Strony

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Rozdział 451

Po śniadaniu poszliśmy do salonu. Mia i Adam raczkowali cały czas kogoś zaczepiając, a Borys siedział sam na dywanie ze spuszczoną główką. Gdy Zoja podeszła do niego żeby się z nim pobawić na piszczał na nią wściekły. Podeszłam powoli do synka i spojrzałam na niego wydawał się smutny. Usiadłam obok niego.
-Hej żabko, co się dzieje?-spytałam. Mały nawet nie podniósł główki tylko wystawił języczek i skupił się na żabie.-Gniewasz się na rodziców?-spytałam.-Kochanie, ale nie wolno tak robić. Mama z tatusiem nie chcieli cię rozgniewać tylko wytłumaczyć ci, że to co zrobiłeś nie może się powtórzyć.-powiedziałam. Mały spojrzał na mnie, a w jego oczkach zobaczyłam łezki. Wiedziałam, że jest inny niż wszystkie dzieci, ale nie podejrzewałam, że aż tyle rozumie. Wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam. Mały rozpłakał się na dobre. Wyszłam z nim na korytarz żeby się uspokoił.-Ciii mamusia jest tutaj nic się dziecku nie dzieje. Spokojnie mama i tatuś się nie gniewają.-mówiłam spokojnym tonem Borys podniósł główkę.
-Ma.-powiedział dotykając mojego nosa. Uśmiechnęłam się do niego.
-Tak skarbie, jestem twoją mamą.-powiedziałam z uśmiechem.
-Co tu się dzieje?-spytał Dymitr podchodząc do nas.
-Ta!-wykrzyknął Borys.
-Tak to jest tatuś.-dodałam.
-Zacząłeś gadać?-spytał Dymitr z uśmiechem.
-Sam widzisz.-powiedziałam uśmiechając się do męża. Dymitr uśmiechnął się do nas i przytulił mnie mocno do siebie. Borys uśmiechnął się i wyciągnął rączki w stronę taty. Dymitr wziął małego na ręce i pocałował synka w czółko. Borys oparł się o ramię taty i patrzył przez okno.
-Co żabko idziemy na dwór? -spytał Dymitr. Mały spojrzał na niego  i uśmiechnął się uroczo. Pocałowałam moich chłopców w policzki i ruszyłam do salonu.
-Kto idzie z nami do ogrodu?-spytałam z uśmiechem. Jak na komendę dzieciaki stanęły obok mnie gotowe do wyjścia. Gdy wszyscy ubrali się ciepło wyszliśmy  na dwór. Słońce delikatnie grzało, a śnieg prószył lekko nadając temu miejscu bardziej słodkiego charakteru. Borys był na moich rękach i mocno się we mnie wtulał. Dymitr stanął za mną i pocałował mnie w czoło.
-Wujo!-Zoja biegła w naszym kierunku z ogromnym uśmiechem.
-Słucham.-wziął ją na ręce i przyjrzał się z uśmiechem.
-Ulepimy bałwana jak w zesłym loku?-spytała z uśmiechem.
-Zawołaj Pawkę przyda nam się pomoc.-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Powodzeniu w lepieniu bałwana.-powiedziałam z uśmiechem.-My z Borysem popatrzymy na to i pobawimy się.-powiedziałam zastanawiając się czym zająć synka. Dymitr, Zoja i Pawka oraz jak się później okazało Katia zaczęli lepić bałwana. Chodziłam z Borysem po ogrodzie i pokazywałam mu jak wyglądają rośliny pokryte śniegiem.
-A tu ulubiona roślinka taty. Róża.-powiedziałam podchodząc do krzewów róży. Borys patrzył zaciekawiony na krzew, a następnie się  zaśmiał.
-Ma.-Borys pociągnął mnie za włosy zwracając na siebie uwagę.
-Co się dzieje?-spytałam spoglądając na synka. Borys pokazał rączką w głąb lasku.-Co tak jest?-spytałam idąc w stronę wskazaną przez Borysa. Jak się okazało na ścieżce stała sarna. Borys widząc nowe zwierzątko, którego wcześniej nie widział chciał zapiszczeć, ale o dziwo zakrył usta rączkami i przyjrzał się uważnie sarnie.-Widzisz to jest sarenka. Mieszka w lesie.-szepnęłam mu do uszka. Sarna spojrzała na nas i widząc mnie chciała uciec, ale przyjrzała się Borysowi i przystanęła. Borys zaczął bić brawo i piszczeć, a sarna zaczęła wolnym krokiem iść w stronę lasu. Borys spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.-Poznałeś nowe zwierzątko to chyba super.-powiedziałam idąc z nim go ogrodu. Zastałam tam śmieszny widok. Dymitr i Iwan turlali wielką kulę, a dzieciaki szczęśliwe biły brawo. Podeszłam do dziewczyn i Mikołaja.
-Co się dzieje?-spytałam.
-Zoja powiedziała, że chce żeby bałwan był większy od wujków. Kola wywinął się od tego mówiąc, że jest najniższy.-powiedziała Wiktoria wtulając się z Mikołaja.
-Sprytnie.-stwierdziłam z uśmiechem.
-Dziękuję staram się jak mogę.-powiedział Kola kłaniając się nisko.
-Kiedy lecicie do Grecji?-spytałam.
-W styczniu, a dokładnie pod koniec.-powiedziała Wiktoria szczęśliwa.
-Zazdroszczę wam. Też chętnie bym gdzieś wyjechała, ale Dymitr od drugiego wraca do pracy.-powiedziałam spoglądając na Borysa. Patrzył na tatę z zaciekawieniem.
-A macie już jakieś plany na lato?-spytała Sonia.
-Tak, Szkocja i  Turcja. Chcę zobaczyć skąd wywodzą się moi rodzice.-powiedziałam poprawiając Borysa na rękach.
-Ale fajnie. Sami lecicie czy z rodzicami?-spytała Karolina.
-Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia czy rodzice lecą z nami.-powiedziałam zdziwiona, że wcześniej o tym nie pomyślałam.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wiem, wiem jestem okropna, ale same wiecie jak to jest podczas przygotowywania świąt. Strasznie chciałam dodać rozdziały, ale po prostu zabrakło mi czasu. Tak więc chcę wam złożyć spóźnione życzenia:
Smacznych resztek, długiej radości z wczorajszych prezentów, mokrego dzisiejszego dnia i wszystkiego wszystkiego dobrego.
Ps. Rozdziały nadrobię jutro może dziś, ale nic nie obiecuje.
Pozdrawiam Ola

2 komentarze:

  1. Dziękuję za życzenia i nawzajem. Co do rozdziału. Biedny Borysek. Taki sam i smutny. Aż sie boję, jak będzie wyglądał ten bałwan-olbrzym. Myślałam, że ta sarenka podejdzie do Boryska. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedaczysko z tego naszego słodziaka wole jak jest wesoły i roześmiany ze swoją ukochaną żabką <3. Jednak fajnie, że Dymitrowi się oberwało to było zabawne. Ogólnie rozdział cudowny.
    PS. Wybacz, że tak poźno komętuję i dzięki za życzenia.
    ~G&G~

    OdpowiedzUsuń