-wyrwałam rękę z jego uścisku i weszłam do kuchni. Will kończył śniadanie.
-Dziękuję.-powiedział odkładając talerz do zlewu.
-Smakowało?-spytałam całując policzki synka.
-Tak, mamo nie lób.-powiedział, gdy zaczęłam go przytulać i całować.-Jestem duży.
-Oczywiście, ale i tak dla mnie będziesz moim małym syneczkiem.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dobla.-powiedział przytulając mnie.-Mamo odplowadzisz mnie z tatą do szkoły?-spytał patrząc na mnie. Spojrzałam na drzwi. Stał w nich Dymitr.
-Jeśli tata nie ma nic przeciwko to....-zaczęłam.
-Jestem za.-przerwał mi Dymitr całując Willa w czoło. Zaczęliśmy szykować się do wyjścia kiedy Will wypalił:
-Mamo, a dlaczego tatuś z nami nie mieszka?-spytał gdy zapinałam mu kurtkę. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Tatuś z nami nie mieszka, ponieważ mama i tata nie są razem.-powiedziała poprawiając mu kaptur.
-Nie kochasz tatusia?-spytał w momencie gdy na korytarz wszedł Dymitr.
-Kocham tatusia, ale nie będziemy razem.-powiedziałam patrząc prosto w oczy Willa.
-Dlaczego?-spytał.
-Po prostu tak wyszło, a teraz czas już iść.-powiedziałam.
-Chciałbym żeby tatuś z nami mieszkał.-szepnął Will tak cicho, że ledwo to usłyszałam. Spojrzałam na niego zaskoczona. Szliśmy przez park świetnie się bawiąc. Will cały czas skakał i kilka razy wpadł na ludzi, śmialiśmy się wtedy z niego. Gdy odprowadziliśmy Willa do szkoły chciałam iść do domu, ale Dymitr złapał mnie za rękę.
-Musimy porozmawiać. Możemy iść do mnie?-spytał z błagalnym spojrzeniem.
-Możemy.-powiedziałam z westchnieniem. Ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania. Gdy weszliśmy do niego zatkało mnie. Nigdy tu jeszcze nie byłam, ale mieszkanie jest dużo większe niż moje i ma co najmniej jedno piętro na co wskazują kręcone schody. Całe mieszkanie jest urządzone w stylu skandynawskim. Jest tu bardzo przyjemnie.
-Napijesz się czegoś?-spytał wchodząc do salonu.
-Nie dzięki.-powiedziałam idąc za nimi.
-Usiądźmy.-polecił. Usiedliśmy na przeciwko siebie. Popatrzyłam na Dymitra, wydawał się zdenerwowany.
-O czym chciałeś porozmawiać?-spytałam.
-O nas. Roza wiem, że już nie chcesz ze mną być, ale pomyśl o Willu, przecież sama słyszałaś jak mówił, że chcę żebyśmy byli rodziną. Ja chcę mu dać tę rodzinę.-patrzył na mnie błagalnie.-Pozwól mi na to i wprowadź się do mnie z Wille. Nie musisz mnie kochać, ale pozwól mi kochać was.-mówił pewnym siebie tonem, a ja siedziałam i patrzyłam na niego nie wiedząc co zrobić.
-Ale po co?-spytałam zagubiona.
-Kocham was i chcę mieć was przy sobie.-klęczał błagając, a ja nie wiedziałam co zrobić.
-Zgoda.-odparłam zdołowana. Nie chcę tego, ale wiem, że to uszczęśliwi Willa.
-Naprawdę?!-Dymitr wydał sie zaskoczony.
-Tak, ale robię to dla Willa.-powiedziałam wstając.
-To i tak coś.-powiedział z uśmiechem. Wyszłam z jego mieszkania śmiejąc się głośno.
*
Od miesiąca mieszkamy u Dymitra. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić, ale teraz mam wrażenie, że mieszkamy tu od zawsze. Will czuje się tu świetnie i to jest dla mnie najważniejsze. Dymitr cały czas próbuje się do mnie zbliżyć, ale dla mnie to jest zbyt trudne. Boję się, że znów go pokocham, a on zniknie.
-Rose, Will w razie co śpi.-Dymitr wszedł do mojego pokoju. Podniosłam głowę z nad papierów.
Nie wiem jak to robisz. Przy mnie nigdy tak szybko nie zasypia.-powiedziałam przeciągając się .
-Daj spokój, wydaje ci się, że długo zasypia.-powiedział podchodząc. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się i stanął za moim krzesłem. Po chwili rozkoszowałam się przyjemnym masażem barków.
-Jesteś strasznie spięta.-stwierdził masując mój kark.
-Od czterech lat nikt mnie nie masował.-mruknęłam.
-A czy przyjemnie będzie jeśli zrobię tak?-spytał całując moją szyję.
-Yhym.-mruknęłam.-Dymitr nie możemy.
-Wiem, że tego chcesz.-szepnął biorąc mnie na ręce.
-Nie.-powiedziałam patrząc na niego.
-Dlaczego?-spytał cały czas trzymając mnie w objęciach.
-Ja nie chcę.-powiedziałam spuszczając głowę.
-Czego się boisz?-spytał całując moje czoło.
-Tego, że znowu mnie zostawisz. Boję się, że Will będzie cierpiał. Nie chcę znów zostać z brzuchem bo tobie znudziło się bycie tatusiem.-powiedziałam patrząc na niego wściekła.
-Nigdy, więcej was nie zostawię. Nie chcę tego.-szepnął patrząc mi prosto w oczy. Wiedziałam, że mówi prawdę. Pocałowałam go. Zanim zorientowałam się co się dzieje, plecami opierałam się o ścianę, a Dymitr ściągał moją bluzkę. Gdy pozbył się mojego stanika ruszył ze mną na rękach na łóżko.
-Zamknij drzwi, a ja się rozbiorę.-podsunęłam patrząc wymownie na otwarte na oścież drzwi.
-Już pędzę.-powiedział zamykając drzwi i ściągając z siebie ciuchy.-Jesteś tak samo piękna jak cię zapamiętałem.-szepnął kładąc się obok mnie.
-Jestem starsza i po porodzie, raczej wątpię.-powiedziałam gładząc jego nagą klatę.
-To mnie w tobie jeszcze bardziej pociąga. Miałaś nasze dziecko w sobie przez dziewięć miesięcy, a mnie przy tobie nie było. Jestem okropny.-powiedział wchodząc we mnie. Jęknęłam zadowolona. Już zapomniałam jakie to cudowne uczucie być tak blisko niego.
-Przestań gadać i do roboty.-mruknęłam przyciągając go do siebie.
-Robi się. Ty tu rządzisz.-powiedziałam poruszając się we mnie coraz szybciej. To było to czego potrzebowałam.
*
Rok później:
-Dymitr! Miałeś przebrać Lou pieluszkę!-krzyknęłam widząc moją małą księżniczkę pełznącą przez salon.
-Roza gdzie ona jest?-spytał wchodząc do salonu z pieluchą w ręce.
-Zgubiłeś dziecko?-spytałam ciekawa.
-Jak ty sobie dawałaś sama radę?-spytał łapiąc Lou kiedy miała wejść do kominka.
-Było ciężko, ale wychowałam nam cudownego synka.-powiedziałam z uśmiechem.
-Masz rację żono. To kiedy następne?-spytał podchodząc do mnie z szalejącą Lou na rękach.
-Ja przebierzesz naszej córce pieluchę.-powiedziałam widząc, że mała zaraz oszaleje na rękach ojca.
-Racje ona teraz jest najważniejsza.-powiedział idąc do sypialni naszej córeczki. Nasza historia dla wielu teraz się kończy, ale mając przy sobie tak wspaniałego męża jak Dymitr i tak wspaniałe dzieci jak Will i Lou wiem, że nasza historia potoczy się jeszcze przez wiele lat....
Koniec?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wiem, że jest już dość późno, ale dopiero teraz znalazłam chwilę żeby napisać. Tak więc jestem z wami rok. Szczerze mówiąc pisząc pierwszy rozdział (który jest po prostu straszny) nie myślałam, że będę dziś do was pisać mając na kącie prawie 400 rozdziałów. Jeśli mam być szczera to przeraża mnie to ile piszę. Chcę podziękować osobą które są ze mną od początku, tym które już mnie nie czytają i tym które od niedawna dołączyły do grona osób czytających te marne wypociny przez niektórych zwane blogiem. Mam nadzieję, że za rok również będę mogła do was pisać ciesząc się z tego, że blog ma dwa lata. Dzięki temu, że zaczęłam pisać czuję, że mogę nareszcie się wyżyć nie fizycznie, a psychicznie. Często nastroje Rose czy też Dymitra tak naprawdę są moim humorem, który mam w danym dniu i cieszę się, że mogę je przelać na słowa i treść, której czasem zdarzy się być ciekawą. No i najważniejsze: zapowiadam wszem i wobec, że nasz kochany Borysik pobije swoją kuzynkę Zoję w byciu niezłym ziółkiem.(Wybacznie nie mogłam się powstrzymać.) Tak więc chce wam jeszcze raz podziękować i życzę wam energii na najbliższe rozdziały bo na razie Dymitr i Rose mają spokój (NA RAZIE!)
Ps.Naprawdę kocham czytać wasze komentarze.
Wow, tym razem coś niezwykłego. Nie mogę uwierzyć, że to już rok. Czas tak szybko leci. Niesamowite się cieszę, że trafiłam na tego bloga. Czekanie na nowy rozdział stało się czymś codziennym, wpisanym w plan dnia. Podziwiam cię, że przez tyle czasu dałaś radę wstawiać rozdziały praktyczne codziennie. Życzę masy weny na co najmniej dziesięć kolejnych lat. Mam nadzieję, że ten blog nie zakończy się w najbliższej przyszłości. Ciągle czytam i niecierpliwie czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńTo są naprawdę miłe słowa ale aż 10 lat? Nie za dużo matko przecież to już będzie brazylijska telenowela 😂😂 Wolę nie myśleć co działo by się z Rose i Dymitrem.
UsuńPiękne historia. Też się cieszę ze jesteś z nami rok. To jakby nasza rocznica.XD. pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńBad girls
Szczerze mówiąc również po trochu uważam, że jest to wasza rocznica. Fajnie , że w czymś się zgadzamy 😁😁
UsuńJa natomiast mam nadzieje z przynajmniej 2 lata to potrwa. I przepraszam , ale 1 tydzień ferii chorowałam , a później musiałam się wyszaleć bo ostatni tydzień, natomiast wcześniej wiele nauki i poprawka z angola(troche wstyt). I nie miałam energi i siły do kom. Mi też by się przydało pisanie bloga, bo powoli pękam z nerwów!!! Mam nadzieję że mi wybaczysz i życzę ci mega masy tony weny...
OdpowiedzUsuńWerka
Spokojnie rozumiem, sama mam drugi tydzień ferii i dopiero teraz z nich korzystam. Jeśli chodzi o pisanie bloga to bardzo polecam. Czasem podczas pisania zdarza mi się uronić kilka łez przez co potem muszę się szybko uspokoić tak żeby nikt nie widział 😁😁😁
UsuńWiem, sama nie chce żeby ktoś widzał mojej słabości(Rose), a co do bloga to niezbyt wiem jak założyć.Pozdrawiam i czekam.
UsuńWerka
Jeśli chcesz to z chęcią pomogę. 😊
UsuńDziękuje i z chęcią przyjmę pomoc, ale się troszkę boję że się nikomu nie spodoba i że nie umiem pisać bloga
UsuńWerka
Zapraszam na facebooka mojego bloga z chęcią ci pomogę i wszystko spróbuję wytłumaczyć
UsuńWOW! Tyle emocji, że aż nie wiem, co napisać. Po pierwsze, gratuluję roku cudownej twórczości i czekam na kolejne LATA. Wiele, wiele lat. Cudowny bonus, trochę żal Rose, no bo nie oszukujmy się, wychowywanie dziecka samotnie przez cztery lata, na pewno nie jest łatwe. Ale Dimka wrócił i są cudowną rodzinką. Już się nie mogę doczekać następnej rocznicy i jakiegoś bonus. A teraz sto lat, sto lat, niech żyje, żyję nam.🎉🎊
OdpowiedzUsuń