Na następny dzień rano zaczęliśmy szukać niani. Zgłosiło się kilka osób i teraz czekaliśmy aż przyjdą. Dymitr od wczoraj chodzi zdenerwowany, ale nie dziwie mu się, ma wyjechać w poniedziałek i nie wiadomo kiedy wróci. Chwyciłam go za rękę i uśmiechnęłam się szeroko.
-Borys!-krzyknął podbiegając do małego który pociągnął za obrus.-Ile razy tata ma powtarzać, że nie wolno?-spytał patrząc na małego. Borys spojrzał mu w oczy i zaśmiał się.
-Żabo to nie jest śmieszne.-powiedziałam podchodząc do nich.
-Daj.-Borys wyciągnął rączkę w stronę słoika z ciastkami.
-Teraz daj? A przed chwilą byłeś niegrzeczny.-Dymitr spojrzał małemu w oczy.
-Tata daj.-poprosił patrząc Dymitrowi głęboko w oczy. Dymitr westchnął i skierował się po ciastko. Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
-Kochanie jesteś zbyt uległy.-powiedziałam patrząc na Borysa.
-Co mam poradzić skoro jest taki uroczy?-spytał spoglądając na małego. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ruszyłam otworzyć. Za drzwiami stała młoda morojka ubrana w dość krótką czarną spódniczkę z mocnym ciemnym makijażem oraz bluzką która mogła służyć za firanę, ponieważ wszystko było widać co pod nią jest.
-Słucham.
-Przyszłam na tą gadkę rekrutacyjną.-powiedziała.
-Ale my szukamy niani do dziecka.-powiedziałam.
-No po to tu przyszłam.-powiedziała wchodząc. Zaszokowana zamknęłam drzwi i poszłam za nią. Dymitr stał na środku salonu również zdziwiony.
-Zapraszam do jadalni. Napije się pani czegoś?-spytałam z uśmiechem.
-Nie dzięki.-powiedziała siadając na krześle. Usiedliśmy na przeciwko niej.
-Czy ma pani jakieś doświadczenie w opiece nad dziećmi?-spytał Dymitr podając mi Borysa. Mały uśmiechnął się do pani i wtulił w mój bok.
-Wyprowadzałam psy.-powiedziała patrząc na Borysa.
-Jakakolwiek styczność z dziećmi?-spytałam.
-W sumie to nie.-stwierdziła.
-A co by pani zrobiła jakby Borys się rozpłakał?-spytałam.
-Poczekałabym aż mu się znudzi.
-Przebieranie pieluchy?-zapytał Dymitr. Widziałam w jego oczach to samo przerażenie które czułam.
-A on nie umie jeszcze sam się załatwiać?-spytała.
-No na razie nie.-powiedziałam.
-A to ja rezygnuje.-powiedziała wstając i wychodząc.
-Powiedz mi, że to był tylko jeden taki przypadek.-poprosiłam.
-Nic ci nie mogę obiecać.-powiedział Dymitr.
-Niech twoja mama się do nas przeprowadzi.-mruknęłam zrozpaczona.
-Spokojnie nie może być tak źle. Na pewno kogoś w końcu znajdziemy.-zapewnił Dymitr.
-Oby.-mruknęłam.
-Nie.-stwierdził Borys jakby dopiero co się domyślił kim była ta obca pani.
-Ta pani ci się nie podobała?-spytałam.
-Nie.-Borys szybko pokręcił główką.
-Gdyby mama mogła to by z tobą została, ale dostałam już grafik na następny tydzień.-powiedziałam patrząc małemu w oczy. Mruknął niezadowolony. Przytuliłam go do siebie i spojrzałam na męża.
-Bardzo napięty?-zapytał.
-Bywało gorzej, cały tydzień chodzę na rano i o dwunastej będę w domu.
-Weekend masz wolny?-spytał.
-Niestety nie.
-Jak to niestety nie?!-spytał wściekły.
-No pracuję cały tydzień.
-Nie mają takiego prawa.
-Dymitr uspokój się.
-Nie będę spokojny. Masz prawo do dwóch dni wolnych w tygodniu.
-Uspokój się. Porozmawiamy jak Borys będzie spał.-powiedziałam spoglądając na synka. Siedział na moich kolanach ze zmarszczonymi brwiami. Pogłaskałam go po pleckach i pocałował w czółko.-Gdzie zostawiłeś Ba?-spytałam.
-Ba?-spytał rozglądając się.
-Idziemy jej poszukać?-spytałam.
-Tak.-powiedział z szerokim uśmiechem. Wstałam stawiając go na ziemi i ruszyliśmy szukać jego żaby.
Super rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na next