Dojechałam pod dom i ze zdziwieniem odkryłam, że Natalie już czeka pod drzwiami.Wjechałam na podjazd i zatrzymałam się czekając aż otworzy się brama garażowa. Otworzyłam okno i z uśmiechem spojrzałam na nią.
-Nie za wcześnie?-spytałam.
-Wolę być przed czasem niż się spóźnić.-powiedziała z uśmiechem.
-Dobrze w takim razie daj mi moment.-powiedziałam wjeżdżając do garażu. Wyciągnęłam Borysa i zabrałam Ba oraz torebkę i ruszyłam do Natalie.
-Już jesteśmy. Borys przywitaj się.-poprosiłam patrząc na synka.
-He!-krzyknął Borys machając do Natalie.
-No cześć.-Natalie uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała Borysa po policzku.
-Wejdźmy do domu. Pokaże ci gdzie co jest.-powiedziałam wyciągając klucze i otwierając drzwi. Weszłyśmy do środka i puściłam Borysa by pobiegł do swoich zabawek.-Tak więc w lodówce jest obiadek do podgrzania, Borys zazwyczaj bardzo chętnie je może pani dać mu samemu zjeść. O pieluszce mały zazwyczaj sam mówi określeniami ''Iku'' i ''Upa'' więc wydaje mi się, że da się z nim dogadać. Śmiało może pani z nim wyjść do ogrodu lub na plac. Borys uwielbia bawić się z dziećmi...
-Spokojnie, dam sobie radę. W razie co będę do pani dzwonić.-powiedziała z uśmiechem.
-Jest pani pewna?-spytałam.
-Oczywiście.-zapewniła.
-W takim razie biegnę się przebrać i idę do pracy.-powiedziałam wchodząc na górę. Przebrałam się szybko w uniform i zeszłam na dół. Borys pokazywał Natalie swoje zabawki i z przejęciem mówił w swoim języku, Natalie słuchała go z szerokim uśmiechem.-Borys.-zawołałam. Spojrzał na mnie.
-Mama.-podbiegł do mnie z szerokim uśmiechem i przytulił do mnie.
-Będziesz grzeczny jak będę w pracy?-zapytałam spoglądając na niego.
-Tak.-powiedział z uśmiechem.
-Zjesz ładni obiadek?
-Tak.
-A będziesz bardzo tęsknił za mamusią?-spytałam całując go w policzek.
-Tak.-powiedział i przytulił się do mnie.
-Kocham cię synku.-powiedziałam całując go w czoło i stawiając na podłodze.-Co prawda będę miała telefon ustawiony na wibrację, ale jeśli będzie działo się coś poważnego to proszę dzwonić.-powiedziałam patrząc na Natalie.
-Ze spokojem damy radę.-zapewniła.
-Wracam za mniej więcej pięć godzin.-powiedziałam kierując się do wyjścia. Natalie wzięła Borysa na ręce i ruszyła za mną. Pocałowałam Borysa jeszcze raz i wyszłam wcześniej machając synkowi. Ruszyłam do pałacu. Stwierdziłam, że bez sensu będzie jechać tam samochodem, gdy mogę się przejść w tak piękną pogodę. Gdy doszłam miałam jeszcze dziesięć minut do objęcia służby. Szłam wolno po pałacowych korytarzach podziwiając obrazy i rzeźby. Stanęłam przy wielkim oknie i przypomniałam sobie jak bardzo cieszyliśmy się z Dymitrem, gdy małżeństwa między dampirami nie zostały zakazane. To właśnie w tym miejscu spotkaliśmy się po ogłoszeniu nowego prawa.
-Hathaway służba czeka.-usłyszałam za plecami. Henry, facet który zastępuje Hansa i Dymitra dopóki nie wrócą.
-Mam jeszcze pięć minut.-powiedziałam odwracając się do niego.-I nazywam się Hathaway-Bielikow.
-Nie uznaje tego prawa.-stwierdził patrząc na mnie. Przypomina mi trochę leniwca. Ma tak samo płaską głowę i śmieszne oczka.
-A powinieneś w końcu je zaakceptować, przecież to prawo ustanowione przez królową.-powiedziałam ze złośliwym uśmiechem, wiedząc że dla niego prawo to świętość.
-Idź już na służbę. To rozkaz.-powiedział patrząc na mnie z wyższością.
-Nie zapominaj kim jest mój mąż i co może ci zrobić.-powiedziałam patrząc na niego.
-Nie strasz mnie tym swoim mężem, może i mówią o nim, że jest bogiem, ale ja wiem, że to ściema.-powiedział ze złośliwym uśmiechem. Przechodząc obok niego wepchnęłam mu ''niechcący'' łokieć w żebra.
-Wybacz czasem nie panuję nad moimi ruchami.-powiedziałam ze słodkim uśmiechem. Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam do gabinetu Lissy. Zapukałam i weszłam.
-Wasza wysokość strażniczka Rosemary Hathaway-Bielikow stawia się na służbie.-powiedziałam spoglądając na osobę za biurkiem. Zatkało mnie.
Och któż to może być czekam na nexta
OdpowiedzUsuń