Strony

niedziela, 10 września 2017

Rozdział 567

Rose:
Dymitra i Borysa nie ma już dość długo. Zaczęłam się niepokoić i ruszyłam do ogrodu zobaczyć czy wszystko gra. Dymitr pochylał się nad Borysem i uczył go chodzić. Borys wyglądał jak mały żołnierz. Podnosił za wysoko nóżki co było męczące i co chwilę musieli robić przerwy. Wyszłam na zewnątrz i podeszłam do moich chłopców.
-Hej jak idzie nauka?-spytałam.
-Ma.-Borys uśmiechnął się szeroko na mój widok. Ukucnęłam obok niego i pocałowałam go w te urocze policzki. Borys posłał mi głębokie spojrzenie.
-Jak widzisz. Średnio.-powiedział Dymitr uśmiechając się lekko. Podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Daj ja teraz z nim trochę poćwiczę.-powiedziałam spoglądając na Borysa. Dymitr powoli podał mi rączki Borys. Mały od razu mocniej ścisnął moje dłonie.-Hej żabko idziemy.-powiedziałam spokojnie. Borys spojrzał na mnie i postawił pierwszy krok, a za nim poszył kolejne już po chwili znaleźliśmy się kawałek dalej. Borys wykończony usiadł na trawie.-Nie siadaj.-poprosiłam biorąc go na ręce.-Patrz jak daleko przeszliśmy. To był twój najdłuższy spacer na nóżkach w życiu.-stwierdziłam całując synka w policzki. Borys się zaśmiał i zaczął się chować.
-Nie dręcz go.-poprosił Dymitr całując mnie w szyję.
-Muszę. Jest naszym synem i nie odpuszczę mu tak lekko.-powiedziałam z uśmiechem.
-Ojejku już mi cię szkoda synku.-powiedział Dymitr całując Borysa w główkę.-Dziś mama stwierdziła, że loki odziedziczył po tobie.-powiedział spoglądając na mnie uśmiechnęłam się do niego i postawiłam Borysa na ziemi.
-Trening czyni mistrza.-mruknęłam mu do uszka. Borys westchnął i zabrał się za chodzenie.  Widziałam, że jest strasznie niechętny do chodzenia, ale z szerokim uśmiechem odkryłam, że z każdym krokiem coraz lepiej mu idzie. Przestał podnosić za wysoko nóżki i teraz podnosił je tak jak powinien. Oboje z Dymitrem nie poprawialiśmy go i patrzyliśmy jak sam poprawia własne błędy. Borys był niesamowity pod tym względem. Patrzył cały czas pod nóżki, więc nie było mowy o jakiś pomyłkach. Każdy krok Borysa był przemyślany i było to widać.
-Roza idzie mu wspaniale.-szepnął Dymitr.
-Wiem, ale nie zapeszaj.-poprosiłam patrząc na Borysa. Plecy bolały mnie już potwornie od ciągłego schylania się, ale nie miałam zamiaru kończyć nauki. Dopóki Borys się nie rozpłacze będzie chodził. Dymitr szedł obok nas i cały czas pilnie doglądał starań synka.
-Roza co powiesz na to żeby zrobić tu małemu plac zabaw?-spytał Dymitr spoglądając na mnie.
-Jestem za. Jeśli będziemy mieli gości nie będziemy musieli wychodzić.-powiedziałam z uśmiechem.
-Czyli montujemy mini plac zabaw?-spytał Dymitr.
-Oczywiście musimy znaleźć jakiś fajny i montujemy.-powiedziałam z uśmiechem. Borys pisnął i wiedziałam, że koniec nauki. Spojrzałam w dół i odkryłam, że patyk wszystko popsuł. Wzięłam synka na ręce.-Ojejku nie dobry patyk popsuł nam fajną naukę? Zły patyk.-powiedziałam przytulając synka.-Jak nauczysz się chodzić to będziesz omijał ładnie wszystkie niedobre patyki.-zapewniłam całując synka w policzek. Borys wtulił się we mnie i patrzył na tatę.-Dimka chodź tu.-powiedziałam wyciągając rękę w stronę męża. Dymitr przytulił mnie mocno do siebie i patrzył mi w oczy.
-Roza co ja bym bez ciebie zrobił?-spytał całując moje policzki.
-Byłbyś nudnym strażnikiem, którego nic nie rusza, a tak jesteś tatuśkiem.-powiedziałam całując jego szyję.
-Racja. Dzięki Borysowi bardziej się otwieram.
-Bo musisz.-dodałam.
-Racja.-Dymitr zaśmiał się zakłopotany.
-Jesteś czasem taki zagubiony we własnym ciele.-stwierdziłam.
-Aż tak to widać?-spytał.
-Ależ oczywiście, że widać.-powiedziałam poprawiając synka na rękach.
-Muszę się zmienić?-spytał.
-Nie. Nigdy się nie zmieniaj.-poprosiłam przyciągając go bliżej.
-Dlaczego?
-Bo to właśnie w takim tobie się zakochałam i zakochuje każdego ranka.-powiedziałam gładząc jego policzek. Dymitr uśmiechnął się słodko i nachylił się żeby złączyć nasze usta w gorącym pocałunku, nasze języki ze sobą współgrały. Oboje byliśmy podnieceni tym pocałunkiem, ale wiedzieliśmy, że z tym musimy przeczekać do wieczora. Odsunęliśmy się od siebie, a Borys się rozpłakał.
-O tata słyszysz kupa.-powiedziałam patrząc na Borysa i ruszając w stronę domu.
-Słyszę i czuję.-jęknął. Zaśmiałam się i ruszyłam na górę żeby przebrać synkowi pieluchę.

2 komentarze:

  1. Rozdział idealny. Jestem dumna z Ciebie Borysku. Krok po kroku i jesteś coraz lepszy. No widzisz nie było potrzeby tak się wcześniej denerwować. Zły patyczek jak mógł Ci przeszkodzić. Skandal. Ojej Rose i Dymitr są tacy słodcy. Nic dodać nic ująć. Czekam na następny i weny. <3
    G&G

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pięknie nasze słoneczko zaczyna chodzić. Oooo...😍😍😍 Romitri jak zawsze urocze. Oj bardzo zły patyk. Dimka, dalej jesteś pantoflem. Czekam na następny i życzę weny💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń