Strony

sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 437

Siedziałyśmy na łóżku i gadałyśmy o starych dobrych czasach. Co chwilę wybuchałyśmy śmiechem uważając by nie obudzić Borysa.
-Opowiedz mi o tym jak schudłaś po ciąży. Wyglądasz fenomenalnie!-stwierdziła Lissa z uśmiechem.
-Jak w domu masz mężczyznę, który może ćwiczyć na okrągło to naprawdę łatwe. Choć szczerze mówiąc na początku dostałam cholernie trudne zadanie, powrócić do kondycji.-powiedziałam spoglądając na nią.
-Widać po tobie, że dużo ćwiczysz. Chyba jeszcze więcej niż przed ciążą?-Lissa spojrzała na mnie uważnie.
-Oj o wiele. W Rosji Dymitr dał mi spokój, ale wróciliśmy do domu i znów ćwiczymy choć teraz jest dużo łatwiej.
-Sorry, że o to poproszę, ale odwróć się.-powiedziała Lissa uśmiechając się do mnie. Wstałam z łóżka i odwróciłam się do niej plecami.-Skąd masz taki tyłek?-spytała śmiejąc się.
-Mój tyłek to zasługa mojego męża. Uwierz albo nie, ale ten człowiek sprawił, że czuję się jeszcze lepiej niż przed ciążą i na dodatek mam nareszcie umięśniony brzuch.-powiedziałam siadając obok niej.
-A co z dietą?-spytała spoglądając na Borysa.
-Same zdrowe rzeczy. Ostatnio zamówiliśmy chińszczyznę i było to strasznie dziwne, gdy tak nagle zjadłam niezdrowe jedzenie.-wyznałam szczerze.
-Nie dziwię się. Ja po poprzedniej ciąży nie doszłam do siebie, a już jestem w kolejnej.-powiedziała gładząc czule brzuszek.
-Powinnaś poprosić strażnika o pomoc od tego są, a uwierz mi, że na pewno chętnie ci pomogą.
-Skąd pewność?-spytała.
-Bo tylko na to czekają, aż będą mogli się ruszyć i trochę poćwiczyć.-powiedziałam spoglądając na Borysa. Mały się obudził i teraz próbował sam usiąść, ale bez drabinek ciężko szło. Podałam mu ręce, a on sam się podciągnął i ziewną przeciągle.
-Może masz rację.-stwierdziła Lissa.
-Jasne, że mam, sama jestem strażniczką i wiem jak to jest. Prawda?-spytałam synka sadzając go sobie na kolanach. Mały przeciągnął się i wtulił się we mnie mocno.
-Właśnie, a jeśli o tym mowa, to nie żebym cię pośpieszała czy coś, ale kiedy wracasz na służbę?-spytała Lissa spoglądając na mnie.
-Wrócę już niedługo. Na razie kombinujemy z Dymitrem jak to zrobić. Po pierwsze Borys musi mieć skończony roczek, a do tego jeszcze trochę czasu jest. Po drugie Dymitr i ja musimy mieć ustalony grafik tak żeby ktoś był z małym rano i po południu. Po trzecie do przedszkola pójdzie jak skończy dwa latka czyli jeszcze dużo czas.
-Sama się zdziwisz jak zleci. Nie chcę cię pośpieszać Rose, po prostu tęsknię za moją ukochaną strażniczką.-powiedziała Lissa przytulając mnie.
-Ja też tęsknię Liss, ale ty jesteś królową i masz dużo obowiązków, a mało czasu, a ja jestem mamą i ten tu mały urwis kradnie mi czas.-przy ostatnich słowach podniosłam Borysa, a on wesoły zaklaskał w rączki. Okazuje się, że wyspane dziecko to szczęśliwe dziecko.
-Wiesz, że po mimo tego, że wrócisz na służbę to nic nie będzie tak jak dawniej?-spytała Lissa.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-spytałam marszcząc czoło.
-Chcę powiedzieć tylko, że będziesz fizycznie na służbie, ale psychicznie będziesz w domu i będziesz się zastanawiać czy mały zjadł obiadek, czy zrobił kupkę, czy nie marudzi, czy jest szczęśliwy, czy za tobą nie tęskni i czy może przez przypadek nie powinnaś już być w domu. Wiem jak to jest bo za chwilę będę mieć trójkę dzieci. To straszne.-powiedziała patrząc na mnie.
-Nic mi nie mów. Liss trójka dzieci? To jest już coś, ja mam jedno i nawet nie chcę kolejnych bo nie dam sobie rady.
-Nie dasz sobie rady? Nie rozśmieszaj mnie z tego co widzę jesteś najlepszą mamą dla Borysa. Uwierz mi albo nie, ale wiem, że dałabyś sobie radę gdybyś miała więcej dzieci.
-Możliwe, ale więcej dzieci nie będzie.-zapewniłam.
-Rozumiem, że podjęliście tę decyzje wspólnie?-Lissa spojrzała na mnie wymownie.
-Oj daj spokój doskonale wiesz jak to wygląda.-mruknęłam zirytowana. Borys pociągnął mnie za włosy by uświadomić mi, że mam być spokojna.-Dobrze synku.-powiedziałam całując jego czólko.
-Jak to wygląda Rose? Dymitr chce kolejne dziecko, a ty kategorycznie mu odmawiasz? Bo nie wiem czy wiesz, ale z zewnątrz tak to właśnie wygląda.-powiedziała Lissa patrząc na mnie surowo.
-Z zewnątrz tak to wygląda bo tak jest. Nie chcę więcej dzieci.-powiedziałam najspokojniej jak się dało.
-Co ukrywasz Rose? Widzę, że nie mówisz mi prawdy. Wszyscy mogą wierzyć w to, że mówisz stanowcze nie drugiemu dziecku, ale ja widzę, że tu chodzi o coś więcej. Rose co się dzieje?-spytała patrząc na mnie wyczekująco. Wiem, że nie użyła wpływu, ale i tak zachciałam się jej wygadać.
-Nie mogę urodzić drugiego dziecka, choć bardzo bym chciała bo widzę jak bardzo Dymitr kocha Borysa, ale ja już nie mogę.-powiedziałam spuszczając głowę i przyglądając się synkowi, który badał moje cekiny na bluzce. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo chcę by miał rodzeństwo, ale nie mogę mu tego dać...
-Dlaczego?-spytała Lissa zdezorientowana.
-Podczas porodu nie było żadnych komplikacji, wiem o tym bo moja teściowa jest przecież lekarzem, ale gdy poszłam na wizytę u ginekologa stwierdził, że tym razem miałam szczęście. Na 90% nie donoszę ciąży, a jeśli donoszę to dziecko może urodzić się albo z wadą albo umrze podczas porodu. Jest jeszcze jeden scenariusz. Ciąża będzie zagrożona i będę musiała leżeć dziewięć miesięcy w łóżku, a na koniec umrę podczas porodu.-zakończyłam recytować to co usłyszałam od lekarza podczas pierwszej wizyty zaraz po porodzie. Oboje z Dymitrem byliśmy tym załamani i wtedy przyszła mi na myśl ta historyjka z tym, że nie chcę dzieci. Łatwiej było wmówić wszystkim, że Rose Hathaway pobawiła się już w ciężarną kobietę niż tłumaczyć każdemu po kolei co mnie czeka jeśli zajdę w ciążę.
-O matko! Rose to straszne!  Tak mi strasznie przykro.-Lissa patrzyła na mnie zagubiona.
-Daj spokój Liss. Nic mi nie jest. Mam już dziecko i to mi wystarczy. Szkoda tylko, że mały nie będzie mieć rodzeństwa.
-A adopcja? Nawet nie wiesz jak popularna się stało wśród dampirów.-Lissa popatrzyła na mnie z nadzieją.
-Dymitr nie jest do końca przekonany i ja w sumie też nie. Oboje boimy się tego, że nie pokochamy tego dziecka i będziemy je traktować gorzej niż Borysa, mały jest w końcu naszym dzieckiem, a tamto było by przez nas nieświadomie źle traktowane . Nie chcemy tego.-powiedziałam szczerze. Wiele razy  rozmawiałam na ten temat z Dymitrem i oboje jesteśmy pełni obaw.
-Rozumiem was.-powiedziała Lissa chwytając mnie za rękę.
-Nie martw się. Jesteśmy silni i damy sobie radę.-zapewniłam z uśmiechem. Cieszę się, że mam takie przyjaciółki jak Lissa i Sonia.

3 komentarze:

  1. Super rozdział, ale brak Romitri:(
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń
  2. Milutko, że Rose i Lissa znów tak razem miło gadają. I że sie o siebie troszczą.
    czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że mają dla siebie czas. Też tęsknię za tymi starymi czasami. Lecę czytać dalej.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń