Po rozpakowaniu się zeszliśmy na dół. Stanęliśmy na środku korytarza i spojrzeliśmy na siebie zagubieni. Spojrzałam na Dymitra, a on na mnie.
-W prawo czy w lewo?-spytałam.
-Żebym wiedział.-powiedział patrząc na korytarz.
-Dziadzia!-zawołał Borys z uśmiechem. Spojrzeliśmy w prawo. Abe szedł z szerokim uśmiechem.
-Z nieba nam spadłeś.-powiedziałam z uśmiechem.
-Od razu z nieba córeczko po prostu wyszedłem z pokoju.-powiedział Abe.
-Tata!-zawołał Adam biegnąc niezdarnie w stronę ojca. Abe ukucnął i wziął syna na ręce.
-Co ty tu robisz? Mamie uciekłeś?-spytał Abe. Adam się zaśmiał i z zadowoleniem pokiwał główką.
-Dika!-zawołała Mia biegnąc w stronę Dymitra. Dymitr z uśmiechem ukucnął i wziął małą na ręce.
-Dika?-spytałam.
-No od Dimka.-powiedział Dymitr z uśmiechem. Pocałował Mię w policzek, a ta zawstydzona spuściła główkę i wtuliła się w jego szyję. Nagle na korytarz wpadła mama.
-Nie wolno uciekać.-powiedziała patrząc surowo na bliźniaki.-Coś wam się mogło stać!-krzyknęła. Mia na rękach Dymitra aż się wzdrygnęła przestraszona.
-Kochanie....-zaczął Abe.
-Chyba nie poprzesz tego uciekania?-spytała wściekła.
-Oni są mali nie rozumiejąc jeszcze, że to jest niebezpieczne.-zaczął bronić bliźniaków Abe.
-Co nie zmienia faktu, że trzeba im pokazać, że to złe.
-Ale nie krzykiem i surową dyscypliną.-wtrąciłam.
-Ja nie muszę się martwić o to, że moje dzieci będą zagłaskane na śmierć przez wszystkich dookoła.-powiedziała patrząc na mnie.
-Uważasz, że moje dziecko jest zagłaskane?-spytałam zaszokowana.
-Uważam, że trzymacie je pod kloszem. Dostał gorączki, a ty od razu zrobiłaś z tego wielkie halo. Dziewczyno dzieci czasem chorują zdarza się.
-On prawie umarł!-ryknęłam. Borys widząc, że nie ma co się wtrącać patrzył na dziadka.
-Od razu umarł od byle gorączki nic mu nie będzie.
-To nie była byle gorączka.
-Dziewczyno co ty wiesz o wychowaniu dzieci?-spytała.
-Mogę zadać ci to samo pytanie.-powiedziałam patrząc na nią.-Przez tyle lat miałaś mnie w dupie. Nie martwiłaś się tym czy daje sobie radę czy czegoś potrzebuję i nagle po tylu latach nieobecności uważasz się za moją matkę?-spytałam.
-Urodziłam Cię.-warknęła.
-Urodzić to jedno. Wychować to drugie.-powiedziałam patrząc na nią surowo.
-Masz do mnie o to żal?-spytała zaskoczona.
-Po prostu wolałabym żebyś była dziwką sprzedającą krew niż wielką strażniczką mającą w dupie wszystko i wszystkich.-powiedziałam ruszając na lewo. Dymitr od razu znalazł się obok mnie. Łzy wściekłości pojawiły się w moich oczach. Spojrzałam na Dymitra i wpadłam w jego ramiona.-Przepraszam.-szepnęłam.
-Za co?-spytał biorąc ode mnie Borysa.
-Za moje zachowanie nie powinnam się drzeć na nią przy dzieciach i na dodatek na rodzinnych wakacjach.-powiedziałam spuszczając głowę.
-Może racja, że wybrałaś sobie kiepski czas na kłótnię, ale miałaś prawo jej to powiedzieć. Przecież to właśnie cię najbardziej boli. Nie dziwię ci się.-zapewnił całują mnie w czoło.-A teraz nie płacz już. Nie lubimy kiedy jesteś smutna.-powiedział z uśmiechem. Spojrzałam na Borysa. Patrzył na mnie ze zmarszczonymi brewkami.
-Hej mama przeprasza nie chciała przy tobie tak wybuchnąć.-powiedziałam całując synka w czoło.
-Mama.-Borys z uśmiechem popatrzył na mnie.
-Też cie kocham synku.-powiedziałam. Ruszyliśmy w stronę, jak podejrzewaliśmy jadalni, jednak doszliśmy do kuchni gdzie mili kucharze powiedzieli nam jak dojść do jadalni. Weszliśmy do niej i okazało się, że jest tu tylko babcia Esna, Nahit i Carter.
-Abe z Janin jeszcze nie doszli?-spytał Dymitr zdziwiony i wsadził Borysa w krzesełko.
-Jak widzicie. Jak doszliście do jadalni?-spytał Carter patrząc na nas z uśmiechem.
-Zgubiliśmy się i znaleźliśmy się w kuchni skąd kucharze wytłumaczyli nam jak dojść do jadalni.
-Nie wiem dlaczego babcia tak bardzo stara się ukryć jadalnie.-mruknął Carter.
-Jak to dlaczego? Jak przychodzą różni ważni biznesmeni wolę żeby nie widzieli mnie i mojej rodziny.-powiedziała babcia z uśmiechem.
-Dzień dobry.-powiedział Abe prowadząc bliźniaki. Matka szła na samym końcu z obrażoną miną. Westchnęłam cicho i spojrzałam na synka.
-Chlebka?-spytałam.
-Tak.-Borys zachwycony zaklaskał w rączki. Zaśmiałam się i zajęłam robieniem śniadanka dla synka.
Pierwszy dłuższy kom od wielu wielu bardzo wielu rozdziałów bo mam wolny dzień. Nareszcie:)
OdpowiedzUsuńTak więc czy tej Janin odwala już totalnie czy padło jej coś na mózg. Przepraszam ale nie rozumiem. Sama nic nie wie co to znaczy być matką więc niech się nie wtrąca w nie swoje sprawy. Argument że urodziła Rose jest śmieszny. Przecież ona też już rodziła.Rose wychowuje swoje dziecko tak jak uważa za słuszne. Natomiast ona powinna ją wspierać a nie wytykać błędy choć sama popełnia ich więcej niż ona. Akurat tutaj Abe miał racje. Nie ma sensu krzyczeć na dzieci bo tylko się przestraszą i będą płakać lub co gorsze to będzie później trauma. Wiem tu już za bardzo zaczęłam dramatyzować. Tak więc Janin przymknij się bo Rose wie więcej co to znaczy być matką niż ty. Chyba wyczerpała już swój limit.
Czekam na nexta.
Ps. Reszta rozdziałów też była cudowna w 100%.
G&G
Miałam nadzieję na to że tu wszyscy będą krzycząc na Janin i chyba się udało 😂😂😂
UsuńUhh... a już zaczynałam ją lubić. No chyba jej coś odbiło. Brawo Rose, pokazałaś jej! Borys, pod kloszem? On przypadkiem będze mieć szczęśliwe dzieciństwo i wiedzieć coś więcej o rodzinie niż tylko jak nazwa się i wygląda matką i skąd pochodzi ojciec. No proszę was. Czy inna miała choć przez chwilę instynkt macierzyński? Bo teraz to mi wykłada na kryzys wieku średniego. Jak nie umie wychować własne dzieci, to niech się nie czepia cudzych. Piani "Wiem wszysko o dzieciach, nie wychowywują swojego". Niby co? Podnosiła 9 miesięcy i tyle? Niech inni się martwią? No bez jaj. Dimka jak zawsze kochany. Lecę czytać dalej. A trochę tego jest (Nie pod każdym się tak rozpisze) 💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńWal się, Janina!
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze powiedzieć, bo doskonale zrobiły to dziewczyny powyżej ☺